Inne

Gościńce

Gościńce


       Ilekroć wracałam z podróży, moje dziewczynki, dziś dorosłekobiety i matki dzieciom, wiedziały, że przywiozę im gościniec.

Wszyscy w domu uwielbialiśmy to słowo i podarunki, które sięza nim kryły.

 

      Podróżowałam po Lubelszczyźnie (pisałam już o Krasnymstawie)– dziś podsumowuję wrażenia. Towarzyszyła mi instruktorka z wojewódzkiejbiblioteki w Lublinie, Magdalena Wójcikiewicz. Gdyby nie ona, nie zginęłabymmarnie, ale też nie byłoby mi tak dobrze, bezpiecznie i radośnie. Madziahołubiła mnie ponad miarę, dbała, abym była najedzona i napojona(!), i abym sięporządnie wyspała. Potrafiła mi zamienić pokój w hotelu od strony ulicy nastronę ogrodu i jej tylko znanym trafem pokój ten stawał się apartamentem. Tym razem nie zagadałyśmy się aż tak, by wjechać w poleburaków cukrowych.

      W Tarnogrodzie spotkanie odbyło się w bożnicy zamienionej nabibliotekę.Bardzo udane. Czułam życzliwość czytelników i czułam, że tam naprawdę na mnie czekano. Od czytelniczki,Marii Marczak, dostałam wór ekologicznej marchewki, zamiast kwiatków.Dyrektorka, Joanna Puchacz upiekła specjalnie dla mnie piróg biłgorajski, zwanygryczakiem lub grycakiem. Nie mogłam go przez tydzień wozić w samochodzie bezlodówki, dlatego piróg został wysłany pocztą do Januszka, który żywił się nimprzez 3 kolejne dni. Kawałek dał Madzi i dla mnie też się trochę ostało. Wzruszają mnie niezmiennie takie dowody bycia po mojej, autora, stronie.

      W Dąbrowicy poczęstowano mnie krokietami z grzybami wśrodku, bo przecież nie tylko rozmową o książkach człowiek żyje. W Poniatowejpierogami.

      W Woli Mysłowskiej na sali byli wyłącznie moi czytelnicy ito tacy, którzy przeczytali po kilka moich książek. W prezencie dostałam plikrecenzji pisanych przez młodzież.Nakarmiono mnie sałatkami, przyrządzonymiprzez bibliotekarki, panią Ewę i Anię. Mam przepisy i kiedyś je tutajudostępnię.

      W Sitańcu (miałam tu być w zeszłym roku, ale śnieżne zaspy w połowie października uniemożliwiły mi dojazd z Lublina) wielka niespodzianka – przyjechała na spotkanie Maria Duławska z Zamościa, poetka, autorka książek dla dzieci, moja koleżanka,nie widziałyśmy się co najmniej 15 lat!

     W Konstantynowie miłe spotkanie oficjalne i niespodzianka wpostaci spotkania z uczestnikami dyskusyjnego klubu książki, przy kolacji, wdomu dyrektorki, pani Marioli Sawczuk. W Konstantynowie byłam ostatnio 38 lattemu, z moim pierwszym mężem, ojcem moich córek. Pamiętałam z tamtych czasówpałac i to, że w sklepie GS-u kupiłam komplet filiżanek, tzw. Włocławek, którepo latach podarowałam Maryjce z Grabowej, do jej wiejskiego domku. Pałacodremontowany. W ogóle Konstantynów bardzo zadbany, ludzie pełni pomysłów.

Za to całe dobro, które mnie spotkało w podróży serdeczniedziękuję.

Przyfrunęła do mnie dobra energia i będę nią mogłaobdarowywać innych.

 

Jeszcze Lublin. Odkryłam dla siebie malarza, Marka Szmidela/Szmidla:

http://www.szmidel.art.pl/

I jeszcze malarkę, Krystynę Głowniak:

http://www.glowniak.pl/


      Poza tym zrobiłam awanturę w hotelu, bo obudziła mnie grupa zagranicznych turystów. Ochrona nie potrafiła ich wyciszyć. Mnie się toudało w ciągu kilku minut. Na pewno im się teraz śnię po nocach jako upiór wczerwonej piżamce w kratkę, z włosem zmierzwionym, wykrzykujący dziwne słowa,które w całości były przekleństwami. Jak to dobrze, że się ma trochę kulturki ipotrafi się odpowiednie rzeczy dać słowo.

     To tyle w skrócie, chaotycznie zapewne. Ale od wczoraj mam wgłowie tylko koncert Cohena (Spodek w Katowicach), o czym napiszęnastępnym razem. Dziś chodzę wyłącznie do tyłu i bujam wyłącznie w obłokach.

 

in / 1160 Views

6 komentarzy

  • ~E. 5 października 2010 at 19:40

    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAtez chce na koncert Cohena! Pozdrawiam 🙂

    Reply
  • ~Anka 6 października 2010 at 12:33

    Zastanawiam się dlaczego w Pani relacjach ze spotkań z czytelnikmi znajdują się tylko informacje o tym co podali do jedzenia i gdzie Pani spała , ewentualnie opis uroków miejscowości. Czyżby rozmowy były tak nieistotne ,że nie ma o czym pisac?

    Reply
    • Marta 6 października 2010 at 12:36

      Bo taka jestem pusta, proszę pani, że liczy się dla mnie tylko jedzenie i spanie. Pozdrawiam.

      Reply
      • ~Iskierka 6 października 2010 at 12:42

        hihi:)))

        Reply
  • ~krycha 8 października 2010 at 13:07

    Marto Kochana, jak miło czyta się takie wpisy, kiedy samemu siedzi się w domu i nic prócz Konkursu Chopinowskiego nie cieszy.Pani Maria Marczak zrobiła ” krecią przysługę „- Januszowi. Teraz będziesz musiała ten wór ekologicznej marchwi – ugotować. Och! – ile bym dała za taką marchew! Mogłaś Januszowi w paczce razem z grycakiem wysłać. Ciekawa jestem co by z nią zrobił? Pozdrawiam i mocno ściskam, Krystyna

    Reply
  • ~martynka58@interia.pl 23 października 2010 at 18:05

    Dzień dobry, a raczej dobry wieczór pani Marto 🙂 Chciałam bardzo pogratulować wspaniałej umiejętności władania słowem i piórem. Mam 16 lat i zaczynam pisać coś w stylu swojej pierwszej książki, a inspiracją były pani powieści. Jestem naprawdę zachwycona każdą wydaną opowieścią napisaną przez panią. Życzę powodzenia i dużo, dużo weny podczas tworzenia kolejnych dzieł 🙂

    Reply
  • Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.