11 września
11września 2001 roku, Salon Literacki, godz. 17.00, spotkanie z poetką, BasiąDoniec, promujące jej tomik „Dwa metrynad ziemią, dwa metry pod niebem”.
Gościeprzychodzą, witają się, uśmiechają, ale tak jakoś nie do końca. Widziałaś?Słyszałeś? – pytają.
Niekomentują przerażenia przymiotnikiem. Żadnym. Wszystkie stały się nagle zbytnędzne. Wszystkie przymiotniki w tymdniu umarły.
Jakw takiej chwili rozmawiać o poezji?
-Choćby się jutro miał skończyć świat – i tak dziś posadzę swoje drzewo – na powitanie cytuję filozofa.
Rozmawiamyo poezji i znikaniu chwil. Może myślimy o tym, jak kruchy jest świat. Składamygratulacje autorce. Wracamy do domów, które jeszcze nie zniknęły. Albo i niewracamy. Ja nie wracam.
Oglądamw kinie „Światowid” film „Requiem dla snu”. „Po obejrzeniu tego filmu niebędziesz już tą samą osobą. Ten film jest antycypacją mającej nadejść Apokalipsy”– czytam w ulotce. Powinnam go więc zobaczyć wczoraj – myślę. Dzisiaj american dream zderzył się zrzeczywistością.
Wychodzęz kina, ogłuszona tym, co tam i tym, co dzisiaj.
Wsamochodzie coś rzęzi – mówię. – To dusza Ci rzęzi – mówi moja córka. Ranosprawdzam. Tłumik do wymiany. Życie się toczy.
Co się wydarzyło 12 września? Nie pamiętam.
11września, wtorek, pamiętam dokładnie: promocja książki Barbary Doniec, film„Requiem dla snu”. I jeszcze przymiotniki umarły.
6 komentarzy
To prawda, że ważne wspomnienia lubią szczegóły i dzięki nim pamięta się emocje.
A ja pamiętam ciągle przesuwające się obrazy wież WTC…I Uderzajacego samolotu…Wybuch i runięcie budowli niczym domku z kart…Niektóre obrazy pozostają w pamieci na zawsze…A „Requiem…” oglądałam jakieś 2 miesiące temu. Mocny film. I fantastyczna muzyka…Pozdrawiam.
Film wstrząsający. A muzyka w wykonaniu mojego ukochanego Kronos Quartet.
O „Requiem dla snu” wiem tyle, że gra tam jeden z moich ulubionych wokalistów, Jared Leto. To chyba dlatego, że mam tylko 16 lat…Pamiętam jednak bardzo dobrze 11. września sprzed 6 już lat… Niby zwykły dzień, ale jednak straszny. Niby nie dla mnie samej, ale dla całej społeczności ludzkiej, bo nagle ludzie zaczęli się bać, że przylecą nagle samoloty, które zniszczą pół Warszawy albo znienacka wybuchnie bomba atomowa… I dalej się boją.
Mnie się zawsze wydawało, że o zbyt szybkim przemijaniu chwil, życia, mówią ci ludzie, którzy nie robią prawie nic, aby jakoś to życie wykorzystać.
Niezapomniany dzień… wczoraj oglądałam blok dokumentów, niektóre emitowano po raz pierwszy. Tym razem wstrząsnęły mną już nie tyle obrazy (znieczulica wzrokowa?), co oryginalne rozmowy tel. – pożegnania ludzi na chwilę przed śmiercią ze swymi bliskim. Chyba w ani jednej nie zabrakło zapewnień o miłości – w takich chwilach widać dopiero, jak wszystko inne jest nieważne. A „Requiem dla snu” oglądałam w katowickim „Swiatowidze” i film pod wieloma względami zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Mam go już na DVD, lecz na razie brak śmiałości, by zmierzyć się z nim po raz wtóry. Serdecznie Panią pozdrawiam!http://flakonik.blog.onet.pl/