Izabela MIKRUT
Recenzja. Wortal Literacki „Na granicy”
„Paulina worbicie kotów”
Zerknęłam do „Pauliny w orbicie kotów”sprawdzając, czego dotyczy historia napisana przez Martę Fox.
Spodziewałam sięckliwo-sentymentalno-egzaltowanej powieści w stylu Siesickiej. Zaklasyfikowanietej książki jako „młodzieżowej powieści blogowej” też wiele w zachęceniu dolektury nie pomogło. Na okładce zdjęcie autorki, trzymającej w objęciachwyrywającego się psa. Psa, ironio losu. Zerknęłam więc do „Pauliny w orbiciekotów” i wszelkie przedlekturowe uprzedzenia i zastrzeżenia rozwiały się niemalnatychmiast, a ja przeniosłam się w świat bohaterek znanych z „Magdy.doc” i„Pauliny.doc”.
Brakznajomości poprzednich tomów, co zaznaczam od razu, nie przeszkodzi nikomu wlekturze.
Bohaterka, nastoletnia Paulina,zwierza się na forum internetowym z posiadania dwóch tatusiów. Natychmiast jejwpis zostaje skomentowany przez wszystkowiedzących i wyraźnie znudzonych,szukających sensacji, użytkowników sieci. Paulina wychodzi z założenia „jeślisłowa bolą, to muszę znaleźć takie, które ten ból zlikwidują”. Zakłada bloga,podając na nim „kocie wiadomości” – zadziwiające ciekawostki ze świata kotów,dowcipnie i umiejętnie (czyli – atrakcyjnie dla czytelników) przedstawione.Poza uniwersalnymi historiami przekazuje Paulina opowieści o swojej kocicy,Poppei, a także informacje ze swojego życia – wiadomości o Cyrylu, któryprzeistacza się w przystojnego Pawła, o złośliwostkach i problemie Kaśki, odwóch tatusiach i o paru mniej istotnych sprawach. Paulina odkrywa też w starympudle komputer swojej matki, w nim zaś jej pamiętnik. Choć zna problemyrodzicielki, po raz pierwszy może spojrzeć na nie oczami matki jako młodejdziewczyny. Odkrywa historię fascynacji matki, nieślubnego dziecka, którym jestsama Paulina. Niedojrzałość emocjonalną ojca i rezultat chwili zapomnienia.
Właściwie Marta Fox rozegrała całą historiędoskonale – zamiast przedstawiać po raz kolejny identyczną w gruncie rzeczyopowieść o tym, jak młoda dziewczyna zakochuje się w chłopaku, idzie z nim dołóżka, zachodzi w ciążę, po czym zostaje sama, odrzucona i przez chłopaka, iprzez rodzinę, zmienia perspektywę – przepuszcza tę opowieść przez myślinastolatki z kolejnego pokolenia, owocu nieudanej i idealizowanej miłości.Powoli odkrywa Paulina kolejne etapy splecionych ze sobą wątków, dawkującnapięcie, chce przyciągnąć na swojego bloga rzeszę wiernych czytelników, aprzetykanie dziennych zapisków wiadomościami z życia kotów spowalnia akcję, cojest wybornie zastosowanym literackim chwytem.
Zmienia Marta Fox w tych komentarzachstyl, całą opowieść prowadzi natomiast w sposób gawędziarski, długie zdania,stosowanie peryfraz i synonimów, potoczysty styl, a przy tym wyważony rytm fraz– to wszystko sprawia, że przez opowieść płynie się lekko.
Jest „Paulina w orbicie kotów”powieścią mądrą i napisaną z humorem. Wiadomości ze świata kotów bawią przezzaskoczenie. Krzepiące czy dodające otuchy jest szczęście Pauliny – dzięki temułatwiej Marcie Fox poruszać istotne dla odbiorców tematy. Są tu wątki mogącekażdego zaintrygować, są historie o uczuciach, jest kilka ciekawostek„encyklopedycznych” podanych niewymuszenie. Jest intryga i małe śledztwo, jestdowcip i wsparcie w rodzinie, jest rozmowa – tak przecież potrzebna w relacjachmiędzyludzkich, jest umiejętne budowanie dramaturgii. Poza tym tę książkę czytasię po prostu znakomicie, nie sposób się od niej oderwać.
8 komentarzy
Tak, to wszystko prawda.To samo czułam czytając Pani książkę, tyle ,że niestety nie mam daru ,żeby tak pięknie to opisać. ;)))
Gratuluję recenzji! Też się pod nią podpisuję! Wiem, że książka jest rozchwytywana. Prosiłam szwagierkę, żeby przywiozła z Kędzierzyna kilka egzemplarzy, dla Ireny, udało jej się dostać jeden jedyny, ostatni, w trzeciej z kolei księgarni. Pozdrawiamy!
Dzięki, Jano, ja jeszcze nie sprawdzalam księgarni, wiec nic nie wiem. Ponoc w Matrasie jest na pewno. Sciskam mocno,
a ja, mimo dobrej recenzji (gratulacje, tak w ogóle), mam zamiar poczekać na lekturę jeszcze trochę. do momentu, gdy będę miała chwilę wolną dla siebie, bez goniących spraw i nagłych wydarzeń. czeka już na mnie książeczka na półeczce, wraz z innymi Pani dziełami, dziełkami i pisadełkami.
Sil, Marta Fox nie pisze „pisadelek”, „dzielek”, tylko bardzo dobre ksiązki. Mam nadzieję, ze nie kumasz tych słów, dlatego je napisalas.
no cóż…nie mam więc co czekać na egzemplarz autorski- uderzam jutro do księgarń na poszukiwanie „pauliny”…przytulam, babo babowata, na odkatarzenie!
Szczerze mówiąc, miło mi będzie, jak kupisz tę ksiazkę. Podaruję Ci poezję, jak się ukaze, tę lubię dawac, bo poetyckie slowa sa dl amnie droższe pieniędzy. Buziaczki.
Pani Marto,rozumiem już Pani wpis o koicydencji;)Pozdrawiam i życzę dobrego dnia.