Nie lubię cmentarzy.
Nie znajduję w nich miejsca do rozmyślań.
Jeśli je odwiedzam, to z szacunku dla pamięci o bliskich, którzy inaczej patrzyli na życie. Z moimi zmarłymi rozmawiam najczęściej poza cmentarzem. A jednak czasami przychodzę na grób, zapalam świeczkę i zostawiam kwiaty. Przychodzę, bo to miejsce jest. Z tych samych powodów odwiedzam kościoły i kapliczki poświęcone św. Ricie.
A gdyby bliscy zmarli nie mieli grobów? Myślałabym o nich w różnych miejscach, niekoniecznie do tego przeznaczonych. Nie muszę mieć miejsca, wystarczy, że mam pamięć i dobre wspomnienia.
Dlatego od wielu lat (od czasu, kiedy się do takich niepopularnych myśli przyznałam) nie przychodzę na cmentarz wówczas, kiedy nakazuje data. Nie czuję, aby była w tym pycha czy jakikolwiek inny grzech główny.
Zwyczajem mojej Mamy przygotowuję ogromny gar bigosu. Ogromny!
I zapraszam Rodzinkę. Kto zziębnięty, głodny i spragniony, może przyjść. Mój prywatny lokal 1listopada czynny jest od południa do późnego wieczora. Do ostatniego gościa.
Inne
4 komentarze
O!.Ten wlasnie ogromny gar goracego bigosu jest chyba najlepszym dowodem milosci do blizniego,prawda Pani Marto?Tak mysle.Pozdrawiam cieplutko.
Tak, panie Jarosławie, dziękuję, że mnie pan rozumie. Pozdrawiam.
Smaczny posilek i przygotowany z troska i zyczliwoscia dla tych, ktorzy beda go spozywac, tak, to jest jeden z wlasciwych przejawow troski i pamieci wobec czlowieka.
Tak samo jak odarowanie bukietem kwiatow ZYWEJ osoby, a nie zmarlej. Smiesza mnie znoszone narecza kwiatow na pogrzeby, gdy czesto jest tak, ze ten czlowiek w czasie, gdy ZYL, NIE otrzymal nigdy ani kwiatuszka.
Bluebell, masz rację, tak to własnie wygląda. Ogromne kosze kwiatów dla zmarłego, bo to widać. Inni patrzą. A za zycia nawet stokrotki. Papap.