18., a więc „dorosła” Wiosna Literacka w Słupsku trwa.
To impreza, w której uczestniczę już po raz czwarty lub piąty. Po raz pierwszy przyjechałam tutaj w 1998 roku i zapamiętano mnie jako zwiewną kobietę w kapeluszu. Teraz bliżej mi do „Karoliny XL” niż do zwiewności. No, cóż, taki life, któremu jakoś się nie przeciwstawiam. W podróż pociągiem z przesiadkami i walizką nie zabieram też kapelusza. Przy moim topornym kręgosłupie trudno byłoby mi okiełznać falbaniastą spódnicę, kapelusz, walizę, także torbę zwisającą z ramienia.
Ale za to w duszy ciągle maj.
Wczoraj z Basią Kosmowską spacer po plaży.
Nawet wiatr ustał i słońce się przebiło.
Dziś emocjonujące spotkania w Bytowie. Jedno dla młodzieży ze szkół zawodowych ponadgimnazjalnych. Owszem, ciekawscy byli. „Pomiędzy” powiedziałam, że mam trzy siostry. Tylko? Nas jest ośmioro, a nas jedenaścioro – mówi subtelna nastolatka.
Ależ trzeba być krzepką kobietą, by urodzić i wychować tyle dzieci, mówię, bo nic innego mi nie przychodzi do głowy. Ile lat ma mama, dopytuję wścibsko. Umarła, mówi dziewczyna. Miała 54 lata. Tata też nie żyje.
Milknę.
Dziewczyna dyskretnie wyciera łzę, koleżanka ją przytula.
Inna opowiada, jak umierał jej tata.
Płynie opowieść.
Już tylko słucham.
Słucham i myślę, że nie mam nic do powiedzenia.
I jedyne co mogę, to posłuchać.
Drugie spotkanie mam na zamku, dla tzw. dorosłych.
Dobrze, że pomiędzy mogę się wyciszyć i przestawić na inną rozmowę, choć tamta we mnie dźwięczy i dźwięczy.
Na zamku się mądruję i udaję, że wiem, jak żyć.
Paniom podoba się mój dekalog wyzwolonej kobiety.
Opowiadam tak, jakbym smacznie jadła banana w sosie czekoladowym.
Wiem jednak, że za każdym przykazaniem tkwią lata moich doświadczeń.
Znajomi mówią, ze jestem kolczasta, wtrąca jedna z pań. A to nie kolce, tylko moja pestka.
Tak, przytakuję, mądrze to nazwała, rzeczywiście – u mnie też pestka, a nie kolce, konstatuję.
Do hotelu przywozi mnie pan Stanisław.
Nie odzywam się, więc i on nie opowiada mi dowcipów.
Myślę o tym, że chciałam przytulić tamtą płaczącą dziewczynę.
Dlaczego tego nie zrobiłam, choć chciałam?
Inne
14 komentarzy
No właśnie, właściwie dlaczego tak często powstrzymujemy, gasimy i hamujemy w sobie te naturalne, spontaniczne i szczere odruchy? Przecież one są potrzebne także nam samym, oczyszczają nas, sprawiają że odchodzi to całe napięcie, znaczą więcej niż najmądrzejsze słowa…Taaa. Tylko co potem? Potem jakie słowa?
kurcze! jak to się stało,że Pani nie czytałam?!skończę M.Szwaję i poszukam M.Fox!pozdrawiamwww.domwwistce.blog.onet.pl
Oo! Pani Marta Fox i pani Barbara Kosmowska to moje 2 ulubione pisarki ! pozdrawiam sercecznie !
POzdrawiam, Lauro, zaraz powiem to Basi.
a przytulenie to najlepsza forma podziękowania za obecnośc…. ja tez niedawno byłam własnie 'tamtą dziewczyną’ płacząca…. wiem jak bardzo ciepło na sercu gdy ktoś obejmuje Nas swoimi ramionami….Pani Marto jest Pani cudowna, ale Pani o tym wie prawda?;)
Przypuszczam, Marto, że Twoja delikatność, sprawiła, że tej dziewczyny, nie przytuliłaś. I sądzę, że obawa przed jej reakcją. Różnie na takie odruchy reagują osoby, które doświadczyło życie. Tym bardziej, że przy jej koleżankach i kolegach. Zachowałaś się, tak, jak dyktowało Ci serce. Dlatego nie wyrzucaj sobie, że chciałaś, ale nie zrobiłaś tego. Pozdrawiam, KrystynaPS. O mały włos, a może spacerowalibyśmy z Włodkiem tą samą plażą, co Ty – Marto i Basia. Wybieraliśmy się do Słupska na SWL, ale, jak to zwykle bywa, nie zawsze plany się… ? Wczoraj miałam mały zabieg na moim, tak, jak u Ciebie – opornym kręgosłupie. A i Włodek w sobotę przyszedł z redakcji taki przeziębiony, że tylko łóżko, herbatka z cytrynką i dobry rosołek. Mam nadzieję, że chociaż uda Ci się pozdrowić, od nas Basię i Daniela? Wybieramy się do Ustki w sobotę, bo zapowiadają piękną pogodę do końca maja, ale Was już tam – niestety nie będzie. WIELKA SZKODA! K.
Masz rację, krYSIU, analizuję siebie i moze tak bylo. Ciagle uczę się pokory. Basię pozdrawię za chwilę, przy sniadanku.
utożsamiam się z tą nastolatką. W pełni ją rozumiem….mam 30 lat, niby dojrzała, dorosła kobieta. Bzdura!!! cztery lata temu zmarła moja mama, 26 lat temu mój ojciec. Czuję się jakby umarła połowa mnie. Wiem że jestem inna. Czuję straszną pustkę. Niestety tego nikt nie jest w stanie zrozumieć. Mam potrzebę jak mała dziewczynka by mnie ktoś przytulił, niestety nikt nie zastąpi ramion, zapachu mamy….
Martusiu, proszę, przekaż ode mnie całusy Basi Kosmowskiej, którą też uwielbiam.
Wandulinko, za 10 minut to zrobię, sciskam.
Niektórych rzeczy nie da się cofnąć i choć pragnęła Pani przytulić zapłakaną dziewczynę, to samą postawą dała Pani odnieść wrażenie osoby współodczuwającej. Nastolatka na pewno dobrze Panią zapamiętała. A same wyrzuty sumienia świadczą o tym, że jest Pani dobrym człowiekiem
Moniaczku, buźka.Ciągle myslę o tych dziewczynach i zapewne o to w zyciu takze chodzi, by uczyć się pokory dzieki innym.
moim zdaniem to dobra historia na powiesc pani marto !
Martuniu, mam ksiazke Pani Aleksandry o Wankowiczu i czasami do niej wracam. Bylam ciekawa, co dzieje sie z Ola i jej synkiem. Ciesze sie na wpis o spotkaniu. A moze wiesz, co dzialo sie z córka Magdaleny Samozwaniec. Jakos tak o niej nic nie slychac.Pozdow ode mnie Pania AleksandreUsciskiIrena