Nieśpiesznie, domowo i basenowo
Lubię tak, nieśpiesznie.
Ale też nieślamazarnie.
Obudzić się o 6. 15 i czytać włóżku, popijając kawę.
Skończyłam właśnie lekturę „Przypadekto nie wszystko”, autobiograficzną opowieść Elliota Aronsona, psychologa społecznego.Mało wiedziałam o tej dziedzinie psychologii. Spodobało mi się, w jaki sposób psychologiaspołeczna pozwalała przyjmować inną perspektywę i nie mylić tego, co czuje sięteraz, z tym, co kiedyś, a to z kolei neutralizuje impuls do odczuwaniagniewu za przeszłość.
Przekonują mnie rozważania o tym, że realizowaniepragnień nie jest tylko kwestią przypadku, ani materiału genetycznego, który narzucaograniczenia, ale też własnej desperacji, pracy, rozwoju, kontaktówtowarzyskich, uporu, konsekwencji. Moje życie jest tego przykładem, tym niemniej dobrze znaleźć potwierdzenie w naukowych eksperymentach.
To optymistyczne, że jeśli nawet zostaliśmy „uszkodzeni”w dzieciństwie, to dzięki pracy nad sobą możemy to uszkodzeniezłagodzić, stanąć na własnych nogach, rozbudzić w sobie pasję.
Trafiłam też narozdział o funkcjonowaniu plotki.
Wprawdzie powieść „Cafe Plotka” już napisałam(ukaże się pod koniec kwietnia tego roku), ale ponieważ przymierzam się dodrugiej części, więc zapamiętam uwagi Aronosna.
Słońce za oknem, kwiaty naparapecie kwitną bujnie.
„Buraczki” od Małgosi i Adasia Rozewiczów, które impodkradłam lekko zdechnięte, rozbujały się niesamowicie. Poza tym orchidee,prezent od Czytelników z zeszłorocznych spotkań autorskich, po prostu oszalały.Nawet „gwiazda betlejemska” nie traci czerwieni.
Żeby mi nie było jednak za dobrze,pójdę zaraz na zastrzyk (to 6.tydzień kuracji). Ciągle widzę zdziwione oczymojego wnuka i jego otwartą ze zdziwienia buzię, a może z podziwu dla babci. Kiedybył ostatnio u mnie, bardzo chciał zobaczyć, jak pielęgniarka robi zastrzyk,więc wbrew rozsądkowi (hi hi) pozwoliłam. Teraz jestem babcią, która niepłacze.
Zaraz po zastrzyku na basenpojadę, a tam solankowe jacuzzi, co lubię najbardziej, bicze wodne (tzw.tunel), no i duży basen, którego unikam, wybierając mały. Nie w każdejdziedzinie muszę być do przodu.
W tym czasie Januszek zrobiprzednią pieczeń w ziołach.
Na razie siedzi w swojej dziuplii „robi” mi koncert z najwspanialszych arii świata. Po wczorajszym „Jarocinie”to wielka ulga.
6 komentarzy
Rozwijanie pasji może być też czymś równie fascynującym przeżyciem. :)Pozdrawiam cieplutko. :)www.sasha90.blog.onet.pl
Pani Marto, zastanawiam sie, czy bylibysmy lepsi, gdyby nie bylo dziecinstwa. W dziecinstwie mozemy zostac „uszkodzeni”, jak Pani pisze, ale tez jesli do 14 roku zycia nie rozwinie w sobie dziecko umiejetnosci manipulowania innymi, to zdane jest potem na laske innych. A moze przesadza; to tak troche prowokacyjnie i bez przekonania napisalam. Ale na pewno za wszystkie uszkodzenia dziecka ostatecznie odpowiedzialni sa rodzice; a moze nie mam racji. Zbyt proste ???
Zgadzam się! Pozdrawiam, Krystyna
Serdecznie polecam widget na bloga, do wyliczania biorytmów. http://biorytm.net
Wiec zapraszamy, kiedy tylko chcecie, Wpadajcie z Januszem i podkradajcie „troche zielonego” SciskamyMalgosia & Adam
Wiec zapraszamy, kiedy tylko chcecie, Wpadajcie z Januszem i podkradajcie „troche zielonego” SciskamyMalgosia & Adam