Kup pani, święta idą!
– Kuppani, święta idą – to w naszej rodzinie hasło wywoławcze.
Przedlaty stała pod „Zenitem” w Katowicach, skośnooka kobiecina i trzymała w rękunowe, kolorowe reklamówki. – Kuppani, święta idą – zachęcała do ich kupowania zachęcała.
Wtedy reklamówka tobył cymes, jak najlepsza torba. Nie wyrzucało się, była to torba wielokrotnegoużytku. Te ładniejsze były paradne, do specjalnych celów.
Kiedybyłam w Moskwie, w czasie zimy stulecia (rok 1979), brakowało mi naszychreklamówek, do których można byłoby zapakować zakupy. Kupowało się rybę isprzedawca najchętniej by ją dał do ręki. Nie zapakuje mi pan? Zapakuję, aleniech pani sobie kupi gazetę.
Święta byłynajprawdziwsze i najpiękniejsze,kiedy dziewczynki chodziły do szkoły i mieszkaliśmy wszyscy razem, z ich ojcem ,a moim mężem pierwszym i drugim. Wszystkie przygotowania miały SENS. Byłonajprawdziwsze oczekiwanie na kolację, na 12 potraw, na prezenty, na choinkę, która ubierana była wwigilijne dopołudnie. Ileż to było pracy, przygotowań. Wszyscy się włączali,każdy wiedział, co ma robić. Na koniec przychodziła babcia, wystrojona, w białąbluzkę z żabotem, sadowiła się za stołem i to był znak, że można wieczerzać.
Byłachwila wzruszeń przy życzeniach, potem chwile żartów także, bo zawsze się cośprzewróciło, potłukło, spadło. Kto to zrobił? Oczywiście nikt z obecnych. Zawszewinien był Dżordż. Zły albo dobry duszek naszego domu. Na niego można byłozrzucić każdą winę. To nie ja, to Dżordż. No i napięcie rozładowane.
Terazjest inaczej.
Już nietak, jak było. Już bez tych wielkich emocji.
Ale teżdobrze.
Choinkajuż stoi od tygodnia, malutka, także girlandy.
Wszystko oświetlone.
Wieczerzamyw najściślejszym gronie, każda rodzinka w swoim.
Spotykamysię w święta, na dwa dni, wszyscy, w sumie 16 osób.
Będą tepotrawy, którymi każdy z domów się szczyci.
Będziekulig, śnieg pada.
Wgórach go będzie jeszcze więcej.
Dużoradości, bieganiny szczebiotu dzieci.
Będąkolędy, wśród nich moja ulubiona, portugalska, radosna, szalona, aż się tańczyćchce, bo Chrystus się narodził. Refren: Jak się nie napiję, to skonam – małojest polski i nie pasuje do wigilijnych polskich klimatów, które są koturnowe,ale co tam, trzeba się weselić, więc można i radośnie kolędować, nie tylkozawodzić.
5 komentarzy
Pani Marto, czytam właśnie niezwykłej piękności eseje Adama Zagajewskiego „Lekka przesada”, i oto co znalazłam o obchodzeniu Wigilii: „[…] Domy i mieszkania zamieniają się w twierdze rodzinnego egoizmu, rodzinnej miłości, jeśli chcecie. Ludzie samotni muszą wtedy przeżywać tortury, jeśli nie zostaną zaproszeni przez którąś z rodzin … […] Kraków pustoszeje. Wieczór wigilijny, około siódmej: miasto zupełnie puste. […] Nagle atmosfera zupełnie wojenna. […]”Można i tak widzieć ten wieczór …
Pani Martuniu,spelnienia wszystkich swiatecznych radosci,nadziei i marzen…niech pachnie choinka i smakuja potrawy i niech delikatny powiew hiszpanskiego slonca owieje Pani Serce…Na Swieta Pani i Calej Rodzinie———Jaroslaw
Panie Jarosławie, dziękuję. Jaki Pan dobry dla mnie. I Panu najlepszego!
Pani Marto, życzę Pani wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku, zdrowia, spełnienia wszystkich marzeń i radości. Serdecznie pozdrawiam, Ania.
Aniu, dziękuję, Odwzajemniam życzenia. Najlepszego.