Inne

lekcje religii w szkole

Lekcje religii w szkole

 

Kiedy czytamtakie artykuły, jak ten, którego link Wam podsyłam, aż mnie trzepie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/polska_szkola_katolicka_86389-4–1-a.html

     Zazwyczaj niezabieram głosu na tematy polityczne (a ten jest polityczny, niestety).

Trudno mi sięjednak pogodzić z rodzicami, którzy dla świętego spokoju posyłają dzieci nareligię, mimo że to stoi w sprzeczności z ich poglądami i prowadzi do jawnejhipokryzji. Niby to dla dobra dzieci, aby nie były dyskryminowane, wytykanepalcami, obśmiewane, aby się nie wyróżniały. Wszystko po to, aby nie walczyć zwiatrakami i się przemycić.

     Niektórzyrodzice (z tych, którzy sami do kościoła nie chodzą) mówią, że chcą dać dziecku chrzest, religię w szkole, posłać dokomunii, bierzmowania, bo to ich obowiązek jako katolików, a jak dziecko będziedorosłe, to samo dokona wyboru. Być może mają trochę racji. Śmiem jednakprzypuszczać, że za tą racją stoi ich wygoda, bo łatwiej iść z tłumem, a niepod prąd. Znam takie osoby, których chodzenie na mszę nie wiąże się z głębokąwiarą, jej przeżywaniem, a jedynie z wypełnianiem obowiązku. Tak zostałemwychowany, nie zastanawiam się dlaczego, wolę wstać o szóstej rano w niedzielęi pójść do kościoła niż cierpieć wewnętrzną niewygodę, że tego nie zrobiłem.

     Abym byładobrze rozumiana: nie chodzi mi o wiarę czy niewiarę, chodzi mi o brakhipokryzji, zakłamania i dulszczyzny. Tylko tyle.

     Mówię o tymna podstawie własnych doświadczeń, bo przeszłam niejedno.

Właśnie to, oczym piszę: wytykanie palcami, wyśmiewanie. To znaczy – moje dziewczynki toprzeszły z mojego powodu, bo nie posłałam ich do komunii. Ile się na ten tematnagadałyśmy, to tylko my wiemy. Ale przynajmniej byłam konsekwentna: skoro niechodziłam do kościoła, to nie wymagałam tego od dzieci. Myślę jednak, że Biblięznały bardziej od niejednego praktykującego katolika. Znały też mitologię.

Kiedy Magdamiała 18 lat, zdecydowała, że chce chodzić na religię i przystąpić do komunii.Agatka miała wtedy 13 lat i też chciała. Dobrze, ich wybór.

Zaprzyjaźnionyz nami ksiądz przygotował je, odbył  z nimikatechezę.

O tym, jakągehennę przeżyła Magda na lekcji religii w liceum, może kiedyś napiszę, a możeto temat, który jej pozostawię do wykorzystania, bo przecież ona też pisze. I wydaje.

 

in / 2041 Views

24 komentarze

  • uparta1992@buziaczek.pl 17 stycznia 2009 at 13:30

    Też jestem licealistką i chodzę na religię, czy coś z tej lekcji wynoszę? nie wiem, okaże się w przyszłości. Ale mamy w klasie osobą, która nie uczęszcza na religię i powiem szczerze, że nas jako uczniów to nie jakoś specjalnie nie porusza. Osoba ta również nie przyjęła komunii, bierzmowania, jeśli chodzi o chrzest to nie wiem. Ale ważne jest to, że społeczeństwo teraz staje się coraz bardziej otwarte na wolność wyboru jednostki. Jeśli chodzi właśnie o naszą klasę to osoba ta jest bardzo lubiana i nie ma problemów z klasą. Nauczyciele też są wyrozumiali i ostatnio nawet jedna profesorka stwierdziła, że jeśli o nią chodzi to prawdę mówiąc, nie interesuje ją kto wierzy,a kto nie. Gorzej było z dyrekcją, bo dziewczyna musiała nosić papiery od rodziców, że nie będzie uczęszczała na religię chyba z 8 razy. Za każdym razem coś było nie tak, a to źle napisane,a to brakowało przecinka. Paradoks. Natomiast wcześniej chodziłam do szkoły katolickiej, sama ją wybrałam choć początkowo rodzice nie tyle co się nie zgadzali, lecz mieli pewne obawy. Ale wiadomo nie słuchałam ich, bo wiedziałam sama lepiej. No i co można powiedzieć, każego ucznia traktowało się tam jak potencjalnego księdza czy siostrę zakonną. Jeśli chodzi o poziim nauczania, to był to prawdziwy obóz przetrwania. Wiele razy przychodziłam do domu i płakałam, bo miałam wszystkiego dość. Na szczęście klasę mieliśmy bardzo fajną i juz takiej drugiej nie będzie. I tylko ona mnie tam zatrzymywała. Rozumiem, żę jest to szkoła katolicka i że trzeba się wywiązywać z pewnych obowiązków, ale karanie uczniów za nieobecność w kościele to już lekka przesada. I jaki był tego efekt? nie taki jak chciała Siostra dyrektor. Na rekolekcjach zamykaliśmy się w łaźnience i piliśmy alkohol. A siostry, były szczęśliwe, żę jesteśmy roześmiani i szczęśliwi, no trudno takim nie być po napoju z procentem 😀 Te wszystkie wyjazdy też były nieciekawe cały dzień z przerwami w kaplicy, albo na durnych konferencjach. Ale teraz patrząć z perspektywy czasu, wiem, że ja jak już będę miała dzieci będę je posyłała do NORMALNYCH szkół, bo z tych katolickich pożytku nie ma, a nazwa często może mylić.

    Reply
  • uparta1992@buziaczek.pl 17 stycznia 2009 at 13:39

    aha i jeszcze jedno:) zapomniałam dopisać wcześniej. Obecie na lekcjach religii jest dość luźna atmosfera, otwarcie mówimy co nam się podoba,a co nie. Ostatnio rozmawiałam z księdzem na temat zapłodnienia in vitro, biedak próbował usilnie wpoić mi swoje racje i kiedy skończył mnie przekonywać, że to jest złe zapytał czy zmieniałam zdanie. NIe wiedział co ma odpowiedzieć, kiedy powiedziałam otwarcie, że nie przypadkowo znalazłam się na profilu prawno-historycznym i jako przyszły prawnik nie zmieniam decyzji w ciągu 45 minut 🙂 Jesli już to bardzo rzadko, a nakłonić mnie mogą tylko silne argumenty, których on nie przedstawił. I co mi się podobało to fakt, że nie usiłował już więcej zmieniać moich poglądów, wymieniliśmy się opiniami i skończyliśmy temat, każde ze swoimi racjami. I tak właśnie powinno być 🙂

    Reply
    • Marta 17 stycznia 2009 at 14:00

      swietnie, podoba mi się twoja postawa. Buzka.

      Reply
  • liliana_k@poczta.onet.eu 17 stycznia 2009 at 14:28

    Ciągle zdarzają się zaściankowe szkoły, ale wydaje mi się, że zmierzamy w dobrym kierunku. Coraz częściej księża, tudzież zwykli katecheci są otwarci na rozmowy. Dzieci też szybciej i częściej spotykają się to z ateizmem, to z agnostycyzmem. Rozumieją, że uczęszczają do szkoły z dziećmi niepełnosprawnymi, i że należy te dzieci wspierać. Wiedzą też, że nie każdy musi wierzyć w to, co oni. Tolerancja w szkołach zaczyna się pojawiać. Nadal kuleje, ale grunt, że nie leży i nie kwiczy.Mnie natomiast bardziej przerażają zdewociałe jednostki, które podobno w imię Boga niszczą godność innych ludzi. Pomiatają nimi i twierdzą, że diabeł w sercu tańczy im grzesznego kujawiaka. Proszę sobie wyobrazić na przykład, że wielce wykształcona w kierunku medycznym Pani Profesor mówi do studentek, że jeśli chodzi o antykoncepcję, to ona dopuszcza jedynie kalendarzyk małżeński. Kiedy jedna studentka podnosi problem nieregularnych miesiączek, Pani Profesor odpowiada: „nieregularna miesiączka jest wynikiem puszczalstwa i wszelkich orgii”, natomiast jeśli któraś urodzi chore dziecko to „jest ono karą od Boga za 'biędrolenie'”. To właśnie przez takich ludzi opadają ręce do samej ziemi.

    Reply
    • Marta 17 stycznia 2009 at 15:47

      Horror.Wiem, ze tak bywa.A co powiesz, na farmaceutkę sprzedającą leki w aptece, która na widok recepty na tabletki antykoncepcyjne spluwa na boku/ na co? Na receptę, czy na kobietę ją realizującą?

      Reply
      • uparta1992@buziaczek.pl 17 stycznia 2009 at 16:02

        Jeszcze farmaceutkę można przeżyć. Ale co myśleć o pani ginekolog, która na prośbę o taką receptę, prosi o wyjście z gabinetu i udanie się do innego specjalisty?

        Reply
      • liliana_k@poczta.onet.eu 18 stycznia 2009 at 00:34

        Pani Marto…powiem jedynie, cytując Jerzego Drobnika, że „gdy człowiek chce być Bogiem, zabija w sobie człowieka i nie zmieniając się w Boga – staje się zwierzęciem”. Wielki smutek i przerażenie ściska serce, gdy spotyka się takich ludzi na swej drodze. Ech, i to wszystko w XXI wieku…

        Reply
        • Marta 18 stycznia 2009 at 09:35

          Mądrze powiedziane, Lil, buziaczki.

          Reply
      • gosia1003@amorki.pl 24 stycznia 2009 at 00:17

        U nas tez była taka jedna nawiedzona aptekarka.Nie sprzedała nawet prezerwatywy bo jej sumienie nie pozwalało, a to co wyrabiała na nocnych dyżurach z żonatym chłopem to za grzech nie uważała.

        Reply
        • Marta 24 stycznia 2009 at 08:27

          No i to dopiero jest dulszczyzna !

          Reply
  • czak192@wp.pl 17 stycznia 2009 at 17:10

    Noszę sukienkę więc to JA mam ZAWSZE rację. To chyba jedyny wspólny pogląd aktywistek Manify i polskich biskupów.

    Reply
  • paulakk@onet.eu 18 stycznia 2009 at 12:26

    Hm… Dzień Dobry Pani, jestem Paula. Zajrzałam na tego bloga, choc przyznam, że notki nie czytałam – ale chciałam jedynie powiedziec, że kupiłam niedawno ,,Paulina w orbicie kotów” (Imię prawie mojej imienniczki, choc rodzice uważają, że Paula a Paulina to dwa różne imiona, więc jestem Paula) i chcę powiedziec, że podoba mi się. Nie skończyłam jeszcze jej czytac, ale mogę to powiedziec: jestem zachwycona jak Pani fajnie wszystko opisała – no bo kto by się domyślił, co mają do tego wszystkiego koty?Zresztą sama mam w domu kotkę – wabi się Ruda. Może nie jestem ,,kociarą”, ale koty lubię. A Pani sprawiła, że polubiłam je jeszcze bardziej.Pozdrawiam

    Reply
  • refleks123@autograf.pl 19 stycznia 2009 at 22:52

    To, że dzieci chodzą na religię to nie jest wina Kościoła. W Polsce jest ponad 90% katolików (tylu katolicyzm deklarowało), więc na pewno nie ma poparcia Pani twierdzenie, że „rodzice wysyłają dzieci dal świętego spokoju”.Rodzice wysyłają na religię bo widzą w tym sens, na chrzcie obiecali wychować dziecko w wierze do Boga, którego istnienia są pewni. Muszą być pewni, przecież nikt nie skazuje dziecko na dodatkowy stres związany z obrządkami bo nakazuje temu „święty spokój”. Przecież to nonsens, te Pani postulaty są nielogiczne. gewaraz@gmail.comracjonalista.ovh.org

    Reply
    • Marta 19 stycznia 2009 at 23:03

      Proszę mi wyabczyć, ale…ja znam wielu tzw. katolików, ktorzy chodzą do kosciola nie z potrzeby ducha, ale z obowiązku i strachu przed tzw. piekłem. A dzieci wysyłają na religię z obawy przed wytykaniem palcami przez innych tzw. katolików. Co w tym nielogicznego?Ludzie przysięgają po to, by przysięgi łamać.Mowiłam przecież o hipokryzji. Czy hipokryzja jest nielogiczna? Być moze, ale wokół pelno hipokrytów i dulszczyzny.

      Reply
    • Attonn 22 stycznia 2009 at 14:06

      Nie „katolicyzm deklarowało”, ale zostało siłą (często przez rodziców hipokrytów) do Kościoła zapisanych i często nie dokonało apostazji. Czasami dochodzi do tak absurdalnych sytuacji, że ateiści chrzczą dzieci, by te nie były gorzej traktowane np. w szkole.Poza tym, skąd te „ponad” skoro dokładnie jest to 89%?

      Reply
    • Marta 22 stycznia 2009 at 14:13

      Nie byłabym pewna swojej nielogicznosci ! Skąd przeświadczenie, ze rodzice robią zawsze wszystko dla dobra dziecka? Nie zna pani innych rodziców? Takze katolików, którzy egzekwują bezwzględne posluszeństwo batem? Dla dobra dziecka oczywiście. A dziecko nie moze nawet pisnąc, bo przeciez musi czcic rodzica, nawet tego, który bije, poniewiera, gwałci.

      Reply
  • Attonn 22 stycznia 2009 at 14:02

    Istnieje w Polsce przeświadczenie o konieczności przynależności do KK, posyłania dzieci na religię itp. Wszystko spowodowane strachem przed tym co powiedzą inni, podobni hipokryci. Strach przed ostracyzmem moze jest powodem, ale rzadziej. To właśnie nieprzyznawanie się Polaków do odmiennych poglądów stwarza powody do ostracyzmu czy dyskryminacji gdy gdzieś tam odważy ujawnić się jakiś wyjątek.Na tym wszystkim korzysta Kościół – który ma zawyżone statystyki, zarabia więcej i jawi się jako jakiś autorytet – choćwcale nim nie jest.

    Reply
    • Attonn 22 stycznia 2009 at 14:03

      http://ateistaa.blog.onet.pl/ < niedługo nie będzie ważne czy ktoś chce chodzić na religię czy nie, i tak pójdzie.

      Reply
      • Marta 22 stycznia 2009 at 14:13

        Atton, błagam, nie strasz.

        Reply
        • Attonn 22 stycznia 2009 at 14:45

          Takie będą skutki (od nowego roku) decyzji rządu i prawnych zaniedbań. Najprawdopodobniej wszystko pozostanie w rękach rodziców, którzy będą mogli protestować. W większości szkół jednak zapewne przejdzie nauczanie katolickie pod przykryciem etyki.

          Reply
  • anna_kordalewska 22 stycznia 2009 at 19:06

    Pani Marto… Mnie się ZAWSZE wydawało, że lekcje religii w szkołach to nie jest najlepszy pomysł (a podzieli to zdanie także moi nauczyciele w pewnym znanym, katolickim LO). Wydaje mi się, że w szkołach publicznych powinno się uczyć (i to wszystkich, bez różnicy wyznania) jedynie RELIGIOZNAWSTWA – elementów wiedzy o różnych religiach (a więc i Biblii i tej mitologii też:)), bo niewiedza w tej kwestii jest czasem doprawdy zatrważająca. No, i potem ludzie – zwykle bardzo młodzi, choć nie tylko – zajadle atakują coś, o czym tak naprawdę nic a nic nie wiedzą. Natomiast co do reszty… widzi Pani, to zależy, w jakim stopniu religia jest dla kogoś sprawą istotną. Jeżeli dla rodziców to, w co wierzą, jest ważne, to naprawdę nie widzę nic złego w tym, że chcą tę wiarę przekazać dziecku. Jest to wówczas taka sama część „dziedzictwa” jak np. określona kultura czy język ojczysty (którego też, przecież, nikt z nas sam sobie nie „wybiera”, prawda?) – i dziecko może ją potem przyjąć lub odrzucić. Jeżeli natomiast miałoby to oznaczać „wiarę dla świętego spokoju” lub, mówiąc ściślej, „żeby tylko sąsiedzi nie gadali” – to ja mówię NIE! Ale, proszę pani, to i tak jest nic w porównaniu z dylematami, przed którymi stoję. 🙂 Wciąż nie wiem, jak wytłumaczę kiedyś mojemu synkowi, dlaczego żyję inaczej, niż wierzę, choć wierzę głęboko… (Całe szczęście, że jest jeszcze taki maleńki – będę miała mnóstwo czasu, by się nad tym zastanowić.) Może tak, jak u św. Pawła – że czasami MIŁOŚĆ jest większa nawet od WIARY…:)www.cienistadolina.blog.onet.pl

    Reply
  • anna_kordalewska 22 stycznia 2009 at 19:09

    Pani Marto… Mnie się ZAWSZE wydawało, że lekcje religii w szkołach to nie jest najlepszy pomysł (a podzielali to zdanie także moi nauczyciele w pewnym znanym, katolickim LO). Wydaje mi się, że w szkołach publicznych powinno się uczyć (i to wszystkich, bez różnicy wyznania) jedynie RELIGIOZNAWSTWA – elementów wiedzy o różnych religiach (a więc i Biblii i tej mitologii też:)), bo niewiedza w tej kwestii jest czasem doprawdy zatrważająca. No, i potem ludzie – zwykle bardzo młodzi, choć nie tylko – zajadle atakują coś, o czym tak naprawdę nic a nic nie wiedzą. Natomiast co do reszty… widzi Pani, to zależy, w jakim stopniu religia jest dla kogoś sprawą istotną. Jeżeli dla rodziców to, w co wierzą, jest ważne, to naprawdę nie widzę nic złego w tym, że chcą tę wiarę przekazać dziecku. Jest to wówczas taka sama część „dziedzictwa” jak np. określona kultura czy język ojczysty (którego też, przecież, nikt z nas sam sobie nie „wybiera”, prawda?) – i dziecko może ją potem przyjąć lub odrzucić. Jeżeli natomiast miałoby to oznaczać „wiarę dla świętego spokoju” lub, mówiąc ściślej, „żeby tylko sąsiedzi nie gadali” – to ja mówię NIE! Ale, proszę pani, to i tak jest nic w porównaniu z dylematami, przed którymi stoję. 🙂 Wciąż nie wiem, jak wytłumaczę kiedyś mojemu synkowi, dlaczego żyję inaczej, niż wierzę, choć wierzę głęboko… (Całe szczęście, że jest jeszcze taki maleńki – będę miała mnóstwo czasu, by się nad tym zastanowić.) Może tak, jak u św. Pawła – że czasami MIŁOŚĆ jest większa nawet od WIARY…:)www.cienistadolina.blog.onet.pl

    Reply
    • Marta 22 stycznia 2009 at 19:46

      Tak, ma Pani rację. Pamiętam jeszcze czasy, gdy religii nie było w szkołach, tylko w salkach katechetycznych. na moim osiedlu wybudowano ogromny dom parafialny, z wieloma salami, ktory mial sluzyc nauczaniu religii. czasy się jednak zmieniły. Jestesmy panstwem wyznaniowym, niestety. Cala reszta, o ktorej Pani mówi, o ktorej ja pisalam – dotyczy hipokryzji. Nie wiem, jak Pani zyje, ale nie przypuszczam, by hipokryzja była Pani udziałem. Serdecznie pozdrawiam, zajrzę do Pani bloga.

      Reply
  • gosia1003@amorki.pl 24 stycznia 2009 at 00:34

    Mozesz powiedzieć że jestem hipokrytka ale pomimo ze oboje z mężem bywamy w kosciele jedynie na slubach i pogrzebach córką jest ochrzczona, na religię chodziła, bierzmowana była, nawet wzięła slub konkordatowy (jej nie zależało ale jemu zależało i to bardzo i co dziwniejsze on złamał wszelkie przysięgi a nie ona)Dlaczego to zrobiłam? poprostu nasze społeczeństwo nie dorosło jeszcze do tolerancji, może w duzych miastach gdzie ludzie mieszkają w jednym bloku lata a się nie znaja jest inaczej ale w małym miescie, gdzie wszyscy wiedza wszystko o wszystkich takie dziecko ma przechlapane i to bardzo. Po co ma byc wytykane palcami, po co ma wysłuchiwać tego czego nie powinno. Zresztą nikt nie powiedział że dziecko rodziców nie chodzacych do kościoła nie może zostać zakonnica czy księdzem czy osoba wielce pobożna. Dorosnie, ma wolną wolę i zrobi tak jak będzie uważac za stosowne. Dlatego wolałam byc hipokrytka jak ze znerwicowanym dzieciakiem chodzic do psychologów.

    Reply
  • Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.