Iza Buntowniczka – fragment
– Mój problem polega na tym, że… – zamyśliłam się, podciągnęłam kolana podbrodę, schowałam twarz we włosach.
Czułam, że Borys mnie obserwuje iwstrzymuje oddech, jakby się bał, że kiedy usłyszę szmer, to nic nie powiem.
– Mój problem polega na tym, żenie umiem o nim rozmawiać – wydusiłam z siebie wreszcie.
– Anoreczko, nie musisz od razu,oswoisz się.
Jakaż mu byłam wdzięczna za te słowa! Ilew nich było ciepła, wyrozumiałości. Kim jest Borys, pytałam po cichu, po razktóryś obawiając się zapytać na głos, o cokolwiek.
Dlaczego jeden potrafi dawaćciepło, a drugi kopa w tyłek?
Dlaczego ja kopałam zamiastprzytulać?
Czy musiałam przeżyć tyle lat wodtrąceniu, by dotarło do mnie, że ludzie niekoniecznie muszą być dla siebiewilkami?
Zachciało mi się płakać, ale przełykałamłzy, zasłaniając oczy spadającymi włosami. Jak dobrze, że nie zdążyłam zrobićwarkoczyków, pomyślałam. Wreszcie podniosłam głowę. Borys ciągle mi sięprzyglądał uważnie.
– Coś nie tak? – zapytałamzadziornie.
Nie odpowiedział.
– Przyszedłeś posiedzieć, pogadać, a możechcesz coś konkretnego? – wyraźnie zabijałam rozrzewnienie zaczepnością.
Borys uśmiechnął się tym razemuwodzicielsko.
– O…ooo – wydał miły i okrągłydźwięk.
– Chcieć coś konkretnego, tocałkiem miła perspektywa, Izo.
Wymówił moje imię i zabrzmiało tobardzo oficjalnie, jakby za chwilę rzeczywiście miał zamiar coś ważnegopowiedzieć.
Wstał.
Więc i ja się podniosłam z fotelai stanęłam naprzeciw niego. A co, niech nie myśli, że się boję jego konkretów.
– Przyszedłem, żeby cipowiedzieć, że przez ciebie czuję się, jak padalec, co ma padaczkę.
Złapał moją twarz w obie ręce ipocałował mnie prosto w usta.
Był to pocałunek jak pieczęć.Długi, ale twardy, nieruchomy.
Moje ręce znów dyndały po bokach,bo nie odważyłam się zarzucić mu na szyję, ani objąć go w pół.
I wtedy właśnie drzwi się otworzyły istanęła w nich mama.
Borys ciągle trzymał moją twarz wrękach i jeszcze mnie całował. Właśnie takimi musiała nas zobaczyć.
– Przepraszam – powiedziała – niesądziłam, że ktoś u ciebie jest.
Borys chwycił mnie za rękę.
Staliśmy na środku pokoju, jakpod pręgierzem.
– Mamo, to jest Borys – powiedziałam.
– Nie będę wam przeszkadzać –powiedziała mama i wyszła, zamykając drzwi zbyt głośno.
8 komentarzy
Książka zapowiada się naprawdę świetnie ;p Nie mogę się jej doczekać, ciekawe czy mama Izy będzie robić wyrzuty z powodu Borysa? Hmm… najprawdopodobniej ;] Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na Izę Buntowniczkę.
Pani Marto ! 😉 pobudza Pani moją wyobraźnię coraz bardziej 😉 już nie mogę się doczekać aż przeczytam tą książkę 😉
I o to chodzi, o to chodzi, by pobudzać. Pozdrawiam.
ja takrze jestem ciekawa izy buntowniczki;]pozdrawiam
Ta ksiazka juz jest w przedazy od kwietnia tego roku!
Nie wiem czy to żart czy nie ale czy naprawde pani odpoczywa w Wiśle w Miłosnej ??? Tak się składa że mieszkam bardzo blisko i z mojego balkonu mam widok na wjazd 🙂
Nie wiem czy to żart czy nie ale czy naprawde pani odpoczywa w Wiśle w Miłosnej ??? Tak się składa że mieszkam bardzo blisko i z mojego balkonu mam widok na wjazd 🙂
Hahha, oczywiscie, bywam tam często, przeciez to pensjonat mojej corki i zięcia, pozadrawiam,