Ciekawa rozmowa z…
Fragment
Ciekawa rozmowa z równieciekawym, co wybitnym artystą plastykiem. Ja to mam szczęście.
Mistrz złożywszy ręce modlitewniei spojrzawszy mi głęboko w oczy, tudzież nachyliwszy się konfesjonalnie w mojąstronę, zapytał:
– Nad czym pani teraz pracuje?
Zrobiwszy minę tyleż głupią, cozniesmaczoną, odpowiedziałam:
– Powinnam mądrze odpowiedzieć napytanie, prawda? A myślałam, że sobie, ot, tak, pogawędzimy przy kawiarnianymstoliku.
– Chciałem być uprzejmy.
– Doceniam. Tym bardziej, że i jachciałam zadać wymyślne pytanie. Ubiegł mnie pan swoim.
Mistrz wyraźnie się ożywił.
– Wiesz co, masz rację – będę mówiłpo imieniu – najlepsze są rozmowy, które albo wyjdą albo nie, zwyczajne. Alepowiem ci, widziałem film, na kanale ART. W TV, masz taki kanał?
Film był francusko-japoński,bywałem nieraz w Japonii, więc wiem, jaka tam celebra, a tu nagle gołości naekranie, ale jakie i to dokładnie, więc pomyślałem, zobaczę. Film z 1976 roku,wybitny, żadne tam porno, choć wszystko na wierzchu, po prostu sztuka i to jaka. Erotyzm najprawdziwszy. Prawdziwe Imprerium zmysłów.
– W takim razie muszę zobaczyć,bo piszę teraz powieść erotyczną i nie wiem, czy jest erotyczna.
– A goło w niej?
– Goło, ale jakby nie o tochodzi, bo przecież erotyzm nie polega na opisach gołości i wielkości, bardziejna stwarzaniu klimatów.
– A w filmie był klimat, maszrację. W ogóle klimaty są ważne. Odwiedziłem ostatnio poetę, znamy się od lat,stary jest, nie miał siły przyjść na moją wystawę. Patrzę i myślę, nie będę onic pytał, tak sobie posiedzimy, może rozmowa sama się potoczy. I nagle onzaczyna opowiadać o tym, jak było w partyzantce i jak tam żołnierze pierdzieli. Iopowiadał bardzo ciekawie.
– Cały czas o pierdzeniu.
– Cały czas, bardzo ciekawie. Ana koniec powiedział: a generalissimus nie pierdział.
– Dlaczego nie pierdział?
– No, właśnie, i ja tak zapytałem.I wiesz, co odpowiedział: – Nie pierdział, bo lepiej jadł od żołnierzy. Ot, icała tajemnica pierdzenia.
/…/
8 komentarzy
Nie bardzo w to wierzę, bo gdybym miała wierzyć, to musiałabym zmienić całe odżywianie mojego partnera, bo pierdzi – bez przerwy. Zaznaczam, że jem to samo i nie pierdzę ( w moim mniemaniu ). Kwestia – pierdzenia, którą Marto opisałaś już kiedyś na swoim blogu ( dziewczynka – Zosia ) ma się nijak do odżywiania, bo pierdzi ten, który pierdzi – GŁOŚNO! OK! Pożartowalim i pośmialim się ( choć nie jestem do końca pewna ), ale … . Zdrowy jest – groch i fasola, a po tym najwięcej się pierdzi. Po surowych warzywach – również, więc żołnierze byli – dobrze żywieni.Ale tego ( pierdzenia ) – Marto, mam nadzieję nie zamieścisz w swojej książce, bo jako pisarka erotyczna, to wiesz, że w erotyce nie ma miejsca na pierdzenie, bo to wielce – NIEEROTYCZNE! Pozdrawiam, K.P.S. Od zawsze chciałam Ci zadać to pytanie – Marto. – dlaczego nielubisz – dżemu truskawkowego i owocowych herbat?
Hahah, alez się usmiełam, Krysiu. Masz RACJĘ! To nie tylko sprawa jedzenia, ale kultury.
Czytałam Pani książki. U miłości, szkole, ludziach w moim wieku… Trochę wiele ich przeczytałam. A teraz wszystko się zmieniło. Nic nie jest książkową opowieścią. Poświęcam się dla kogoś. Naginam pod niego. Uśmiecham na jego widok. To nie jest jak w literach rozsypanych po białych kartkach. Nikt nigdy nie pisał o tym, że można kogoś krzywdzić. Że miłość to też ból. Że ktoś może dla ciebie żyć. Przestać truć się tabletkami zapijanymi alkoholem właśnie dla ciebie. Bo cię kocha. Nikt nie opisał tego, jak to jest widzieć ból na twarzy kogoś, kogo się kocha. I nie móc mu pomóc. Choć chcesz oddać życie, nie możesz zrobić nic. Nikt tego nie opisał.Nie wiem, dlaczego akurat taki komentarz. Rozległy. Pragnę też powiedzieć, że nie jest skierowany przeciw autorce. Przepraszam, jeśli ktoś odniesie takie wrażenie…
O, biedna,przeczytaj moją ksiazkę „Coraz mniej milczenia”, literatura faktu.
Wczoraj czytałam poemat liryczny A. Fredry „O pierdzeniu”, czyli coś w temacie;)
Tak, Fredro swintuszył i był frywolny, a G. Chaucer jeszcze bardziej.
No, cóż. Nie wiedziałam, że podkołderniki jadowite wywołają taką dyskusję i refleksje nad zawiłością stosunków międzyludzkich. Wiwat podkołderniki. Hip, hip, hurrra…
A propos, temat był tak fascynujący, że wczoraj kupiłam książkę francuskiego pisarza „Sztuka pierdzenia” z 1751r. Nie przestraszcie się daty wydania. To jest nowe tłumaczenie i wydanie. Można bez trudu dostać. Życzę przyjemnej lektury w ciszy i bez dodatków.