Zkim się zadajesz, takim się stajesz
Na portalu Racjonalista (www.racjonalista.pl) przeczytałam artykułHenry`ego Millera „Osiemdziesiąt mgnień wiosny”. Przysłała mi go Ewka Parma ,jak dobrze, bo lubię czytać coś, co mnie utwierdza w moim patrzeniu na świat. Atekst Millera to credo 80-latka. Znam powieści Millera. Patrzę na niego oczamiAnais Nin, jego kochanki ( opisała relacje z nim w dziennikach). Nieraz myślałam o tym, jakAnais o niego dbała (dawała mu pieniądze, które z kolei otrzymywała od męża,gotowała mu, szyła zasłony do okien, przepisywała teksty, kupiła mu maszynę dopisania; wolała dać jemu niż wydawać na siebie). Kiedy Miller został sławnym pisarzemi dostał pierwsze duże pieniądze, znaczną ich część wysłał do Anais. Zapamiętałamten szczegół, bo zazwyczaj w życiu bywa inaczej.
Cytuję fragment z Millera:
„Mówisię, że człowieka można poznać na podstawie tego, z kim się zadaje. Częstozastanawiam się nad słusznością tego powiedzenia. Przez całe życie przyjaźniłemsię z ludźmi wywodzącymi się z diametralnie różnych światów. Miałem przyjaciół,którzy w ludzkim rozumieniu byli zerem, i muszę przyznać, że właśnie ci byli minajbardziej bliscy. Przyjaźniłem się z kryminalistami i wzgardzonymi bogaczami.Właśnie moi przyjaciele zawsze trzymali mnie przy życiu, dodawali otuchy, aczęsto też zanudzali mnie na śmierć. Najważniejszą zasadą dla mnie, jeślichodzi o stosunki z przyjaciółmi było to, aby rozmawiać z nimi szczerze, bezwzględu na to z jakiego środowiska się wywodzą. Gdy widzę, że nie umiem byćszczerym wobec przyjaciela, lub on wobec mnie, to skreślam go z listyprzyjaciół.”
Oczywiście odnoszę to do siebie i zastanawiam się nadmoimi przyjaźniami. Nigdy nie podtrzymywałam znajomości, które by mi się ”opłacały”.Nieraz mi to wypominano, pokazując, jak wiele tracę, rozdając siebie ludziom,którzy nic nie dają mi w zamian. Sugerowano nawet, że stronię od takich ludziz powodu kompleksów – czyli mam małe poczucie wartości i dlatego nie angażujęsię w intratne znajomości, bo w swoim mniemaniu nie zasługuję na nie.
Teraz nie próbuję przekonywać, że jest inaczej. Tacy ludzie niezrozumieją. Nie jestem przecież altruistyczna w swoich przyjaźniach ( altruizmnie istnieje). Zabiegam o to, co jest mi potrzebne. Na szczęście, nie blichtr,nie stanowiska, nie bogactwo innych, tylko to, co otrzymuję od moichprzyjaciół ( wiem CO) – i nieważne, czy mają lat 30. czy 85.
Mam wspaniałych przyjaciół. Dzięki nim, jestem, kim jestem. A coraz bardziejsiebie lubię.
PS. Dziękuję za dyskusję pod poprzednim postem.
5 komentarzy
hmm.Droga Pani Marto.Mam koleżanke, która mnie badzo zdenerwowała.I postanowiłam że nie bd. się z nią kolegować.Wszystko przez rozmowy na gg.Nie mogę jej zablokować ale jak widze, że ona(nie mogę zdradzioć imienia)to czuje że mi się ciśnienie podnosi;/.Dlatego też zmieniłam numer gg i jej go nie dam i jestem szczęśliwa:)Pozdrawiam Panią gorąco..książka „paulina w orbicie kotów „jest super:)
też mam wspaniałych przyjaciół.Szczególnie Patrcja ,która jest ze mną w sytuacjii która jest dla mnie bardzo trudna…..:(
też mam wspaniałych przyjaciół.Szczególnie Patrcja ,która jest ze mną w sytuacjii która jest dla mnie bardzo trudna…..:( aha niech pani doda teledysk w odp. na twoj list do teledysków feela:)
” Z kim się zadajesz, takim się stajesz ” !? Nie do końca bym się z tym stwierdzeniem, zgodziła. Bo jeśli jesteśmy sobą, naprawdę, sobą, to żeby nawet zadawać się, z – może przesadzę – mordercą, to nie znaczy, że mogę nim zostać. Samo zadawanie się z mordercą, nim, mnie nie czyni. A, jeżeli chodzi o przyjaźń i przyjaciół, to dla mnie jest to tak, jak z mlekiem. Jak przyjaźń, prawdziwa, to nawet, kiedy dochodzi do jakiś nieporozumień ( czyli wspomniane mleko, kwaśnieje ), to się nie obrażamy, tylko sobie wszystko, wyjaśniamy – przy pysznych,naleśnikach z kwaśnego mleka.Pozdrawiam, i mocno ściskam
Sądzę, że powiedzenie „z kim się zadajesz, takim się stajesz” jest nieco naciągane. Każdy z nas posiada swój wewnętrzny pancerz, od którego odbija się to, co nam osobiście nie odpowiada. Myślę jednak, że siła pancerza jest wprost proporcjonalna do sympatii, jaką darzymy nas samych. Im bardziej siebie lubimy, tym mniej przemycamy z zewnątrz. Bo i po co psuć coś, co sprawia nam tak wielką radość? Przebywanie z własnym „ja”.Trudno jest o altruizm. Ludzie zapewniają, że nawiązują kontakty bezinteresownie, ale czy od przyjaciela nie oczekujemy tego by był? By przytulił? By był z nami szczery? Oczekujemy. Grunt, żeby te oczekiwania pozostały na takim poziomie a nie na poziomie wyzyskiwacza-oszusta.