Sikający Mordek
Mój pies, skądinąd kochany,jest neurotykiem, ma psią traumę z dzieciństwa psiego, ale to go bynajmniej nie powinno upoważniać do złośliwego obsikiwania kanapy i Janusza fotela w pokoju bibliotecznym i gościnnym jednocześnie.
Potrafi wrócić ze spaceru i chyłkiem, chyłkiem, boczkiem, boczkiem, podnieść nogę i siknąć w swoje ulubione miejsca. Świetnie ten gest naśladuje Pawcio, nogę podnosi tak samo, choć nie obsikuje.
Nic nie pomaga.
Żadne preparaty odstraszające, kupowane za niemałe pieniądze u weterynarza.
Wczoraj znów to zrobił. On wie, że źle robi, bo jak tylko zauważy, że ja widzę, włazi do budy, czyli pod zabytkowe, rzeźbione krzesło w przedpokoju i udaje Greka. Oczka wywraca, ogon podwija, mordkę w ciup składa.
Wczoraj się zawzięłam.
Przez godzinę szorowałam vanishem róg kanapy, fotela i dywanu. Dywan wełniany, prawdziwy, kowarski. Jak w niego co wsiąknie, to i trzyma.
Kiedy weszłam rano do pokoju, mało nie padłam trupem z zaczadzenia. Mieszanka psich sików, vanisha do prania dywanów, odstraszacza w aerozolu, sfilcowanej wełny powaliłaby z nóg każdego. Jeśli jeszcze sobie nie wyobrażacie tego zapachu, to powiem wprost: śmierdziało tak, jakby się 100 chłopów zesrało.
Wierzcie mi, odpowiednie rzeczy dałam słowo.
Dywan 3 x 4 zwinęłam w gruby rulon i wystawiłam na korytarz z Janusza pomocą ( ale ile się przy tym nagadał, napomstował, nafuczał, jakie miny stroił, co psu obiecywał, szkoda gadać ). Podłogę wymyłam, odkaziłam domestosem. Zaśmierdziało chlorem, choć było napisane, że domestos jest o zapachu lasu sosnowego.
Jak już skończyłam tę harówkę, to zadzwoniła Ilonka, by zapytać, czy ma dziś przyjść sprzątać, czy jutro, bo nie pamięta. A potem zadzwonił Remek i zapytał, czy już wypiłam poranną kawę.
Kawę?
Toż ja musiałam zacząć dzień od solidnego drinka, by zabić w sobie wredne opary i oddać się szlachetniejszym.
PS. Dywan oddany do prania, jest szansa na uratowanie, pod warunkiem ( powiedział szef pralni), że nie ma na nim kocich zapachów. Ale tak sobie myślę, że już nie chę tego dywanu. Zrezygnowałam z firanek w oknach, to może i z dywanów, dodatkowego siedliska kurzu śląskiego.
Poza tym…jak mogę wyperswadować Mordasowi, by nie był wrednie sikającym po kątach facetem? Jego odporność pedagogiczna przerasta moje umiejętności perswazji. Może mi ktoś podpowie inną metodę, niż ta Januszowa ( vide: e-motikon).
7 komentarzy
Ha, czy można się dziwić mojej koleżance, która właśnie zamieszcza swoje ogłoszenie matrymonialne zaczynające się od: „Zwierzaki domowe wykluczone”?…Właściwie popieram J., a na sikanie nie znam sposobu poza – polubić…
Polubić? O, matko ! Toż ja sobie ręce po łokcie urobię, ale nie pozwolę, by mordziane zapachy mnie zdominowały.
U mnie politycznie – szambo zamiast perfumerii. Konkretnie – kocie szambo. Futrzasta małpa, bez przeżyć i kociej traumy, za to czyściocha. Zawsze chce się załatwić do świeżego żwirku (czytaj:dopiero co wsypanego). Z powodu braku takowego wybiera świeżo uprane ręczniki, ściereczki kuchenne, przyniesione z pralni i oczekujące na ulokowanie w komodzie, puchate swetry, etc., etc. Skórzaną torbą też nie pogardzi. Druga kocia bestia, też milusia. Bunt przeżywa z powodu braku reakcji na prośby o wpuszczenie do sypialni, przejawiający się w czynach. Skutkiem onych urodziwa dracena doświadcza swojej własnej zielonej traumy, piekła zielonego, albo czego tam innego, znanego psychologom roślin.Przytaczam powyższe na okoliczność morderczych pragnień Pana Janusza, w których to osamotniony nie jest, i ku zrównoważeniu zapachu kowara Szanownej Pani. Służę wsparciem.
Miałam kiedyś suczkę, Apę. Umarla na serce w wieku 10 lat. Jakaż to była porządna suczka ! Nigdy, przenigdy, nie zabrudzila mi ani dywanu, ani podłogi. NIC, NIC. Była KOBIETĄ i wiedziała, co nieprzystoi damom.
witaj, Marto, jest pewnie sposób na Mordka! podziałał na moje psy, może podziałać i na Mordka, choć oczywiście każdy pies indywidualistą jest, więc nigdy nic nie wiadomo! gwarancji 100% nie ma. jednak zazwyczaj działa i to w różnych sytuacjach. Parysa nauczyłam, żeby nie wybiegał na ulicę na widok psa po drugiej stronie, bo poza tym chodził grzecznie przy nodze bez smyczy, Amosa nauczyłam, żeby nie ujadał jak jaki wiejski kundel gdy idziemy przez ulice miasta, a Buffy właśnie nauczyłam, żeby nie przegryzała smyczy, co praktykowała namiętnie, raz nawet przegryzła smycz Amosa, jak dostała w zastępstwie…metoda jest prosta, polecił mi ją kiedyś treser psów w CH (na Parysa, bo chciałam zawału serca dostać, jak wypadał znienacka między samochody). ale, jak to z metodami, wymaga uwagi, cierpliwości i jeszcze jednej ważnej umiejętności, o czy zaraz się przekonasz.otóż kup sobie kilka nie za dużych ziemniaków. zasadź się niepostrzeżenie na Mordka, jak będziesz miała podejrzenie, że oto niepilnowany będzie usiłował obsikać róg kanapy, i wtedy walnij celnie ziemniakiem w winowajcę, tylko nie za mocno, żeby mu kręgosłupa nie przetrącić, właśnie dlatego ziemniakiem, bo ziemniakiem nikogo nie zabijesz, choćbyś chciała 😉 (rzucanie z wyczuciem do celu to właśnie ta wymagana umiejętność, możesz ją nabyć drogą wytrwałych ćwiczeń :)).jak Ci się dwa/trzy/kilka razy uda go tak przestraszyć, najpewniej przestanie. bo pies nie umie sobie wytłumaczyć, skąd na niego coś leci, skoro nikogo nie ma. grom z jasnego nieba? tak właśnie to sobie tłumaczy. a z niebem lepiej nie zadzierać.uściski dla Was, dla Mordka także, a jakże :)ps. przy okazji polecam zainteresowanym psimi tematami moje „Prawo i pies. Głos przeciw smyczom kagańcom”, „Gdzie pies chodzi piechotą”, „Mój przyjaciel amstaff” (wystarczy wstukać w google)
Marto, jest jeszcze jedna metoda na przestraszenie Mordka w czasie gdy wydaje mu się, że nikt nie widzi co robi: do 2-litrowej butelki po coca-coli wsypujesz 1/3 pojemności żwirku, jak potrząsnąć tą butelką, to dźwięk jest taki, że umarłego by obudził, efekt jest tak wstrząsający, że i to powinno Mordkowi dać do myślenia 🙂
Elu, rzecz na tym polega, ze ten Mordek to nie jest głupi pies ! Jeszcze mi się go nie udało przylapac na tym niecnym procederze. On tego nie zrobi,jak ktoś jest obok, ona się chylkiem przemknie, zrobi swoje, a potem drzemie na legowisku. Ale jak zobaczy, ze ja patrzę na to miejsce, to od razu ogon pod siebie, czyli wie, ze zle zrobił.