Herbatę dla herbaty lubię pić w filiżance.
W różnych filiżankach i z różnych czajniczków.
Herbatę do jedzenia często piję z kubka.
Mam ich wiele i nigdy nigdy za wiele.
Czasem piję herbatę po rosyjsku.
W szklance wkładanej do metalowego uchwytu.
Wtedy na talerzyku muszą być prawdziwe konfitury,
najlepiej w wykonaniu Oli O.
Inne
6 komentarzy
oj tak… kubków nigdy za wiele… tylko miejsca jakoś ciągle za mało:)
To trzeba tak: kupowac nowym wyrzucac jakis stary. Pozdrawiam.
Bardzo romantyczna ta filiżanka albo ten kubek, bo troszkę gruba, jak na filiżankę. One są bardzo delikatne, coś wiem na ten temat, bo wszystkie mi się w rękach przy myciu – kruszą. Z kubkami nie ma tego problemu.Też piję zieloną i miętę, którą mamy na działce, a na zimę mrożę i suszę.Pozdrawiam, K.
Filiżanki bywają tez grube, np. z porcelitu. Te swietnie pasują do zielonej herbaty, choć zieloną powinno się pic w takich chinskich czarkach, niskich kubeczkach. Jesli przygotowuję zieloną do sushi, to podaję parzoną w chinskim czajniczku, czarnym z czerwonymi chinskimi literami oraz w takichze do kompletu czarkach. Fajna zabawa. Ale picie herbaty polega na celebrze, choć mozna tez herbatę chłeptać, jak to czasem robię.
jak zawsze pięknie piszesz, lubię czytać co piszesz, szczególnie jak pisałaś do śląska. Teraz zostały mi Twoje blogi. Mamy cos wspólnego ja też uwielbiam pić kawę z kubków i mam ich mnóstwo do kawy osobne i do herbaty też. pozdrowienia
Teraz pisze felietony do pisma społeczno-kulturalnego „Strony”. Dwumiesięcznik. Wychodzi w Opolu. Format książki, solidnej pod względem grubości. Mozna kupić w Empiku. Pozdrawiam, Maćku.