Wczoraj i teraz
– Mniej mnie interesuje, co było kiedyś, bardziej, co jest dzisiaj i co – być może – stanie się jutro – mówiła Danuta, moja przyjaciółka ze studiów, jedyna, z którą utrzymuję kontakt, co znaczy, że spotykamy się raz w roku i czasami piszemy mejle.
Danuta zawsze była rozsądna w przeciwieństwie do mnie. Podziwiałam ją za to. Teraz widzę, że potrzebowałyśmy siebie, bo człowiek zawsze tęskni za tym, czego nie ma: ja za rozsądkiem, ona za szaleństwem. Obie jednak nie skarżymy się na karty, które dostałyśmy od losu, tylko gramy nimi najlepiej, jak potrafimy.
Piszę o Danucie, bo była moim gościem przez 3 dni. – To akurat tyle, byś się mną nie zmęczyła i bym jeszcze mogła z czystym sumieniem przyjechać – podsumowała, kiedy się żegnałyśmy.
Ma rację. Podobnie mawia moja siostra: – Ty się bardzo cieszysz, kiedy przyjeżdżam, ale jeszcze bardziej, kiedy wyjeżdżam.
Fajnie było z Danutą spacerować bez celu. Patrzeć na miasto (Katowice, Mikołów, Bytom), jak turystka, a nie mieszkanka. Poczuć się trochę, jak na wakacjach. Pić kawę w nieznanych knajpkach, wspominać minione na wesoło. Po raz któryś skonstatowałam, że pamięć robi z nami, co chce. Danuta miała swoją wersję wydarzeń, ja swoją, czasami tylko zdarzał się wspólny punkt.
Przywiozła mi pudło listów, które do niej pisałam od 1974 roku. Wszystkie ponumerowała (!) Zajrzałam tylko do kilku. Lata 1974-1975 – wszystkie listy radosne, o tym, jak rozwija się córeczka, jakie robi postępy. I o samotności. Konkretnie – o byciu samej. Listy o chorobach – przeziębieniach córeczki, które zawsze kończą się bólem ucha, także o moich infekcjach, kończących się zapaleniem krtani (pracowałam w szkole).
Wczoraj natomiast…wczoraj mój wnuk, Danielek, był pasowany na Kropeczkę w przedszkolu „Biedronka”. Śpiewał piosenkę „poszła Ola do przedszkola, zapomniała parasola…” tę samą, co jego mama w czasach, kiedy była przedszkolakiem. Oj, oj, łezka mi się zakręciła.
Teraz w pośpiechu zapisuję te słowa, bo tak już mam, że jak wyjeżdżam, to zawsze muszę coś zrobić, bez czego świat by się zawalił: a to kubki wstawić do zmywarki, a to biurko uprzątnąć, a to mejla napisać, a to do bloga zajrzeć.
W Krakowie na targach książki podpisuję swoje na stoisku Akapit Press, dziś o godz. 14.30-15.30. Jutro od 10.00-11.30. Dopiero tam zobaczę najnowszą powieść „Plotkarski SMS”, bo wprost z drukarni trafiła na targi. Zapraszam. Będzie mi miło.
7 komentarzy
Miłego pobytu na targach książki w Krakowie, pani Marto, i ciekawych Spotkań !
Co do postawy pani Danuty wobec przeszłości, to W.Faulkner uważał, iż przeszłość nigdy nie umiera, a nawet nie przemija … ….
Faulkner pisał także, ze miłość nie umiera, tylko odchodzi od tego, kto na nią nie zasługuje. Ale…czy trzeba zasłuzyć na miłość? Czy miłość jest za zasługi?
A ja wciąż zadaje sobie to pytanie, pani Marto.
Tylko odpowiedzi jakoś nie mam na nie …… ……..
Weszłam- zdezorientowałam się-opuściłam stronę-ponownie kliknęłam i uświadomiłam sobie, że obserwuję nową aranżację Pani blog’a. Spodobały mi się zmiany, a najbardziej zdjęcie. Ciekawe i oryginalne. Nie widziałam jeszcze nigdzie podobnego.
Trzeba z żywymi naprzód iść, Moniaczku.
Zgadzam się, bezsilne gniewy, próżny żal!
Świat pójdzie swoją drogą!
Dlatego codziennie toczę walkę ze swoim komputerem i jego wybrykami, by choć trochę zyskać nad nim panowanie.
Buźka, Moniaczku.