Jestem pisarką kradnącą CZAS.
CZAS kradnę dla siebie, a może i sobie.
Wstaję rano, abym miała go więcej.
Chodzę późno spać, aby było go jeszcze więcej.
Mam nadzieję, że go wyprowadzę w pole, zwyrtnę dwa razy i zgłupieje, niczym ja „zwyrtnięta” przez Janusza na rynku jakiegoś obcego miasta, co skądinąd bywa śmieszne. A przynajmniej śmiesznie brzmi.
CZAS kradnę po to, by więcej pisać, by zmieścić się w życiu z pisaniem.
Życie ma to do siebie, że dużo w nim spraw i interesujących rzeczy. I fajności. Jak to wszystko pogodzić, jak zrobić, by nic nie uciekło, jak nie dać sobie wydrzeć tego, co dobre i chciałoby się więcej?
Oczywiście mogłabym się zamknąć na 5 spustów i być tylko dla pisania.
Wolę jednak uprawiać to, co nazywam POMIĘDZY.
Wybieram pisanie i w nim jestem najbardziej, ale pomiędzy chcę być z Pawciem, pogadać z córkami, przeczytać wiersz ( z konieczności rezygnuję z czytania powieści, bo a nuż trafię na taką, która mnie wsyśnie), artykuł w gazecie. Gdybym się zamknęła albo uciekła, byłoby mi żal, że tyle kolorów mi umyka, a jutro będą inne.
Czy to nazywa się miłością życia?
Czy pazernością na życie?
Nie wiem.
6 komentarzy
Myślę,że to nazywa się MIŁOSCIĄ ŻYCIA wstać wcześnie rano,robić to co się kocha,mieć czas dla siebie,dla innych ludzi .Wieczorem powiedzieć sobie to był dobry dzień.
Chcialabym by zajrzala pani na blog Astyna.blog.onet.pl z gory dziekuje
Zajrzałam, wpisałam pozdrowienia, bardzo smutny blog.
W Pani to jest siła !
Pazerność to w tym wypadku złe słowo. No, przynajmniej moim zdaniem. Chęć życia to przecież coś fajnego. Więc raczej pasuje miłość do życia. Fajnie jest też wstać rano i zrobic to co się lubi.
Ja niestety nie potrafiłabym tak żyć i jedyne co mi pozostaje to pogratulować i pozazdrościć