No cóż, żeze Szwecji
Nigdy mnie nie ciągnęło na Północ, aż tu nagle niespodzianka, do tej pory niepotrafię pojąć, jak to się stało, że tak szybko podjęłam decyzję, że kupiłambilety na samolot za 4 złote; cuda się zdarzają, nawet takim niedowiarkom, jakja.
I oto od tygodnia jestem w Malmo.
Poznaję to sterylne miasto i nie mogę się nadziwić, gdzie są ludzie. Okna bezfiran, ogromne, aby jak najwięcej światła wyłapać. Samochodów mało, przestrzeniza dużo. Spokój, cisza, parki, łąki wokół, dzikie króliczki hasają, gęsikanadyjskie gęgają, mewy skrzeczą, kaczki kaczą. Samochody pochowane naparkingach podziemnych lub naziemnych, ulice puste. Wiatr wieje, słońce świeci,krzywy wieżowiec, zakręcony na maksa, Turning Torso, króluje nad miastem iniezły to dla mnie punkt orientacyjny.
Ludzie jeżdżą na rowerach lub biegają albo przygotowują jachty do rejsu.Uśmiechnięci, spokojni i nijak nie widać w nich skazy depresyjnej, o czym takdużo czytałam ostatnio w prasie. Dzieciaki są wożone w wózkach przymocowanych zprzodu do rowerów. Pięcioro dzieci do jednego wózka zabiera przedszkolanka izawozi do parku czy na plac zabaw.
W Lund, miasteczku uniwersyteckim, odległym o 20 km od Malmo, równiesielsko, choć już mniej sterylnie, bo ton nadają studenci. Rozsiadają się natrawnikach i w małych grupach odbywają ćwiczenia, dyskutują, notują, każdy zlaptopem na kolanach. W porze lunchu zajadają kanapki, siedząc pod drzewami.Cudne to miasteczko. Odnalazłam dom Strindberga, mały,
niepozorny. Zaglądam do każdej księgarni i podziwiam kunszt edytorski książekdla dzieci.
Tęsknię za moimi wnukami, byłoby im tu dobrze – pomyślałam, spacerując poszerokich łąkach w parku i karmiąc kaczki nad kanałem.
Długim mostem, Oresundsbron, i podmorskim tunelem ( w sumie 20 km)dojeżdżam do Kopenhagi i już jestem w bardzo innym kraju, gdzie więcejzabytków, starych kamienic, królewskie pałace i boska opera, wyrastająca zmorza.
Pozdrawiam Czytelnikow.
CDNN
1 komentarz
Pani Marto, czy zajrzala Pani do szwedzkich bibliotek ? Przypuszczam, ze to prawdziwy raj.