Poświątecznie, leniwie, boleśnie
Święta, święta i po świętach –mówiła moja mama.
Nasze święta były białe, czyste,śniegowe. Wprawdzie w Wiśle samej śniegu tyle, co kot napłakał, ale wystarczyłopodejść wyżej, by świat pojaśniał. Wystarczyło wjechać na Kubalonkę, by bielibyło jeszcze więcej. A stąd zaledwie 2, 5 km do Stecówki, gdzie już zima nacałego. Sportów zimowych nie uprawiam i bynajmniej mi nie żal. Góry uwielbiampodziwiać z tarasu i przy tym pozostanę. Spacerować lubię po płaskim terenie iwtedy niestraszne mi kilometry. Tak więc i na tę Stecówkę koniki mniezaciągnęły.
Teraz znów w domu, poświątecznie,leniwie. Domek wysprzątany, cieplutko, milutko, lodówka ciągle pełna, tylko resztkiszarlotki i ciasta bakaliowego, które piekę dwa razy w roku, dojedzone. Tobynajmniej nie moja zasługa, tylko Januszka, który najmniejszemu okruchowi nieprzepuści. Ja dojadam ryby.
Tylko Mordek, biedaczek, nic niezajada. Jest na diecie.
Był przez kilka dni pod opiekąIlonki i wrócił osowiały, nie pozwolił się głaskać, szczególnie po lewymbiodrze. Pojechałam z nim do lecznicy, a tam od razu lekarz zawyrokował, żeMordas się bezczelnie przejadł. To straszny łakomczuch. Dostaje jeść raz dziennie,czasem do tego psi przysmak, prawie nigdy słodyczy. Może podczas świąt capnąłco z pańskiego stołu. Prześwietlono go. Dostał zastrzyk rozkurczowy. Zawiązanomu śliczną czerwoną kokardkę na nodze. Poczuł się trochę lepiej. Nawet Januszsię nad nim użala i wychodzi co trzy godziny z nadzieją, że pies się wypróżni.Ale Mordasowi to nie w głowie do tej pory.
Posłałam wnukom fotkę psa. Agatkaopowiedziała historię chorego Mordka i kończąc zapytała: I jaki z tego wniosek,chłopaki. Liczyła na to, że chłopaki powiedzą: jak się je za dużo słodyczy, topotem boli brzuch i trzeba iść do lekarza.
Aduś (3 latka w styczniu) od razuzaskoczył: Jak się będzie jeść za dużo czekolady, to potem zawiążą na nodzeczerwoną kokardkę.
17 komentarzy
No tak! Nie dziwi mnie to, bo- zawsze liczymy na to, że nasi mężczyźni powiedzą coś – czego oczekujemy, a oni, jak zwykle nas zaskakują ( niemile najczęściej ). Podobnie miałam w wigilię. Byłam zmęczona przygotowaniami, i nie chciało mi się już robić kolejnej potrawy ( ryby smażonej ), bo sama takiej nie jem – tłumacząc, że nie mam – wolnej, dużej patelni, tylko małą na 3 kawałki ryby. Ale moi mężczyźni ( mąż i syn ), nie wykazali żadnej troski o moje samopoczucie ( nic nie – wykumali ), prosząc o usmażenie tych 3 kawałków. Cała troska, tylko – o SIEBIE! – niestety. Teraz wiem, kiedy emocje opały, że to moja wina, bo powinnam – powiedzieć, że mi się nie chce smażyć tej ryby, bo jestem zmęczona! – Ale, istnieje – niebezpieczeństwo, że nie przejęli by się tym tak samo, jak brakiem większej patelni, a to byłoby, dla mnie, bardziej przykre. I w ten prosty sposób ukrywamy swoje – prawdziwe reakcje. A ” faceci ” – tak mają, że nie ” kumają „!Pozdrawiam, KrystynaPS. Marto, najbliższe nasze plany na wyjazd, to pewnie – WISŁA, po obejrzeniu pensjonatu, jaki tam funkcjonuje. I pięknych okolic, które kiedyś Włodek już miał okazję obejrzeć.
A moze mezczyzni raczej kumaja tylko wygodnie im przybierac pozy, ze nie kumaja. Tez sposob dobry moze czasem byc, no nie ?
A moze powinnas podzielić obowiązki? Od samego poczatku ustalic, ze rybę oni smażą? Facetom trzeba dawać jasne przekazy. Nie ma co liczyć na to, że się domyślą. A tak – to oni mieli prawo odczuwac zal za rybą w wigilię. Przeciez to jednak wigilijna głowna potrawa, wiec co z tego, ze Ty jej nie jadasz. Sciskam WAS po świątecznie i noworocznie.
Tak, Marto – masz rację, ale gdybym kazała któremuś z obecnych mężczyzn – usmażyć tę rybę, to dłużej bym po tym sprzątała niż sama ją smażyła. Wolę sama, i w tym momencie – przegrywam! Bo wolę – WSZYSTKO! – zrobić sama. Chodziło mi o ich ” współczucie ” – współodczuwanie, bo kiedy tyle zrobiłam, a – ta, ” cholerna – smażona ryba „, mimo wszystko, jest dla nich ważniejsza – niż moje samopoczucie, to to jest przykre! Po prostu – PRZYKRE!Może to zabrzmi – brutalnie, ale, po przeczytaniu artykułu, na temat – wyrodnej matki, i nieczułego – ojca. Powiem, że są znacznie gorsze rzeczy, które potrafią robić rodzice – własnym dzieciom. Co nie znaczy, że Kasia ( bohaterka artykułu ), nie ma prawa, do – nie szanowania, i nie kochania, swoich rodziców, ani pamięci po nich.Pozdrawiam, Krystyna
Pani Marto, bolesnie przezywam problemy Mordasa, i oby juz byl zdrowy !
Blubell. Ordas dochodzi do siebie. Juz ma ochotę coś zjesc i merda ogonkiem. Ale jeszcze mu daleko do zwykłej radości Mordaska.
Zupełnie nie na temat i być może zburzę tym poświąteczny nastrój, ale przeczytajcie. To jedna z wielu historii o jakich pisała Alice Miller w swoich książkach. Mimo tematu pozdrawiam ciepło. http://zdrowie.onet.pl/psychologia/nie-kocham-cie-mamo,1,4974642,artykul.html
LUsia. Tak, przeczytalam ten artykuł z samego rana, wrzuciłam na Facebook. Przerazające, jak wiele jest taki relacji, takich morderczych matek i cierpiących corek, ktore byc moze staną się „morderczymi” matkami. Bo krzywdzeni i ponizeni krzywdzą i poniżają. Mogą stac się takie same, jesli nie postawią granic, jesli nie odetną się zdecydowanie, jak bohaterka tej opowieści. Nie ma innego wyjścia, jak wyrazne GRANICE i określenie swojego terytorium. Bezwzględnie. Szantaz emocjononalny to SZANTAŻ. Pod artykułem jest juz prawie 700 podobnych historii. A kazda tak samo bolesna.
Tez przeczytalam artykul; naduzycia emocjonalne … ….. Ile osob przezywa takie relacje z matka lub ojcem, ilebolu ile rozpaczy, ile zmarnowanych istnien; ale tez ile zmagania sie z takimi sytuacjami, ile prob, aby wyjsc z matni, ile wlozonego wysilku, wiary, ze bedzie zmiana na lepsze, i tez pewnie wiele zwyciestw wsrod tych zmagan. Ciezko to wypowiedziec, tak sadze.mjbc
” Wiele zwycięstw wśród tych zmagań ” ?! – Chyba nie wiesz, że w takich przypadkach nie ma czegoś takiego, jak – zwycięstwo! Bo to pozostaje na całe życie, w tej – ” paskudnej ludzkiej pamięci „! Kasia ( bohaterka artykułu ), pisze, że się uporała z tymi lękami po śmierci swojej matki? – Ale pozostała – TRAUMA, która zawsze będzie jej towarzyszyć. Do końca swoich dni! Bo, tak, jak śmierć jej matki, wyzwoliła ją z patrzenia na nią, to jej ból, z powodu – nieczułego ojca, jest bólem silniejszym, cyt. „Nigdy mnie ze sobą nie zabrał „. !!! Bezbronnemu dziecku, wystarczy, że ma oparcie chociaż w jednym z rodziców. W tym przypadku – ojciec Kasi, nie sprostał – roli ojca, ani roli męża, dla jej matki. Miałam nawet ” sprzeczkę ” z Włodkiem ( mężem ), który po przeczytaniu tego artykułu, usiłował bronić, zachowania – ojca Kasi. Ale przyznał mi rację, że ojciec powinien otoczyć córkę większą troską, a nie wychodzić z domu, kiedy córka, i jego żona – potrzebują pomocy. Bo trudno nie przyznać, że – mama Kasi, potrzebowała – pomocy. Cała rodzina potrzebowała pomocy! Tylko z pewnością nie od 6 letniej córki. A ojciec zachował się w tej sytuacji, zupełnie – NIE! ODPOWIEDZIALNIE!Krystyna
Masz rację! Tez tak myslę: wszyscy potrzebowali pomocy, ale nie od 6-letniego dziecka.
Jak się czuje Mordas ?:)
Mordas Ok, znow jest Mordaskiem.
Zajrzę tu już w Nowym 2012 Roku, a więc składam Pani, Pani Marto, szczere, dobre życzenia na ten nadchodzący rok. Wszelkiego dobra !Proszę delikatnie ucałować w główkę Mordaska ode mnie !!!
No tak, dzieci zawsze znajdują sedno. W Nowym Roku życzę samych szczęśliwych chwil, kolejnych wspaniałych pomysłów na książki, zdrowia i zadowolenia z życia i oby jak najmniej tego „boleśnie” we wszystkich aspektach życia, a dla Mordaska jak najwięcej uścisków i głaskania.
Pani Marto, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Zdrowia, szczęścia i samych słonecznych dni. Ania
Okolice Kubalonki, szczególnie Olecki pięknie wyglądały pod koniec tego roku:)