Po wakacjach
Czy urloppisarza jest taki jaki urlop niepiszących?
Nie sądzę, bopisarz nawet, kiedy leży do góry dnem pod palmą, nad Sekwaną lub gdziekolwiek,to i tak pisze, choć nie pisze. Jak ma wyfrunąć ze swojej nieustająco piszącejgłowy? Nawet jeśli nie robi na bieżąco notatek, to i tak odkłada obserwacje ichowa w jakimś tajemnym pliku w głowie. Nie wiadomo, kiedy z niego skorzysta,ale to się stanie wcześniej czy później.
Koniec wakacji.Nareszcie (hehhe). Wróciłam, tym razem z Paryża.
Chyba po razpierwszy od początku do końca pobytu byłam bez planu. Czyli najzwyczajniej tammieszkałam. Leniwie. Większość godzin spędzając, rzecz jasna, poza domem, bonie po to się wyjeżdża, by siedzieć w czterech ścianach. Paryski klimat jest dlamnie zbawienny.
Kiedy myję tamręce, nieustająco się dziwię, że nie leci z nich czarna woda. Nie zmieniamubrań w upale co kilka godzin, bo nie są ani przepocone, ani brudne. Dlaniewtajemniczonych dodam, że mieszkam od urodzenia w Katowicach.
Nieustającopodziwiałam, jak mieszkańcy Paryża wypoczywają.
Pracują od ranado późnego popołudnia (z obowiązkową przerwą na lunch), ale po pracy nie gnająod razu do domu. Spotykają się w parkach, nad rzeką. Leżą na trawnikach, dzieciwokół hasają. Jedzą, piją, lulki palą. Taki nieustający piknik. Koniecznie zwinem. Panuje moda na różowe. Cudny jest widok odpoczywających nad Sekwaną,przy kanałach, na betonie. Rozkładają wiktuały na szerokim szalu, chuście.Rozmawiają, cieszą się, także tańczą.
U nas nie możnanapić się wina w parku ze swojej butelki. Właśnie przeczytałam, że strażmiejska skasowała mandatów za 9 milionów złotych. Jeśli w polskim parkuorganizowany jest festyn, to piwsko leje się beczkami. Ale kupuje się je wspecjalnie na tę okazję zainstalowanych ogródkach piwnych. A potem odbywa się tajemne wydalanie w krzakach.
Ciekawe, co bybyło, gdybym spotkała się z przyjaciółmi na Muchowcu i zrobiła śniadanie natrawie z butelką czerwonego wina? Nie ukrywając, że wino, to wino.
7 komentarzy
Nie pamiętam już czy na obrazach Maneta i Moneta było jakieś wino, ale zanim te obrazy namalowali była rewolucja francuska. Z uwagi na powyższe, uważam, że pomysł należy odłożyć do następnego roku. Pa, Iza.
Marto Kochana! – jak sobie przypomnę moje pobyty w Paryżu… – a były to dłuższe ” wakacje „, bo trwały kilka miesięcy. To przypominam sobie, że robiły na mnie, piorunujące wrażenie, nie tylko klimaty, otoczenie i atmosfera ( było to w początku lat 90-tych – ubiegłego wieku ), ale mnóstwo towaru w sklepach. Pamiętam, że w lutym była obniżka cen ( 50% ) w sklepach dość drogich. Kupiłam sobie trzy piękne swetry i leginsy, które mam do dzisiaj. Różowe wino, nawet to nie z najwyższej półki – bardzo mi smakowało. Było delikatne i do wszystkiego pasowało ( chodzi mi o posiłki ). Chciałabym jeszcze, chociaż raz, tam pojechać i powspominać, chodząc po ulicach Paryża – czy takie samo wrażenie będzie na mnie robiło. Bo teraz u nas jest w sklepach też dużo towarów. Ale, jak sama, wspomniałaś daleko nam do tamtych klimatów i kultury.Pozdrawiam, K.
Pierwszy paszport mialam w roku 1991. Pojechalam do Wiednia. O Paryż nie sniłam wowczas. O tak wielu miastach nie snilam, a zobaczylam. Pozdrawiam.
Krysiu, zamieszczalam juz dwa razy odpowiedz na Twoj komentarz, ale jej nie widac. Onet się „naprawia”. POnoc od wrzesnia bedzie wszytsko nowe. Pozdrawiam.
Bardzo podobają mi się Pani słowa na temat urlopu pisarza. Też piszę, ale przeważnie dla siebie. Jednak przebywając na wakacjach zdarza mi się mieć kilka dobrych pomysłów, które albo zapamiętuję, albo zapisuję. Wydaje mi się, że jest to coś pięknego i niesamowitego.www.zephir.blog.onet.pl
Pani Marto, gdy pisze Pani o tej umiejetnosci zabawy u Francuzow , to nawet w ciezszych czasach, jak na przyklad tuz przed II wojna swiatowa, czy tuz po wojnie, w latach 40-tych, Francuzi mieli taka chec do cieszenia sie, do spiewu, wystepow, do rozbudowanego zycia w kregu swojej spolecznosci, i to daleko poza Paryzem. Mam szczescie rozmawiac ze starszymi osobami, ktore jako dzieci przebywaly przed wojna we Francji, a takze jeszcze do poczatku lat 50-tych. Na przyklad w okolicach Dijon, Autun. I ciagle jest w tych ludziach tesknota, nostalgia za ta atmosfera, ktora mozliwa jest tylko TAM. Przynajmniej dla nich tak juz zostalo w lpamieci.
Pani Martuniu Kochana! Trzymam w reku pierwsze tego roku wydanie „Migotania”!!! Pani Marto!!…Gazeta Literacka dotarla tu,na poludnie Europy.Jaki jestem zachwycony.A wlasciwie to tylko zacytuje jeden z tytulow „Popraw sie stary moj kompanie”,co jest niejako kluczem naszej” znajomosci”Pani Martuniu,sciskam Pania mocno i pozdrawiam moim sercem pulsujacym.