Jak na szpilkach
Opowiem w punktach, by zachować kolejność wydarzeń:
- Wczoraj Agnieszka napisała w komentarzach, ze już ma książkę. Więc zabuuuuczałam, bo ja jeszcze nie miałam. Miałam nadzieję, że przyjdzie lada chwila, ponieważ wydawnictwo mi wysłało paczkę z egzemplarzami autorskimi. Nie przyszła.
- Dziś czekałam od rana, jak na szpilkach siedziałam przy biurku i próbowałam pracować.
- Agnieszka napisała, że przeczytała i zapytała, czy napiszę 4 część.
- Jak mam pisać 4., skoro nie przeczytałam 3 części? To znaczy …znam ją, bo napisałam, ale czymś innym jest książka w mojej głowie, a czymś innym jej desygnat w postaci egzemplarza leżącego na biurku lub trzymanego w ręce, no nie?
- W południe Agnieszka opisała, mi, jak ta książka wygląda i wyraziła zdziwienie, że autorka jeszcze jej nie ma.
- Koło godz. 14 zatelefonował Marcin z Londynu, który akurat przyjechał do Bydgoszczy i powiedział, że kupił „Paulinę „ w Matrasie”.
- Więc zabuuuuuuuuuuuuczałam dłużej i głośniej. Marcin z Londynu ma, a ja, autorka, nie mam.
- O godz. 19.00 zatelefonowała Aneta, że właśnie kupiła „Paulinę” i że mi gratuluje.
- Nie buuuuuuuuczałam, wpadłam w złość.
- O godz. 21.00 zadzwonił domofon. Pewna, że to kurier z książkami, powiedziałam: dziupla na V piętrze. A kurier na to, że… „to ja, Aneta Trojak, na chwilę”.
- Szalona Aneta wpadła jak burza, przyjechała z Chorzowa, czyli tak z 20 km ode mnie – i zaczęła gadać, a gadane to ona ma, że hoho, bez przecinków, ale za to i bez błędów:
Gadane Anety:
Pomyślałam sobie, że to tak byćnie może, aby twoi czytelnicy już czytali, a żebyś ty jeszcze książki niedotknęła, więc kupiłam ci książkę, bo kto, jak kto, aleautorka powinna się nią cieszyć pierwsza, prawda? I jeszcze kupiłam ci kota,skoro jesteś w orbicie kotów, a tak na marginesie, to dodam krótko, żeuratowałam dziś kocicę, no cud, mówię ci. Kota kupiłam plaskatego, puchatego,pomarańczowego i będzie ci się na nim fajnie leżało, bo to kot poduszkowy. Nopowiedz, że śliczny…A żeby ci było jeszcze lepiej to przywiozłam butelkę musującegoMartini, bo na pewno jeszcze nie wypiłaś nic dobrego z tej okazji, prawda? (przecinki od autorki)
- No i jak nie kochać Anety, tudzież innych moich wspaniałych Czytelników?
- Piję Martini, a jakże, dziękuję, Anetko.
- Bez szaleństwa, bez polotu, bez ognia, bez fantazji, bez uśmiechów i życzliwości wszystko stanie się smutnym szablonem i rutyną, prawda?
10 komentarzy
Pani Marto, tutaj też różowo? O_o
Zaszalałam na wrzosowo !
miło by było „pójść na wrzosowisko…”, ale ze steda już wyrośliśmy niestety…a może nie do końca…hehehe. cudnie mieć taką anetę w gronie przyjaciół- pozdrawiam z fantazją!
Babatendai, widzę, ze juz powoli godzisz się z tym, ze mozna wyrosnąc nie tylko z sukienki. A to znaczy tyle, ze nabieramy dystansu. A dystans jest ostoją piękne, jak pisała Simone Weil.
Marto, w życiu trzeba być trochę niemożliwym, prawda? Cudownie, że jesteś…
Zgadzam się z komentarzami wyżej – taki przyjaciel to skarb.A na kocie leży się fajnie?
Takiej Czytelniczki tylko pozazdrościć… oczywiście nie w sensie zawiści, bo gratuluję i cieszę się razem z Panią! Pozdrawiam we wrzosowym akurat sweterku (nie tak ostry, jak tło szablonu) 🙂
Tak, tak, ma Pani rację, Reniu. Pozdrawiam.
O..ooo,jak tu ładnie. Pozdrawiam.
Pani Marto! Uwielbiam czytać pani książki, mam za sobą już kilka tomów, i każdy wciąga mnie tak samo szybko…..Ostatnio czytałam „Paulinę w orbicie kotów” i nie mogłam się odrwać. Pozdrawiam.:)