Dentysta
Dentysta,choćby najprzystojniejszy, musi być sadystą.
Ten,u którego byłam wczoraj, był wyjątkowo profesjonalny, co i tak mnie nieodwiodło od napisania tego, co wyżej.
–Co panią boli? – zapytał zalotnie, trzymając dłuto w ręce.
–Nic – powiedziałam szczerze i tu go zbiłam z pantałyku, choć na dzień dobrychciałam mu powiedzieć, że głowa albo dupa, no bo to są akurat części, z którymiprzychodzi się do dentysty, prawda?
–Nic panią nie boli i pani do mnie przychodzi? – pytał, nie odkładając dłutaalbo wiertła, diabli wiedzą, co to było.
–Jak pan się uprze, to pan coś znajdzie, bo nie sprawdzałam zębów przez dwa lata– wyjaśniłam.
Oczywiścieznalazł: tu się wykruszył ułamek plomby, tę należałoby zmienić dla urody, pozatym odkamienić zęby jak czajnik, wypiaskować, wybielić, no i konieczniezdecydować się na wstawienie tego jednego, jedynego brakującego.
–Do tej pory nie miałam nic sztucznego – powiedziałam, mając nadzieję, że toargument do nieingerowania w mój dziób, a przede wszystkim do pochwały za to,że w wieku, w którym jestem mam 31. własnych zębów.
Dlaprofesjonalisty-sadysty, skądinąd przystojnego, nie istnieją takie argumenty.
Zabrałsię do dzieła z taką pasją, jakby zamierzał mnie rozgrzeszyć z całego życia.Machał dłutami i wiertłami jak Edward Nożycoręki, sikał wodą, piaszczył soląpod ciśnieniem, nie zważając, że sól rozbryzguje mi się po dziobie, odsysaczka odsysała,a on tylko pytał: – Boli?
Jakbybolało, to proszę krzyczeć – pocieszał.
Kręciłamgłową na znak, że nie boli.
–Nie boli? – no to zaczynał uwijać się w dwójnasób.
–Nie boli? Ale gdyby co, to krzyczeć.
Wyciągnęłamgwałtownie odsyczaczkę z gęby.
–Wolę zemdleć niż wrzasnąć – powiedziałam i wsadziłam odsysaczkę ponownie.
Oczkamu się zaświeciły za wielkimi ochronnymi okularami i chwycił za coś w rodzaju młotka.Zamknęłam oczy.
–Żartowałem – powiedział, to już koniec, proszę sobie dokładnie wypłukać usta.
Zwrażenia zamiast płukać, zrobiłam kilka łyków.
–O, shit, co to za shit pan daje do płukania.
–To woda z wodą utlenioną – wyjaśnił spokojnie z diabłowatym uśmieszkiem.
Ciągdalszy nastąpi jutro o godz. 12.00.
3 komentarze
Tuwim JulianDentystaTorturą nie nastraszysz! Średniowiecze, Chiny,Szczur w brzuchu, ołów w gardło, igły za paznokcie -Furda, gdy się rozdziawiam świdrowi maszynyI w poręcze fotelu ostro wbijam łokcie!Żmijo z żądłem żelaznym, zajadła wiertarko,Śrubo w kość mą wkręcona pędzącym obrotem,Mrowiem ciarek piłując i zgrzytliwą tarką,Kiedyż pod nerw zajedziesz warczącym świergotem?Struną od pięt do czaszki, sztywniejszy od śmierci,Cały drgając przekrwionym, pulsującym włóknem,Czekam mózgiem kipiącym, aż się wessiesz, wwiercisz,Gdy pod niebo zawyję i łbem w sufit huknę!Wtedy, zwinny dentysto, skocz za mną pod pułap,Gdzie huśtam się jak małpa! – tam gębę otworzę!Stalowym chwytem cęgów kość krzyczącą ułapI wyłam mi ze szczęki rosochaty korzeń!A kiedy z żyrandola spadniemy zziajani,Skrwawieni i pijani jak kochanków dwoje,Mdlejąc ze szczęścia, szepnę miłośnie: „O, pani…”I, jak ząb, wyrwę z piersi wdzięczne serce swoje.***Hi, hi, hi.
Dziękuję, Liliano, za przypomnienie. jesli pozwolisz, publikuję w miejscu głównym.
„Wolę zemdleć niż wrzasnąć” Cóż. Podziwiam za odwagę.Pamiętam, że do około 8 roku życia, rodzice szukali dentysty.. u którego bym nie płakała :)Tym sposobem zwiedzili całe Zabrze, Rudę Śląską, Bytom, itd. Kilka lat temu, do mojej dzielnicy przeprowadził się stomatolog i założył swój prywatny gabinet. Od pierwszej wizyty u niego- nie boję się dentysty. Nawet teraz (mam 16 lat) potrafi powtarzać „mróweczki, mróweczki” robiąc znieczulenie. No i to denerwujące pytanie… „Boli?” :)Pozdrawiam gorąco!