Jestem gorolicą i Ślązaczką
Zmorą mojego dzieciństwa było towłaśnie słowo: „gorolica”.
Nie wiedziałam, co znaczy. Kiedyprzychodziłam z płaczem z podwórka, rodzice niewiele potrafili wytłumaczyć pozatym, że nie ma nad czym rozpaczać, bo jedni są „gorolami”, a drudzy „hanysami”.Oba te słowa wydawały mi się równie „brzydkie” i stygmatyzujące, choć jakodziecko, rzecz jasna, nie znałam słowa „stygmat”.
Urodziłam się w SiemianowicachŚląskich.
Moi rodzice przywędrowali zeWschodu (ojciec z Podlasia, mama z Lubelszczyzny). Ojciec pracował w kopalni „Katowice”,gdzie ukrywał swoją partyzancką, AK-owską przeszłość, co udawało mu się zpowodzeniem, pod fałszywym nazwiskiem, aż do roku 1955.
Urodziłam się 1 stycznia 1952roku, także pod owym fałszywym nazwiskiem, w szpitalu siemianowickim, bo tamakurat był dyżur. Być może mama za bardzo balowała w sylwestrową noc.
Do właściwego nazwiska rodzice wrócili po odwilży politycznej w 1956 roku, kiedy to ojciec wyszedł z więzienia i jako były więzień polityczny nie pożył już długo i nie dowiedział się nigdy, kto go zadenuncjował.
Jako dociekliwa z natury posiadłam tę wiedzę, niestety, i czuję się pokrzywdzoną córką pokrzywdzonego ojca, który to status nam przyznano.
Jestem Ślązaczką w pierwszympokoleniu.
Nie mam śląskich korzeni.
Także podwórkową „gorylicą”,która nie potrafiła mówić gwarą, stąd te wyzwiska. Rodzice upierali się przytym, abym pielęgnowała swój polski język, nieskażony gwarą. Jako podwórkowa „gorolica”wiedziałam jednak, że nie mam szans na integrację, na wspólną zabawę na klopsztandze,na grę w fuzbal i skakanie przez Ślepiotkę tudzież przeskakiwanie przez rowy zgnojówką, odprowadzaną oczywiście do tej rzeczki (uda się lub się nie udaprzeskoczyć), dopóki nie będę mówiła tak, jak dzieci na podwórku.
Szybkopojęłam, co znaczy „ciepać się jak wancka na kecie”, co znaczy mieć „ała i dwaboloki”, jeść chleb z „tustym”, z „wusztem”, kaszankę zamieniłam na krupniok,zrazy na rolady, pyzy na „gumiklejzy”. Najtrudniej było opanować akcent,pochyłości samogłoskowe i intonację. Niestety, nie mam zdolności językowych.
Uwielbiam śląską gwarę.
Schludność Ślązaczek, ich czyste kuchnie, siłę ducha, umiejętność przyjmowaniaciosów i wychowywania mężów, także dzieci.
Uwielbiam śląski matriarchat,ogródki działkowe, piwo tyskie. Cenię Ślązaków za ich prawość, życzliwość.Lubię nawet rzekomą śląską „dupowatość”, opiewaną od lat przez KazimierzaKutza.
Rozumiem, dlaczego Ślązacywyjeżdżali do RFN (Richtig Fajne Niemcy) i dlaczego pomarańcze stamtąd wydawałyim się taaaakie duże. Po 59 latach spędzonych na śląskiej ziemi wiem, co znaczymieszkać na pograniczu. Zmutowałam się na tyle, by wiedzieć, czemu Ślązakzemdlał po przyjeździe w góry i pierwszym hauście czystego powietrza. I dlaczego jedynym ratunkiem, by odżył, byłopołożenie go pod rurą wydechową autokaru.
PS. Swoją deklarację bycia gorolicąi Ślązaczką składam, ponieważ nie lubię wypowiedzi pana, który choć kształcony,to jednak z klapkami na oczach lub niedouczonymi doradcami.
14 komentarzy
Pani Marto Kochana,przeciez Pani wkomponowala sie w kulture Slaska fantastycznie. Pani ksiazki odnalazlem w bibliotece slaskiej wlasnie pod haslem SILESIA. A poza tym,Slask dawal nam zawsze szanse lepszego zycia. Przyjezdzalismy na Slask po wedliny na swieta z tymi nedznymi 2,5kg na „KARTCE”(ja pracowalem w kopalni wiec mialem niebotyczne 6kg).I za wszelka cene chcielismy „godac”kaleczac niemilosiernie ta piekna gware,ktora jest moim zdaniem Piekna i niepowtarzalna chocby nawet wlasnie przez akcent. Pani Martuniu,lza w oku sie kreci daleko od Slaska…Dziekuje za piekna refleksje. Podzielam pani niesmak co do tych wypowiedzi ostatnich i pozdrawiam w sloncu wiosnianym SERDECZNIE.
Dziękuję Pani za tę deklarację! Serdecznie pozdrawiam!
My z Wielkopolski, a TVS oglądamy z przyjemnością. Szczególnie – ” Listę śląskich szlagierów ” i ” Kuchnię po śląsku „. Pozdrawiamy, K. i W.
My z Wielkopolski, a TVS oglądamy z przyjemnością. Szczególnie – ” Listę śląskich szlagierów ” i ” Kuchnię po śląsku „. Pozdrawiamy, K. i W.
Jeszcze filmy Kutza, Piekorzówny,kompozycje Skrzeka, Goreckiego, Kilara, Szabelskiego, malarstwo Dudy Gracza, Pawluśkiewicza, Bonczar,Kalarusa, teatr Korez – moze też lubicie.
Filmy Kutza, przyznać muszę – o czym już tutaj kiedyś pisałam, mniej mnie interesują. Ale malarstwo Dudy Gracza – UWIELBIAM! Do teatru Korez, po czytaniu Twoich – Marto, wpisów o spektaklach, miałam ochotę, nie jeden raz pojechać, ale to od nas troszkę daleko. Reszta wymienionych przez Ciebie osobowości – krótko – WIELCY! Pozdrawiam, K.
Buźka, Krysiu.
Jeszcze filmy Kutza, Piekorzówny,kompozycje Skrzeka, Goreckiego, Kilara, Szabelskiego, malarstwo Dudy Gracza, Pawluśkiewicza, Bonczar,Kalarusa, teatr Korez – moze też lubicie.
BRAWO!
Slask jest absolutnie wspanialym regionem Polski,tak jak rowniez urodzajna Wielkopolska ( pozdrawiam Krysie ) i Pomorze.Bo tak jak Hiszpania ma swoja przecudna Andaluzje,ktora kochaja Hiszpanie,i ktora jest bardzo podobna do Slaska pod wieloma wzgledami,tak i Polacy powinni cenic slaski region jako integralna czesc ojczyzny. Pani Marto,podziwiam Pania za ogromny wklad w krzewieniu kultury na Ziemi slaskiej i za to co Pani robi dla tej czesci POLSKI. Lacze sie w tej pieknej deklaracji z Pania. Pozdrawiam.
No tak, byłyśmy Marto „cudzoziemkami”, bo podobnie jak ty, chociaż się tu urodziłam, nie mówiłam po śląsku poprawnie, ale rozumię i znam prawie wszystkie wyrażenia gwarowe. Tylko nie wiem jak to się dzieje, że kiedy wyjeżdżam poza Śląsk, od razu zwracają mi uwagę, że zaciągam po śląsku. Różne przeżycia miałam a dzieciństwie w związku z moim gorolstwem, ale zawsze bardzo zazdrościłam Ślązakom tej niesamowitej więzi rodzinnej, tego, że oni zawsze mogli na siebie liczyć.
Zaciagniemy czasem po sląsku, choć tego nie słyszymy. Ale ktoś z Boku słyszy. Niby mowię czysto, ale jednak jakies pochylenie się zdarzy, także intonacja, szczególnie w rozemocjonowaniu.
Jako hanyska w pierwszym pokoleniu ,dziekuję pięknie za ten kapitalny tekst! Jejku ,ależ sie wzruszyłam! Męża mam stuprocentowego gorola (z Przemyśla) który zasymilowal sie całkowicie ze ślazakami i bardzo nas szanuje! Lepiej fanzoli po śląsku niz ja:))) Ukłony i uściski! B. p.s. a ze wzruszenia mi jakieś ciciki furgają w oczach!:)
Furgające ciciki, o, tak! Też tak mówiłam. Sciskam.