Życie na gorąco, dwie historie
1.
Moja przyjaciółka,aktorka, nie odbierała przez 2 dni telefonów stacjonarnych, w komórkowym odrazu odzywała się sekretarka, więc albobył wyładowany albo wyłączony. Natychmiast dostałam „wizji”i zobaczyłam jąleżącą ze złamaną nogą, biodrem, ach, jeszcze gorzej. Dzwoniłam do jejznajomych. Kolega aktor zapewniał mnie, że widział ją 2 dni temu i że wszystkojest w porządku. Dwa dni! A może ona już 2 dni oczekuje pomocy, myślałam.
Pojechałam do jej domu, wiedziałam, że któraś z sąsiadek ma klucz, postawiłamcałą kamienicę na nogi. Otworzyliśmy mieszkanie, nie było jej, odetchnęłam.Wróciłam do domu spokojniejsza, ale po raz pierwszy w życiu zostawiłam samochódz włączonymi światłami, na noc. Rano sąsiad zadzwonił na domofon, by mipowiedzieć, że światła mam włączone. Oczywiście samochód ani drgnął. Przyjechałniezawodny Witia, połączył akumulatory kabelkami, zapaliłam. Potem pojechałam wstronę Wisły, by akumulator trochę podładować.
Aktorzycawspaniała odezwała się wczoraj. Pojechała nagle do Warszawy kręcić kolejneodcinki „Plebanii”, wyładował jej się telefon. Była wzruszona, że tak się o niąmartwiłam ( jej dopiero opowiedzą sąsiadki, jak wróci do domu). Aha! Dodam, żeona ma 85 lat.
– Czy ja sięmam opowiadać, jak wyjeżdżam?
– Tak –zarządziłam – masz się opowiadać.
Fajne słowo –opowiadać.
2.
W nocy śniłmi się sernik wiedeński. Jak dobrze, że sernik, a nie Ben z „Piątego dziecka”Doris Lessing i z „Podróży Bena”, które to książki skończyłam właśnie czytać.
Śnił mi siękonkretny sernik, ten, który jadłam w 1996 roku ( o, matko!) w motelu podBydgoszczą. Co to znaczy, Danusiu?
Byłam początkującą pisarką. Przyjechałam na spotkania autorskie. Niemogłam zasnąć, więc zeszłam na dół do kawiarni hotelowej, by poczytać wśródludzi, przy herbacie. Nie było nikogo, prócz barmana.
W chwilę potem przyszedłmężczyzna w moim wieku, zamówił piwo i nie pytając o zgodę, przysiadł się do mojegostolika. Opowiedział kawałek życia, w którym leitmotivem motywem było „mojażona mnie nie rozumie”.
Bardzochciał, abym się z nim napiła. Odmówiłam zdecydowanie.
– A na copani ma ochotę ? – zapytał filuternie.
– Nawiedeński sernik – powiedziałam, zaskakując samą siebie.
Pan zatelefonowałgdzieś i za 10 minut przyszedł umyślny, przynosząc świeżuteńki sernik, cały, wpudełku, w jaki pakuje się torty. Myślałam, że śnię. Zjadłam, pyszności.Podziękowałam. Poszłam spać. Mężczyzna nie zatrzymywał mnie, miał w sobie dużoalkoholu, który podziałał na niego sennie. Przy śniadaniu barman przyniósł micałą resztę sernika.
– To dla pani– powiedział – koniecznie musi pani zabrać ze sobą, miałem tego dopilnować.
Pointa:Fundator sernika był znanym w miejscowości cukiernikiem.
7 komentarzy
Witam Pani Marto Jestem Pani nową czytelniczką od ponad miesiąca, kiedy to pod choinkę dostałam od męża Pani książkę 🙂 W 3 dni przeczytałam całego Pani bloga-zaniedbując troszkę męża i córeczkę 😉 ale już jestem do ich pełnej dyspozycji 🙂 Czytając nie mogłam powstrzymać śmiechu, wzruszenia, łez.Wspaniałym jest Pani człowiekiem,jeszcze wspanialszą matką i babcią. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrówka. Ps.Ja też lubię serniczek Wiedeński 😉 nawet kiedyś robiłam.Mieszkam blisko Katowic,może Pani kiedyś coś pysznego upiekę 🙂
Obydwie historie są niesamowite. Zazdroszczę Pani przyjaciółkom… Pozdrawiam.
Taak, ten pan cukiernik jest dosc znany w Bydgoszczy. Lubie jego cukiernie, a w zasadzie kawiarnie – w dobrych puntkach miasta,z przesadnym wystrojem ale przyzwoita klientela.
Buźka, Marcinie, jak dobrze, ze się odzywasz.
Witam 🙂 Pani MArto zapodziałam Pani adres mail, więc piszę tutaj. Jestem Ania, Ania która była na spotkaniu autorskim w Dzień MAtki … mam ogromną nadzieję, że mnie Pani pamięta. Po wielu miesiącach doczekałam sie i dostałam Pani książki. Kiedy ujrzałam dziś listonosza dzwoniącego ku moich drzwi bardzo się ucieszyłam! Zamówiłam książki, które niestety są dość trudne do zdobycia. Niebawem zjawię się na spotkaniu autorskim, lecz niestety na stronie Biblioteki Śląskiej nie ma terminów spotkań… jeśli mogłabym prosić o grafik Pani spotkań … pod tym adresem mail 🙂 gooorąco pozdrawiam i już nie mogę doczekać się spotkania!! Ania 🙂
Witam 🙂 Pani MArto zapodziałam Pani adres mail, więc piszę tutaj. Jestem Ania, Ania która była na spotkaniu autorskim w Dzień MAtki … mam ogromną nadzieję, że mnie Pani pamięta. Po wielu miesiącach doczekałam sie i dostałam Pani książki. Kiedy ujrzałam dziś listonosza dzwoniącego ku moich drzwi bardzo się ucieszyłam! Zamówiłam książki, które niestety są dość trudne do zdobycia. Niebawem zjawię się na spotkaniu autorskim, lecz niestety na stronie Biblioteki Śląskiej nie ma terminów spotkań… jeśli mogłabym prosić o grafik Pani spotkań … pod tym adresem mail 🙂 gooorąco pozdrawiam i już nie mogę doczekać się spotkania!! Ania 🙂
Nie w Slaskiej, tylko w Miejskiej, oto link:http://www.mbp.katowice.pl/index.php?menu=imprezy&strona=spotkania&id=mistrzslowa&rokz=2009