Dzień Ciotki
Poeci amerykańscyzaczynają i kończą spotkanie autorskiewierszem „sztandarowym”, który jest ich rozpoznawalną wizytówką. To ciekawyzwyczaj. Amerykańscy poeci ze swojego spotkania robią show. Widziałam kilkatakich spotkań, w wykonaniu niektórych to bardzo ciekawe, zupełnie inne od naszych,namaszczonych i nadętych wieczorków, gdzie obowiązkowym rekwizytem są zapaloneświece, rzekomo stwarzające nastrój.
O tym, który wierszmoże być „sztandarowy”, decyduje poeta. On najlepiej wie, którym „kupi” każdąpubliczność. Myślę, że ten zwyczaj funkcjonuje podobnie jak hity w piosenkach.Fani na koncertach i tak czekają na tę jedną, jedyną, kultową.
Wczoraj słuchałamwierszy Mariana Kisiela. To profesor Uniwersytetu Śląskiego, historyk i krytykliteratury. Także poeta, autor kilku wydanych tomików, z których tytuł jednegopamiętałabym nawet w środku nocy, wyrwana ze snu : „Nie śnijcie mnie w waszychsnach”.
Wiersze pisze więcMarian Kisiel „pomiędzy”, nie jest poetą z zawodu, raczej z duszy iwrażliwości. Wczoraj właśnie usłyszałam taki, który mnie rzucił na kolana. Tytuł „Ciotki”.Mógłby być sztandarowym.
Przy okazji dowiedziałam się, że ma powstaćDzień Ciotki.
Bardzo by mi się taki dzień spodobał. Bardzo. Miałam jednąwspaniałą ciotkę, Stefanię, siostrę mamy, francuską komunistkę. Pisałam o niejw „Ricie”.
Wracając do domu, wyszukiwałamw pamięci inne ciotki: Wiktorię, Zosię. Moja rodzina była rozproszona, stądnigdy nie przeżywałam najazdu ciotek. Wczoraj za nim zatęskniłam.
Ciekawe, jakmoje córki widzą swoje ciotki i jak pamiętają spotkania z nimi z dzieciństwa,najczęściej na urodzinach babci.
5 komentarzy
Dzień Ciotki Klotki. Może być, choć ja nie mam fajnych ciotek, strasznie wścibskie.
Chciałabym przeczytać ten wiersz.
Moja ciotka miała zawsze dla mnie czas na rozmowę i za to jej jestem wdzięczna,. Nigdy mi nie powiedziala: pozniej. Brakuje mi jej rad. Ona potrafila złapac „rownowagę” rzeczy i swiat wydawal się na wlasciwym miejscu.
A ,to by było jeszcze jedno fajne rodzinne swięto.Co prawda mam jeszcze wiele ciotek bo rodzice pochodzili z rodzin wielodzietnych a jedną chyba wyjątkową-Martę Fox.Pozdrawiam i czekam na święto ciotki
własnie skończyłam „Paulinę w orbicie kotów”.. świetna. tylko ta Parada Kotów, na początku wydała mi się podkoloryzowana. Po głębszym jednak zastanowieniu stwierdzam, że wizyta Ambasady Brytyjskiej w szkole wywołała u mnie szczery uśmiech (chyba dlatego, że Limahl pochodzi z Wielkiej Brytanii a od jakiegoś czasu się na Niego „zajawiłam”). Pani wybaczy, ale ja już tak mam ze wszystko mi się kojarzy ;D poza tym gest Pawła „yes,yes,yes” w stylu tego polityka, bodajże na „M” 😉 też niezły motyw… heh. Komentarz chyba nie brzmi ładnie pod względem stylistycznym, ale piszę na świeżo i szybko póki jestem pod wrażeniem 🙂 Pozdrawiam!pe.es. a powiedzonko „of corse”, którego już wczesniej używałam, pewnie jeszcze bardziej wejdzie mi w krew ;D