WOLNE. Rozmawia Remigiusz Grzela. Krytyka Polityczna 2012.
Potrafi wydobyć z rozmówcy, co najskrytsze. Ma swoje metody. Budzi zaufanie. Jest perfekcyjnie przygotowany, dociekliwy, uważny. Wsłuchuje się, prześwietla, powraca do pominiętego przez rozmówcę problemu, naświetlając go z innej strony. Nie naciska, bo zna umiar. Nie można się od tej książki uwolnić.
WOLNE.
Remigiusz Grzela rozmawia z kobietami.
Dla mnie to bohaterki – pisze. – Kobiety, które chciałem poznać; które wygrały swoje życie. Z rozmów wyłaniają się nieprawdopodobne biografie. Każda historia to materiał na wielką realistyczną powieść. Także na rodzinną sagę.
Najpierw rozczytałam się w rozmowach z Julią Hartwig, poetką, tłumaczką i autorką niedawno wydanego „Dziennika” – oraz Hanną Krall, autorką zbiorów reportaży i słynnego, oryginalnego w formie wywiadu z Markiem Edelmanem, „Zdążyć przed Panem Bogiem”.
Rozmówczynie ważą każde słowo, chętniej mówią o pracy, niechętnie powracają do dzieciństwa.
„Gdybym chciała powiedzieć, gdzie napisałam o sobie, to bym powiedziała. A skoro nie napisałam, to dlaczego miałabym teraz mówić?” – broni się Hanna Krall.
„Nie można się bezustannie żalić – mówi Julia Hartwig – ludzie nauczyli się zrzucać własne ciężary na innych, tego trzeba się naprawdę strzec, zachować je dla siebie”.
Z rozmowy z Teresą Torańską wyłapałam dla siebie fragment o ojcu: „Powrót ojca zapamiętałam przez dotyk. Miał na sobie okropny sweter z owczej wełny, bardzo szorstkiej.”
Wiadomo, każdy czyta poprzez swoje doświadczenia i czyni przedziwne konkretyzacje, dzięki którym bohater literacki, w tym przypadku – rozmowy – staje się bliski. Przed laty napisałam wiersz „Sweter” i kiedy przeczytałam to zwierzenie T. Torańskiej, serce mi załomotało wspomnieniem:
To Henryk Stanisław mój ojciec
opowiedział mi
historię o swetrze w który ubrał się
w tym mieście
nad ranem gdy półnagi uciekał
przed ciężkimi butami.
Z ciemnego okna wyfrunęła wtedy
ręka
szybsza niż wiatr
o pulchnych palcach z cieniutką
jak nitka obrączką
ta ręka nie chciała by pozbawiono go słońca
więc podała brązowy sweter
Teraz moja córka ubiera swoje chude ciałko
w szorstkie zbawienie dziadka
i marudzi że pochodzi ono z Karczewa
bo wolałaby myśleć o mieście jakie
zna z własnych podróży i lektur
na przykład o Drohiczynie
o nim przynajmniej pisał Żeromski
– to ponoć pisarz który bardzo dbał
o polskie rany i o to by nie zabliźniły się
błoną podłości
Teraz, kiedy szukam lekarstwa na śmierć
chciałabym znaleźć się w mieście ojca
i poczekać na rękę która wyłoni się
z nocy
Z opowieści Aliny Świdowskiej, aktorki, która m.in. zagrała monodram według pamiętnika swojej matki Adiny Blady‑Szwajger, „I więcej nic nie pamiętam”, wyławiam opowieść o tym, jak matka wyjaśniała, skąd się córka wzięła. Nie mówiła, że ją urodziła, tylko że znalazła na śmietniku, płaczącą. Wtedy córce historia wydawała się piękna, chciała jej wiele razy słuchać, jak bajki na dobranoc. Dzisiaj próbuje zrozumieć, skąd to się wzięło i jaki miało na nią wpływ. Jeśli mama ją znalazła, to córka powinna jej być wdzięczną codziennie i zawsze. To wstrząsająca opowieść, świadcząca o tym, jak trudno wyjść z bólu i koszmarnych przeżyć, i jak tym bólem zaraża się innych, przenosząc swoje lęki, tworząc nieopatrznie łańcuch krzywd, w którym trudno szukać winnego.
Ciekawe, że podobny wątek pojawia się też w opowieści Teresy Torańskiej: „Pytałam mamę, skąd się wzięłam, a ona robiła z tego zabawę. Mówiła na przykład, że mnie znalazła w wychodku, byłam brudna, umyła mnie i przygarnęła. Moją siostrę znalazła w tej opowieści w taborze cygańskim, była głodna. Całowałyśmy mamę i dziękowałyśmy jej za to, że nas wzięła”.
Zarówno jedna, jak i druga rozmówczyni szuka dla matki usprawiedliwienia, stara się rozumieć i przez to wyciszyć swój ból, który, paradoksalnie, przynosi wyzwolenie. Trzeba liczyć na siebie, nie obarczać winą nikogo, wedle zasady, że jeśli sama sobie nie pomożesz, to nikt ci nie pomoże zrozumieć siebie i znaleźć miejsce w życiu.
Wyobrażam sobie, jakie labirynty emocji musiały przemierzyć te kobiety, aby zbliżyć się do własnego środka.
Krystyna Chiger, uratowana z lwowskiego getta przez kanalarza L. Sochę (wspomnienia w książce „Dziewczynka w zielonym sweterku”, także film A. Holland „W ciemności”) mówi: „Żyliśmy w ciemności, ale było w nas światło”.
Wanda Wiłkomirska, wybitna skrzypaczka, lapidarnie mówi o swojej życiowej filozofii, powołując się na: Miłuj bliźniego swego, jak siebie samego – i – Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. „Na wszystkie dylematy jest lekarstwo lub go nie ma – zwierza się – jeśli jest – zastosować, jeśli nie ma – akceptować”.
Wartko płynie rozmowa z Henryką Krzywonos, sygnatariuszką porozumień sierpniowych, słynną „tramwajarką”, A jednak i ona pewne fakty zatrzymuje dla siebie, nie chce wywnętrzyć się, dlaczego sama sobie załatwiła dom dziecka. „Dałam rodzeństwu słowo, ze nie będę rozmawiała na ten temat” – mówi. Choć nie wprost, opowie trochę o ojcu.
Przez jakie piekło przeszła Teresa Nawrot w teatrze Grotowskiego zanim doszła do momentu, aby powiedzieć, że ostatnie 30 lat to najszczęśliwszy okres w jej życiu? „Jestem dość silna, aby patrzeć na przeszłość z dystansu, nie spaliłam się, jak inni, jestem pewna, że daję światło” – mówi.
Silne kobiety są też w rodzinie Agnieszki Holland (Irena Rybczyńska-Holland, Magdalena Łazarkiewicz).
Co ciekawe, każda z kobiet, nawet kiedy nie pada pytanie wprost, mówi o wolności, miłości, niezależności.
Wolność.
Czym jest? Własną drogą? Umiejętnością grania kartami, które przypadły? Zrozumieniem swego losu, pomaganiem mu? Przestrzenią, której nie zabieramy innym? Pracą, do której nie chodzi się za karę? Wewnętrzną pasją? Dobrem i miłością? Choćby tylko tylko w wąskim zakresie, by nie robić drugiemu, co mnie niemiłe?
Przyznaję, kilka razy popłakiwałam przy lekturze, choć przecież beksą nie jestem, bo mama mnie dzielności nauczyła w nadmiarze.
Gratuluję, Remku. Ileż w Tobie jest morza, tego, o którym mówi Julia Hartwig. Tego, które daje poczucie, że ma się większą duszę i które uświetnia. Umiesz słuchać uważnie. Bez tego nie ma dobrego dziennikarstwa. Czytając Twoje wywiady, zastanawiałam się, co byś wydobył podczas rozmowy ze mnie. Bałabym się, że otworzysz drzwi, do których Sinobrody zabronił podchodzić.
2 komentarze
Pani Marto, jeszcze nie mam tych rozmów przeprowadzonych przez R.Grzelę, ale zaopatrzyłam się w wywiady „Hotel Europa” również w wykonaniu R.Grzeli. Zaczęłam od rozmowy z Grzegorzem Jarzyną. Cudowna rzecz !
Pani Marto, jeszcze nie mam tych rozmów przeprowadzonych przez R.Grzelę, ale zaopatrzyłam się w wywiady „Hotel Europa” również w wykonaniu R.Grzeli. Zaczęłam od rozmowy z Grzegorzem Jarzyną. Cudowna rzecz !