Byłam dziewczynką z dyndającymi warkoczykami i grzywką. Wolałabym nosić włosy rozpuszczone, ale na to nie zgodziła się moja mama, więc zazdrościłam Bożenie, rozjaśnionej perhydrolem blondynce, bo ona mogła. Co wieczór przypinałam do granatowego fartuszka wyprany biały kołnierzyk z tkaniny zwanej non-ironem. Co wieczór czyściłam pastą buty. Rano szłam do szkoły, za drzwiami której czaiła się często matematyczka i zbierała zeszyty, by mieć pewność, że zadanie domowe zostało rozwiązane w domu.
Przejeżdżam teraz obok tej szkoły codziennie. Ma już inne drzwi. Nie chciałabym ich dzisiaj otwierać.
Niewiele mi zostało z tamtych lat.
Przede mną siedział Jurek. Bardzo mi się podobał, ale ja mu nie, więc każdą dziewczynę, na którą spojrzał uważałam za piękność. W sąsiedniej klasie był Tomek. Mistrer szkoły. Mieszkał obok mnie, w willi pod lasem. Pochodził z zamożnej rodziny. Mama nie pozwoliła mi się z nim kolegować, bo to był chłopak nie dla mnie, nie ten poziom. Zamożności. W jej mniemaniu Tomek tylko czyhał, by mnie dorwać i zniewolić, a potem porzucić. I co ty zrobisz, biedna dziewczyno? Tomek był fajny, zostawiał mi liściki pod umówionym kamieniem. Mógł przychodzić do mojego domu, ale ja nie mogłam pójść do niego. Kiedyś przyszedł, a mnie nie było. Mama kazała mu poczekać. Spóźniłam się 15 minut, bo koleżanka przestawiła zegarek, specjalnie. Dostałam lanie. Tomek słyszał. Nie wydałam z siebie dźwięku. Weszłam do pokoju, jakby nigdy nic. – Dlaczego nie płaczesz? – zapytał.
– Ja to wrzeszczę, zanim matka na mnie rękę podniesie.
Zaimponowałam Tomkowi. Nigdy nie byłam jego dziewczyną. za dużo było we mnie problemów, on lubił się śmiać i bawić.
Przez wiele lat uczyłam się historii. Zakłamanej.
Przez wiele lat języka rosyjsiego w mowie i piśmie. Umiem do dziś. Dziś słucham rapu w Russian Radio. Kiedyś tłumaczyłam Lermontowa.
Ćwiczyłam marsz w szeregu na szkolnym podwórku, by potem defilować w pochodzie na 1 Maja. Śpiewałam Międzynarodówkę i hymn Związku Radzieckiego. Czytałam pismo „Ogoniok” i „Kraj Rad”, tudzież powieści produkcyjne. Mam ich w domu kilkanaście. Najbardziej lubię „Numer 16 produkuje”. Wiedziałam kim był Timur i jego drużyna.
Wierzyłam, że świat jest piękny i można w nim spotkać dobrych ludzi.
I to mi pozostało do dziś.
14 komentarzy
„Wierzyłam, że świat jest piękny i można w nim spotkać dobrych ludzi. I to mi pozostało do dziś.” Nie weim dlaczego pani Marto, ale popłakałam się czytajac te słowa. Zazdroszczę pani tego optymizmu.Pozdrawiam.
Bardzo piękne, czytałam z wielkim zainteresowaniem.Co do ludzi to myślę ,że są i tacy i inni. 😉 Zawsze byli , którym można zaufać i , którym nie należy ufać.I nawet nie wiem czy można ludzi dzielićna złych – dobrych , mądrych – głupich. Bo chyba w każdym z nas jest trochę i dobra i zła. Ja oczywiście nie mówię o aniołach i zbrodniarzach 😉 Pozdrawiam i czekam na kolejne , piękne książki , które pani pisze!!!
A durnowate lekcje PO,strzelanie i wkuwanie,że NATO to twoj wróg? A mierzenie długości spódniczek i odsyłanie za brak tarczy do domu? jeszcze trójki klasowe w latach 60tych i czyny społeczne,akademie na cześć rewolucji, konkurs na znajomość życiorysu Lenina,szatnie z zapaszkiem po wuefie,epitety matematyczki i wuefistki, linijką po łapach za byle co..że też czlowiek tyle zniósł, a teraz katuje własne dziecko i oddaje w ręce świrów, nieudaczników, tchorzy, a wśród nich czasem jednego lub dwóch „sprawiedliwych”.To chyba jeszcze wg pruskiego systemu działają nasze szkoły? czyli nie nadają się do lubienia, najwyżej do pośmiania po latach.Wychodzimy z nich normalni POMIMO, a nie dzięki nim.
A ekonomia polityczna socjalizmu na studiach? A nauki polityczne? A wojsko? I ja to przetrwałam, pytanie – jak? A raczej za jaką cenę.
Pani Marto, zawsze z przejęciem czytam Pani posty, ten również. Muszę przyznać, że nie znam czasów, które pani opisała. Ja uczę się prawdziwej historii, j. angielskiego zamiast rosyjskiego, mimo to uważam, że kiedyś ludzie byli szczęśliwsi, umieli cieszyć się tym co mieli. Teraz każdy dąży do tego żeby mieć więcej… Pozdrawiam
Tak, macie większe możliwosci, ale i nowe ograniczenia. Pozdrawiam.
Jeszcze zapomniałyście o beretach, które nosiłyśmy w teczkach i wymiętolone zakładałyśmy na głowę przed drzwiami szkoły, za którymi czyhał nasz wychowawca, prof. D. A pamiętacie głośniki w klasach i komunikaty dyrcia? Jeden z nich pamiętam do dziś. Którejś z okolicznych mieszkanek zginęła koza, przyszła do naszego dyrcia i poprosiła go o ogłoszenie tego w szkole i ewentualną pomoc w odnalezieniu marnotrawnego zwierzaka. Nasz poczciwy dyrcio przerwał lekcje i ogłosił, że na terenie szkoły zaginęła koza, możecie sobie wyobrazić nasze zdumienie, śmiechu było co niemiara.
O tej kozie, to juz legendy kążą w wielu pokoleniach. Buziaczki.
Uwielbiałam chodzić do szkoły w tamtych latach . Byłam wtedy wolna . Mogłam myśleć jak chcę i mówić co chcę . Dobrze czułam się w grupie rówieśników . W szkole może był jakiś rygor , ale cóż znaczył w porównaniu z tym domowym . Najwspanialsze były przerwy , szczególnie te w podstawówce . Można było biegać , fikać kozły na poręczach , jeść żołędzie i śmiać się do woli . Był to dla mnie bajkowy świat , na który czekałam przez długie tygodnie wakacji . Hm , pierwowzór Harego Potera ?
To dlatego, ze idealizujesz dziecinstwo albo dlatego, ze w doroslym zyciu wpadłas w trudny, toksyczny związek i nie miałas w nim wsparcia ani partnerstwa. Bo nie wierzę, ze wszystko było w dziecinstwie takie radosne i szczęśliwe.
Droga Marto..Od dawna zaczytuje się w pani ksiażkach i nie tylko Pani.Chciałam Panią zaprosić na blog gdzie młodzi ludzie, pokazuja swoją twórczość. Reszta o tym nie wie..Ale myślę że wszystkim byłoby miło. Piszem wiersze, i należymy do stowarzyszenia młodych poetów.Jeszcze raz zapraszam, i dziękuje serdecznie. Za poświęcenie czasu.www.stowarzyszenie-mlodych-poetow.blog.onet.plWiem że daleko mi do pisarki, i moja poezja w sumie mało ma wspólnego z poezją. Tak ak moja osoba z artystką. Jednak uwielbiam pani proze i poezję, i zaczytuje się pomimo braku czasu. Najczesciej w autobusie o 7.18 jak jadę do szkoły. W szkole obecnie jestem na mat-fiz, bo mam ponoć potencjał (ja tak nie uważam). W przszłości chce być architektem, ale równiez chciałabym móc pisac nadal.chciałabym umieć tak pięknie pisac o miłości, ale mam dopiero 16 lat, i nie potrafię. Miłosci dopiero staram sie uczyć, a chłopak którego nią staram się obdarowywać, jest daleko w Krakowie. Ja mieszkam w Gliwicach. Jest tez z całkiem innego świata.Jednak wiem że dam radę.Pozdrawiam, i przeprazam za zabranie tak dużej ilości czasu, Pani twórczość jest wspaniała.
Zyczę wytrwałości. Wy, młodzi, macie teraz swoją trybunę, którą jest Internet. Wystarczy tylko trochę inicjatywy, jak Wasza. Pozdrawiam.
Przy okazji posłuchamy Okudżawy i Żanny Biczewskiej po rosyjsku, poczytamy w oryginale Puszkina… „Ja was liubił, liubow moja byt’ możet sowsiem nie ugasła… ” To piękny język!Może się uda nie narzekać i pośpiewamy „Bandiera rossa”? A pamiętasz Marto toast – Borys Polewoj? A „Opowieść o prawdziwym człowieku”? A „Los człowieka”? I to – po pierwszym nie zagryzam?Ach, łza się w oku kręci! Cukier był słodszy, sól bardziej słona, my młodzi i piękni. Teraz tylko piękni.
Pamiętam, oczywiscie, I Los człowieka i Opowieść…To był nasz chleb powszedni. Do tej pory się wzruszam. Los jest opowiedziany perfekcyjnie. Pozdrawiam serdecznie.