Maj,matury i kasztany
Nie zdałabym matury w tym roku,bo jest matematyka.
Zdawałam ten przedmiot na maturzew 1969 roku. Może się komuś wydawać, że ludzie tak długo nie żyją, ale to byłwłaśnie ten rok. I był wtedy upał, pamiętam.
Potem regularnie śniłam koszmar,że jestem studentką filologii polskiej i muszę zdawać egzamin z matematyki,choć już nic nie pamiętam.
W końcu zamieniłam antypatię doprzedmiotu na zainteresowanie się właściwościami liczb urojonych i innych, conieraz wykorzystywałam w książkach.
Po pisemnym z matematyki, wgranatowej plisowanej spódniczce i białej bluzce, poszłam na prawdziwą randkę zkolegą z klasy i jak przeskakiwałam przez strumyk, to podał mi rękę. Myślałam,że zdechnę z emocji. Nie pocałował mnie, to stało się dopiero po maturze, a jużw lipcu bolesny list, który przechowuję do dziś i rozstanie.
Miałam 17 lat. Wlistopadzie następnego roku odrzuciłam jego oświadczyny. Miałam 18 lat. W grudniu wyszłam za mąż za ojca moich córek.
On ukończył medycynę, ożenił sięz dziewczyną, która była mu we wszystkim posłuszna, zrobił doktorat i wyjechałdo Niemiec, gdzie prowadził badania nad antydepresyjnymi właściwościami dziurawca, o czym wiem i bez tych badań.
Potem przez wiele lat zdawałammaturę razem z moimi uczniami. Nie mogę uwierzyć, że dziś są paniami ibabciami, profesorami, mają firmy, siwe głowy i kłaniają mi się miło, czasemdziękując, ot, tak w przelocie.
Ostatnio wnuk zapytał : Babciu,dlaczego ten gruby wyszedł z samochodu do ciebie?
– To mój były uczeń –powiedziałam – jest kulturalny i przyszedł mi powiedzieć dzień dobry.
– Twoja babcia mnie uczyłapolskiego – były uczeń potwierdził – a teraz moje córki czytają jej książki.
– Tak, tak, babcia je pisze nakomputerze i wysyła też mejle – powiedział Pawcio.
Kiedyś dzięki maturom napisałamwiersz. Wróciłam po całym dniu egzaminów, zasnęłam wcześnie, a w nocy obudziłamnie dyskoteka w którymś z sąsiednich bloków. Wściekła zadzwoniłam na posterunekpolicji. Dyżurny policjant poradził mi, abym się nakryła kołdrą na uszy izasnęła. Powiedziałam, że już nie zasnę i jutro pójdę na matury wściekła izmęczona, co na pewno się odbije na uczniach, niestety. Policjant wtedyzapytał, w którym liceum pracuję. Jak powiedziałam, jęknął: – O, matko, jutromoja córka tam zdaje.
Po 10 minutach było cichutko naosiedlu.
A ja napisałam:
Sydonia von Borck
Wtrzeszczącym wózku z przewiązanymi oczami
wdrodze do izby tortur
czesałajasne włosy i wplatała w nie
czarnybez
żeglarzejak zwykle się spoźniali
Śmierćjak miłość spadla na nią
znienacka
Wtedynoc rozgorzała płomieniem stosu
jęzoryognia lizały jej stopy
dymwgryzał się w oczy oszalał w jej włosach
poczuławielkość swojego fizycznego istnienia
Ręcewyfruwały z płomieni i każdy palec
uczestniczyłw życiu jak w sakramentach
-Gdzie jest twój kot Chim i pies Jurgen –
pytalioprawcy Sydonię Borck krwi szlacheckiej
-Nie wiem gdzie są teraz – zdążyła wyszeptać –
znajdźciemoją wspólniczkę Martę
natorturach odpowie na pewno
wmaju 1993 roku, w Katowicach
PS. Najlepszego dla Maturzystów !
Kwitną,kwitną.
20 komentarzy
Och , Pani Marto……matury , matury . Zdawałam kiedyś u Pani i wstyd się przyznać , ale nie zdałam . Myślę sobie , że należałam do pierwszych osób , które jej u Pani nie zdały ( hm…nie ma się czym chwalić). Poprawkową miałam po wakacjach , dziękuję za pomoc. Ale , gdyby nie to , życie napisałoby inny scenariusz i nie wiem czy byłabym bardziej szczęśliwa . Pozdrawiam . Grażyna.
Naprawdę taka byłam wredna? Oblałam?Najbardziej mnie jednak ucieszyło ostatnie Pani zdanie, bo ono potwierdza moją życiową filozofię. Serdecznie pozdrawiam.
Pani Marto,nasza „Wspolniczko” matur-tortur, znow nie moge milczec choc pragne. W 1982 roku kasztany pachnialy tak samo jak w 1969-ym. Tym samym oszalamiacym strachem.Pozdrawiam.
W 1982, powiada Pan. Co ja wtedy robiłam? Gdzie byłam? Tak, jeszcze w Katowicach, bo 3 lata pozniej na pewno w Gdańsku. Pozdrawiam z uśmiechem.
Ech! Pani Martuniu…jak przepysznie jest pogawedzic i powspominac. A wie Pani ,ze oblalem matme i musialem zdawac poprawkowy?! Ale j.polski na piec! I tak jest do teraz. Cudowne chwile na blogu dzisiaj.Pozdrawiam z SERCA.
Dziękujemy czy raczej niedziękujemy, Pani Marto : -) Pozdrawiam.
Nie dziękować, bo trzeba wtedy spluwać 3 razy przez lewe ramię. A czerwone majtki zalożyła?
„Niedziękuję”…. boże….a w poniedziałek był polski. Wstyd! Nie założyła, ale była dobrej myśli i z uśmiechem na ustach pisała wczoraj 6 godzin (podstawa + rozszerzenie 🙂
Polski, oczywiście 🙂
Witam pani Marto!! Myślę, że pani pamięta. Niedawno, w kwietniu, w miejscowości Bochnia w bibliotece publicznej odbywał się konkurs poetycki i warsztaty poetyckie. Byłam uczestniczką konkursu i słuchałam tego, co pani mówi. Mądre słowa. Święte słowa! A najbardziej to mi się podobała anegdotka, którą pani opowiadała. O biedaku, który we Francji nad rzeką siedział i zbierał pieniądze, o ślepce. Wie pani, o co chodzi. Zafascynowała mnie pani. Szczerze, nie czytałam pani książek, ale planuję kupić jedną. „Pierwsza miłość”.Postaram się odwiedzać pani bloga regularnie ; – )) Ja również jestem bloggerem, ale adresu bloga nie podam, b jestem pewna, że nie wejdzie pani, bo nie ja jedna piszę tutaj komentarz ; )))Serdecznie panią pozdrawiam!!!Porcelanowa Dziewczyna
Porcelanowa Dziewczynko, bardzo mi milo, że zapamiętałaś tę anegdotkę. Buziaczki.
Mi też bardzo miło, że odpowiedziała pani na mój komentarz! Pozdrawiam!Porcelanowa Dziewczyna
U „nas” kasztany nie zakwitły , a zawsze kilka dni przed maturą było biało od ich kwiatów. Czy to zły omen?
Zdawałam w 1967r. mając 17lat – jaki świat był wówczas piękny.Moja klasa najcudowniejsza na świecie,ale WYCHOWAWCA!!!!-fizyk,kochał nas miłością irracjonalną,a my dokazywaliśmy – On zbierał baty od dyrekcji szkoły,ale nadal nas kochał.Wyrośliśmy na porządnych ludzi,zestarzeliśmy się jako porządni ludzie-spotykamy się co roku jako przyjaciele „od serca” idziemy na Jego grób i całe spotkanie jest wspomnieniem o Nim.Patrzy pewnie na nas z góry i kiwa głową „ta panie ,a nie mówiłem,że to dobre dzieci”…..
Może ja dziwna jestem, ale bardzo lubię matematykę… ;))I jak uda mi się zdawać za kilka lat maturę to podstawowym przedmiotem na którym się skupię to matematyka.. cóż.. taki już ze samotny umysł ścisły ;DJa również powodzenia życzę ;*
Nieee Marcinie!….To nie „Omen”, uwierz mi przyjacielu!..To straszliwa degradacja srodowiska naturalnego i w konsekwencji ANOMALIA Pogodowe,ktorych jestesmy swiadkami. A my w tym wszystkim istniejemy i mamy byc potezni! I tego Ci zycze!…..
Paulo!..Ty nie jestes dziwna!! Zobacz…mamy Mikolaja Reja,wspanialego wieszcza i poloniste,ale tez mamy Mikolaja Kopernika niesamowitego matematyka i astronoma….Paulo…jestes na swoim miejscu,czy mam racje Pani Marto?? pozdrawiam.
Przepraszam POLA,ja przekrecilem twoj synonim badz twoje imie,ale to do Ciebie POLA te slowa o Koperniku….Pozdrawiam.
Zrozumiałam i dziękuje 😉 a moje imię to Paulina, więc i Pola i Paula pasuje ;D również pozdrawiam ;D