YOLA
A teraz posłuchajcie takiej opowieści:
Trzy lata temu Andrzej Dziulko, lekarz praktykujący w Paryżu od 30lat, przyjechał do Katowic na zjazd lekarzy. Zamieszkał w hotelu obok Muzeum Śląskiego. A ponieważ toczłowiek podtrzymujący świetne tradycje lekarzy-humanistów interesujących sięliteraturą i sztuką, więc odwiedził muzeum, zobaczył, co było można, samotniewędrując po salach, przy okazji obserwując znudzone portierki, którymzalecił szereg ćwiczeń usprawniających.One chętnie nawiązały z nim rozmowę, bo Andrzej ma coś takiego w sobie, żedziała jak rumianek na każdą duszę. Od kobiety prowadzącej w muzeum małykantorek z pamiątkami i wydawnictwami kupił mój tomik wierszy pod tytułem„Kochać”.
Po powrocie do Paryża czytał wiersze Yoli i tak je sobie czytaliaż się w sobie zakochali.
Yola napisała do mnie przed kilku laty i powiedziała, co dobrego zrobiłydla niej moje wiersze. I tak się zaczęła nasza wirtualna rozmowa, opowiadaniedramatycznych historii, których w życiu Yoli jest tyle, że mogłaby nimiobdarzyć kilka osób i każda z nich by uznała swoje życie za nieprawdopodobne.
Czasem mi się wydawało, że Yoli nie ma, że sobie ją wymyśliłam. Awtedy ona dawała bardziej namacalny znak istnienia, telefonowała ni stąd nizowąd, jakby przeczuwając moje wahania. – Będę jutro w Warszawie – mówiła. – A ja teraz jestem – odpowiadałam. Itak się rozmijałyśmy.
Znałam brzmienie jej głosu, nie wiedziałam jak wygląda, bo jakoś nigdymi do głowy nie przyszło, by poprosić o jakieś fotki.
Yola. Kruszynka-dziewczynka, choć to matka dwóch nastoletnichpannic. Yola. Zamyślona, błądząca myślami w swoim świecie, choć twardostąpająca po ziemi francuskiej, polskiej i innej. Duże oczy w drobnej twarzy,modna fryzura, kuszące usta. Yola. Prawie zawsze w kolorze black. Czy takikolor ma jej dusza? Czy Yola czuje się jak kolor czarny? Bo na zewnątrz niewidać w niej smutku. Yola zapięta i Yola fruwająca. Zawsze jednak potrafiącasię zatrzymać, wypić kawę w kawiarni przy stoliku na ulicy, wypalić przy niej dziesięćpapierosów. Czasem ją coś ponosi w boskie rejony, przytula do chmur, czasem cośprzyciąga do dnia surowego. Taką ją zobaczyłam tego lata, w Paryżu, gdzie jednaz jej przystani.
5 komentarzy
No…pieknie.Nieslychanie fascynujaca jest taYola,nieprawdaz?Chcialoby sie poznac choc czasteczke tych niesamowitych przezyc Yoli.Sadze iz jest Ona zbuntowanym aniolem poniewaz odbierano Jej niegdysiejsze dary natury jak zloto wschodu slonca czy mirre zachodu jego.Gala
Tylko pozazdrościć.
Dlaczego tylko tyle na ten temat?To bardzo ciekawe.Prosimy o wiecej. Pozdrawiamy
Fajnie co prawda dopiero zaczęłam pisać bloga i czytać twojego no ale zaczyna się ciekawie mam nadzieję ze muj ci się też spodoba i będziesz go czytała …http://www.tola-opowiadanie.blog.onet.pl/
No właśnie …Co dalej ???Bo bardzo ciekawie Pani Marto opisała Pani JOLĘ.Dla mnie Ona ciągle jednak Jola,chociaż Yola tez ładnie brzmi.