Lipcowa Lipowa deszczowa
Zalało, rozerwało drogę, wypłukało ścieżkę rowerową,zerwało most.
Taki jest początek weekendu, który miał być upalny,trzydziestostopniowy.
Dom stoi na wzgórzu, rzeczka płynie poniżej, tutajjeszcze nigdy nie doszła, ale kto wie. Tamtego mostu też nigdy nie zrywało, anagle, w ciągu kilku godzin został wchłonięty razem z kawałkiem drogi.
Siedzę więc przed kominkiem i czytam. I czytam.
Nie wiem nawet, czy uda mi się wrzucić tę informacjędo bloga, bo komputer łapie sygnał tylko na samej górze domu i to na krótko.
Nadzieję miałam na wygrzanie kości w słońcu.
Muszę się zadowolić wygrzewaniem przy kominku.
A góry podziwiam, jak lubię: z tarasu. Mokrego.
Podobne
in 2 lipca 2011
/ 1091 Views
2 komentarze
…..bo to Aniołki płaczą z Nieba ale z radości widząc Pani kolejną książke 😉 ich radości nie ma końca dlatego pada i pada … 😉 więc na tym tarasie z którego Pani podziwia ten mokry świat proszę się do nich uśmiechnąć w „ramach rewanżu” 🙂 pozdrawiam z mokrego Lubasza 🙂
Przyjemnego wypoczynku Marto, pomimo deszczu. U nas dziś było trochę pochmurnie, trochę słonecznie, i muzycznie – w całym mieście na ulicach grały różne zespoły, niektóre naprawdę dobrze, najfajniejszy był taki zespół klezmerski, w którym wszyscy muzycy mieli jakieś dobre 2 metry wzrostu. Pozdrowienia od Ireny, spotkałyśmy się dzisiaj w naszej stałej kawiarni na „klachy”. Ode mnie, oczywiście, też!