Zawodzie i „Zawodziański Laur”
Budynek, w którym mieści się domkultury w Katowicach-Zawodziu jest stary, z roku 1901. Od początku służyłmieszkańcom dzielnicy, położonej nad rzeką Rawą, bo Katowice mają rzekę, ajakże, kiedyś w niej ponoć pływały ryby, teraz jest ona ściekiem. Władze miastapróbują ją rewitalizować, na Zawodziu powstało nawet osiedle z widokiem naRAWĘ, a deptak wokół niej nazwano Bulwarami nad Rawą. Cóż tego, że tamśmierdzi, hehe.
Budynek, w którym mieści się dom kulturyod zawsze był miejscem spędzania wolnego czasu i organizowano w nim różneimprezy kulturalne. O działalności obecnego domu kultury można przeczytać nastronie internetowej placówki, jeśli kto ciekaw.
Wspominam o nim, bo tam od 11 latorganizowany jest ogólnopolski konkurs poetycki „ O Laur Zawodziański”. Jakojurorka tegoż konkursu przekonywałam dyrekcję od lat, by wydać antologięwierszy nagrodzonych, bo co zapisane, to przyklepane. Verba volant, scripta manent– słowa ulatują, pismo pozostaje. W gwarze śląskiej brzmiałoby to „godkaprzepadnie, ostanie ino to, co naszkryflomy”.
I oto jest książka, antologia, wktórej zebrano nagrodzone wiersze z 10.lat. Tytuł „Nie noszę bransoletek”pochodzi z wiersza Zofii Marduły z Rudy Sląskiej. Napracowała się KamilaJelińska przy redakcji, napracowała się kierowniczka Anna Jarząbek-Szołtysik.Janusz Stobińśki zaprojektował okładkę, ja napisałam wstęp. Jak dobrze teraz spojrzeć na książkę, namacalny dowódistnienia konkursu, w którym jeden z nadesłanych wierszy miał dotyczyć kobietyw realiach codzienności. Jak dobrze przeczytać wiersze, pisane w różnych poetykach, przypomnieć sobieokoliczności towarzyszące wręczaniu nagród. Zobaczyć czarno na białym nazwiskapoetów, którzy w konkursie zdobywali pierwsze szlify, a dziś są autoramiwydanych książek poetyckich:
Krystyna Borkowska, Roma Jegor, AnnaAlochno-Janas, Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz, Wiesław Sterniczuk, HannaDikta.
Wczoraj wręczyłam nagrody w XIedycji konkursu. Główną zdobyła Mirosława Pajewska. Jej wiersz „Ciarki” takijest, że ciarki przechodzą po plecach. Laureaci otrzymali w prezencie wydanąantologię. Potem słuchaliśmy koncertu Michała Masłonia. Śpiewał z zespołem, wktórym była niesamowita dziewczyna, grająca na gitarze basowej. Jakże ona sięporuszała. Nie mogłam od niej oczu oderwać. Janusz też, bo on tak ma, że kiedywidzi wiolonczelistkę lub basistkę, to ma maślane oczka. Zrobił dziewczyniepiękne fotki, a potem odwieźliśmy ją na dworzec, bo wieczorem miała koncert wKrakowie. I tylu młodych, zdolnych ludzi przewija się przez tenże dom kultury.Może kiedyś usłyszy o nich świat nieco szerszy niż ten nad Rawą.
3 komentarze
I ja tam bylem i basistki nuty pilem. A coz to za gitarzystka! Zjawa!
Bardzo jestem ciekawa tych wierszy. Mysle, ze tomik bedzie dostepny szerzej.
Bardzo jestem ciekawa tych wierszy. Mysle, ze tomik bedzie dostepny szerzej.