Seksw szkolnych toaletach
„Uprawiają seks naprzerwach, podczas szkolnych dyskotek. Rzadko pamiętają o antykoncepcji,niektóre nie mają o niej zielonego pojęcia.
Zuza ma 15 lat i dwa tygodnie temu urodziła córeczkę wszpitalu im. Madurowicza w Łodzi. W połowie grudnia mamą została 14-letniaAnia. Wiosną przyjdzie na świat dziecko 12-letniej Kasi z PiotrkowaTrybunalskiego. Do Archidiecezjalnego Ośrodka Adopcyjno-Wychowawczego w Łodzizgłosiło się ostatnio kilka bardzo młodych matek, najmłodsza miała zaledwie 11lat. Rodzice, lekarze i nauczyciele są wstrząśnięci, bo w województwie łódzkimciąże u nieletnich zdarzają się coraz częściej” – pisze JoannaBarczykowska.
Całość artykułu pod linkiem:
http://portalwiedzy.onet.pl/4870,51172,1637451,1,czasopisma.html
Zastanawiam się, dlaczego rodzice i nauczyciele sąwstrząśnięci? Przecież mało kto walczy o prawdziwą edukację seksualną, adorośli mało rozmawiają z młodymi o wartościach i dają młodym niekoniecznie dobre przykłady.
Kto prowadzi lekcje do wychowania w rodzinie? Czasemkatechetka. Dopóki nauczyciele będą „nauczać”, że używanie prezerwatyw grozibezpłodnością, a najlepszą metodą antykoncepcji jest mieszanka wody i octu,wypłukująca plemniki, nie powinniśmy się dziwić, że dzieci rodzą dzieci.Dodajmy do tego jeszcze modę na zabawę w „słoneczka” (o której już pisałam) iprzestańmy się dziwić.
ALBO:
Przestańmy udawać, że nie ma problemu i przestańmy narzekać,że młodzież jest zepsuta. Może ta młodzież nie ma dobrych wzorców? Może obserwujeświat, w którym dorośli mówią co innego, a robią całkiem odwrotnie? A może inic nie mówią, tylko robią. A młodzi patrzą.
Wiek inicjacji seksualnej się obniża, ale to nie znaczy, że wystarczyz tego powodu lamentować. Seks nie jest złem, a niestety, często tak właśnie jestprzedstawiany, bo wygodniej zakazać niż edukować. Wygodniej przekląć niżwyjaśnić.
Wygodniej zorganizować 2 lekcje straszenia piekłem niż 1 lekcjęrozmowy o życiu.
Mimo tego, że istnieje powszechny dostęp do wiedzy orazInternet w każdym niemal domu, a jak nie w domu, to w każdej bibliotece, zadziwiają mnie pytania, które otrzymuję wmejlach.
Pozbieram je kiedyś i opublikuję w blogu. Obiecuję. Ręce opadną.
A jak sobie przypomnę, ile razy napadano na mnie naspotkaniach autorskich, nazywając mnie niemoralną pisarką piszącą niemoralneksiążki dla młodych, to opadają mi nie tylko ręce.
Otóż – nie piszę tych książek tylko dla młodych.
Piszę jetakże dla tak zwanych dorosłych, którzyuwielbiają wsadzać głowę w piasek, i dla tych, którzy uważają, że o pewnych rzeczach nie powinno się mówić na głos.
Seksualność jest potężną siłą i na nic się zda udawanie, że można ją wyhasać naboisku.
24 komentarze
W podstawówce i gimnazjum mieliśmy wychowanie do życia w rodzinie, rodzice jednak musieli złożyć deklarację, że wyrażają zgodę na zajęcia. Nie wszyscy rodzice wyrażali taką zgodę, w gimnazjum co prawda, odpadło tylko kilka osób już.Uczyła nas faktycznie katechetka, ale w należyty sposób. Filmy edukacyjne, różne rodzaje zabezpieczeń, konsekwencje współżycia seksualnego. Niby wszystko tak jak powinno być, ale wówczas wszyscy chłopcy jedynie śmiali się za każdym razem kiedy pani wymawiała słowo penis, więc większość chłopców mało co wyniosła z tych zajęć. Wychowanie do życia w rodzinie w liceum? Oczywiście była taka możliwość. W czerwcu,w piątek po lekcjach trzy godziny , kolejny piątek także, i w sobotę kolejne trzy. chciałam iść, ale dodatkowe siedzenie w szkole w piątek, potem w sobotę, podczas, gdy słońce za oknem, do domu 40 km. Sorry. Zwykłe lenistwo mnie wzięło. A przecież powinnam była iść. jakby nie można tych zajęć normalnie w plan wpisać…a tak regularnie ktoś rodzi jakieś dziecko. A dlaczego rodzice i dorośli tak się dziwią, że dzieci rodzą dzieci? Bo to ich dziwienie się, to jakby usprawiedliwianie się: ja zrobiłem wszystko co do mnie należało, więc to nie moja wina…
Ma Pani absolutną rację! Wychowanie do życia w rodzinie absolutnie nie ma nic wspólnego ze swoją nazwą! Rodzice powinni zadbać o edukację seksualną swoich dzieci, a jeśli nie, to chociaż mogliby pozwolić innym, czyli specjalistom! I na pewno nie powinny to być katechetki! Pozdrawiam 🙂
Zajęcia z Wychowania do Życia w Rodzinie miałam dopiero w liceum. Ze świetną babką, która wytłumaczyła nam, że natury nie da się oszukać, a nasz własny organizm zastawia takie pułapki, że czasem lepiej wypić szklankę wody „zamiast”. Byle więcej takich wykładowców.A poza tym – dorośli ludzie coraz rzadziej radzą sobie z własną seksualnością, zakrywają to pozornym luzem i „tolerancją”, jesteśmy otaczani przez ludzi deklarujących swoje preferencje, horyzonty i opowiadających o doświadczeniach, dzieci to chłoną. Chłoną przede wszystkim informację, że seks jest jedną z rozrywek. To rodzice powinni w jakiś sposób pokazać, że współżycie musi być zależne od odpowiedzialności, zżycia.Nie wiem, jako sobie poradzę w przyszłości, na razie moja Żabka ma rok z kawałkiem, przeraża mnie to wszystko, ale wiem, że zależy to przede wszystkim ode mnie, od mojego stosunku do seksu, do miłości…
Dziewczyno Lenina, masz rację, tez podobnie patrzę na sprawę. pozdrawiam.
A jeszcze jedno – czy zamiast skupiać się na antykoncepcji nie trza by się zająć tym, żeby dzieci poznały pojęcie szacunku do siebie, poznały zagrożenia [nie tylko ciążą, ciąża to akurat nie jest problem u dziewczyny czternastoletniej, ważącej więcej niż 40kg – problemem jest raczej reakcja społeczeństwa tutaj, tego, że jej dorośli będą kłaść kłody pod nogi…] chorobami – realne, a nie, że od masturbacji się ślepnie :)?
Należałoby, tylko wydaje mi się, ze o ile o antykoncepcji raczej można nauczyć przez ileś lekcji, to nauka szacunku do miłości, ciała swojego, drugiej osoby potrzeba wiele, wiele czasu, autorytetów, wzorców.
Wlasnie, potrzeba dobrych przykładow! I skąd je brac, skoro często rodzice ich dac nie potrafią? Wiec rzeczywiscie wygodniej straszyc, a potem narzekac.
Z autorytetami i wzorcami byłabym ostrożna, bo szanowani przez długie lata w swoim społeczeństwie – ludzie ( czyt.” autorytety” ), okazują się tego niegodni. I, jak to rozpoznać, kiedy żyjemy w świecie pełnym kłamstw. A szacunku do drugiego człowieka i akceptacji własnego ciała, uczymy się – całe życie. Niestety wśród młodzieży popularne jest być – TRENDY, a to nie idzie w parze z przysłowiowym – dobrym wychowaniem. Pozdrawiam, K.
U nas w szkole próbują zajęcia do wychowania w rodzinie zastąpić lekcjami powtórkowymi z matematyki i języka polskiego. Mam nadzieję, że to się jednak nie uda, bo wolę być uświadomiona na tle życia seksualnego niż powtarzać tabliczkę mnożenia czy jakiekolwiek inne podstawy.
Hahahha!
Masz rację, ale gdybym miała wybierać pomiędzy lekcją języka polskiego, a szkoleniem polegającym na opowiadaniu mi bajek, że od prezerwatyw staje się bezpłodnym, ewentualnie – że od tabletek antykoncepcyjnych zasuszają się jajniki, a jedyną zdrową metodą antykoncepcji jest kalendarzyk [nie jestem jemu przeciwna, żeby nie było – w ciągu ośmiu lat stosowania go zaszłam w dwie planowane ciążę, więc można powiedzieć, że u mnie zadziałał, ale ja prowadziłam kalendarzyk od pierwszej miesiączki, więc jak najbardziej wszystkie dziewczyny jak najwcześniej powinny poznać zasady prowadzenia go, ale bardziej po to, żeby uczyć się własnego ciała…], to wybrałabym język polski..
Właśnie jestem niemym świadkiem zajęć świetlicowych na czas ferii organizowanych i prowadzonych przez sołtysa. Repertuar muzyczny dla dzieci w wieku 4 – 16:,, Majteczki w kropeczki” i ,,Jeszcze po kropelce”. Zajęcia sportowe: ,,Co tak stoisz, k…, łap tę piłkę!”A co rodzice na to? Ano nic, bo jak dzieci w świetlicy, to w domu spokój.
Nie rozumiem – dlaczego – NIEMYM?! Brak reakcji, oznacza – AKCEPTACJĘ!
Od dziesięciu lat użeram się z władzami, proponuję co można by zrobić, oferuję pomoc pro bono. I nic! Nikomu na tym nie zależy. A mi już ręce opadają.
Czyli, jeżeli Pani, jako nauczycielka nie ma wpływu na charakter prowadzonych zajęć, to tym bardziej – rodzice. Bardzo smutne, ale chyba- niestety, powszechne. Pozdrawiam, K.
Niestety, nie mam wpływu. Na ogół uważa się, że tak jest ok, bo dzieci w czasie ferii nie plączą się pod nogami i nie przeszkadzają. To jest najważniejsze. A dla mnie bardzo smutne, bo to oznacza, że wiejskie dzieci na nic więcej sobie nie zasłużyły.
„KRYCHA” ty nigdy nic nie rezumiesz,wiec nawet nie probuj odpowiedziec teraz,bo pani Nauczycielka ma racje;)Obserwujemy ta rozmowe…
Tak, zgadza się, że wielu rzeczy nie rozumiem, ale to nie znaczy, że nie mogę wyrazić swojej opinii. A to, że wiele spraw w Polsce postawionych jest na głowie, i rzeczy ważne są wyrzucane na boczne tory, to chyba nie moja wina, jak myślisz – ” Jarosławie „? Bardzo mi miło, że odezwał się ktoś, kto wszystko rozumie – gratuluję mądrości. Jak myślisz – czy ten, który czegoś – nie rozumie – nie ma prawa się tutaj wpisać? – cyt. – ” „KRYCHA” ty nigdy nic nie rezumiesz,wiec nawet nie probuj> odpowiedziec teraz,bo pani Nauczycielka ma> racje;)Obserwujemy ta rozmowe.” – to są Twoje słowa, których – też nie rozumiem?! Wytłumacz mi, jak mam je traktować? Wiem jedno, że nie będziesz mi zabraniał odpowiadać – komukolwiek na cokolwiek! Na szczęście nie Ty o tym decydujesz. I ciekawi mnie bardzo – kto, oprócz Ciebie – obserwuje tę rozmowę? Interesujące!
Dzisiaj wieczorem szaleństwo zakończono, bo ferie się kończą. Do repertuaru włączono ,,Mydełko Fa”. To oznacza, że nie ma odpowiednich piosenek dla dzieci?! Mam nadzieję, że starsze dzieci nie poszły w teren wypróbować w parach magicznego działania mydełka, chociaż seks na polnej drodze jest równie dobry jak ten w toalecie.
HA! Seks bez mydełka to jest to!
Witam. Jestem „świeżo” po przeczytaniu „Izy Anoreczki”. To pierwsza Pani książka w moim domu. Jestem mamą 3 córek i 1 synka. Najstarsze dziecko ma prawie 14 lat. Obie z córką przeczytałyśmy Pani książkę, która była impulsem do dyskusji o dietach, marzeniach i chorych ambicjach. Dziękuję. Weszłam na tę stronkę, żeby zobaczyć co jeszcze możemy z córką przeczytać… bo pomimo tego, że zawsze szczerze i otwarcie rozmawiam z córka na dręczące ją tematy, chętnie przeczytamy kolejną książkę, po której dyskusja będzie taka jak po tej. Co zaś tyczy się postu o nastoletnich matkach, to sama zastanawiam się, jak można dopuścić do tego, żeby dzieci -a szczególnie dziewczęta- wierzyły w takie bajki o antykoncepcji. Uważam, że o seksie powinno rozmawiać się z dzieckiem w domu, a nie zrzucać trudnych tematów na szkołę. Dziecko musi wiedzieć dlaczego zbyt wczesne podjęcie decyzji o współżyciu nie jest dobre, a jednocześnie mieć świadomość, że seks jest cudowny jak się do niego dojrzeje. Straszenie dzieci to nie sposób antykoncepcyjny, chociaż taka metoda edukacyjna jest stosowana w szkole mojej córki. Pozdrawiam serdecznie.