Mam pomysł
Mam pomysł: muszę się zabrać dopisania, bo zwariuję, żyjącwśród śrubek, kabli, kafli, cementu, płyt gipsowych, farb i patrząc, jakwszystko w moim domu pokrywa się grubą warstwą pyłu, mimo że zabezpieczonebąbelkowymi foliami. Nawet zakładając, że przecież ten remont się skończy (kiedyś),to potem nastąpi nudny okres sprzątania, układania i przy okazji wyrzucania, mamnadzieję, bo ostatnio nienawidzę rzeczy. Jak najmniej rzeczy !
Prowadzę rozmowy z autorami,których chciałabym zaprosić na spotkanie do biblioteki katowickiej w przyszłymsezonie. To miłe, choć wyczerpujące zadanie. Ciekawe, że im mniej „ważny” wmoim odczuciu autor, tym bardziej się ceni, tym wyższe stawia wymagania. No inajważniejsze: ma wszystkie terminy zajęte. Kiedy jednak go sobie odpuszczam,skoro taki zajęty, to po kilku dniach telefonuje, że właśnie mu się zwolnił termin.Świetnie, mówię, tyle, że w grafiku, który przygotowuję on już jest zajęty imożemy wrócić do rozmowy pod koniec grudnia, gdy będę układała grafik napoczątek nowego roku.
Tak więc zabieram się do pisania:zaczynam od bloga, potem przejdę do dziennika intymnego, do którego też niezaglądałam kilka dni, wreszcie do pierwszego zdania ciągu dalszego „Karoliny XL”,bo chyba ( !) to zdanie już mam.
Na dworze upał i wilgoć.
Oby dziśnie było burzy, bo tracę czas, siedząc w łazience, gdzie nie ma okien. Janusz mówi, że powinnam sie cieszyć, że na czas remontu mam łazienke i czysty dom Agatki.
1 komentarz
I Twój – samo – swój, Januszek – ma rację!! Ilu może sobie pozwolić na taki luksus!! Pozdrawiam, Krycha