Pomieszkać w Paryżu
Czym innym jestwycieczka do Paryża, czym innym przyjazd, by pomieszkać, a zupełnie czymś innymprzyjazd na weekend, by pospacerować nad Sekwaną, po Polach Marsowych lubogrodzie Luksemburskim.
Tym razemprzyjechałam pomieszkać przez 2 tygodnie, na rue de
Rozkładam się natrawie i po 10 minutach patrzenia w niebo jest we mnie taki luz, że odpływam wbłogiej drzemce, co natychmiast wykorzystuje Janusz, fotografując mnie leżącą wpozycji, której nie powstydziłby się zawodowy clochard.
W Polsce zdarzyło mi się tak zasnąć tylko raz w życiu, kiedymiałam 17 lat i odbywałam obowiązkowe, robotnicze praktyki studenckie. Wroboczym drelichu, umęczona po pracy w szkółce leśnej, objedzona po obiedzie wstudenckiej stołówce, zasnęłam na trawniku w oczekiwaniu na autobus. Koleżankipewne, że udaję śpiącą, odjechały do akademika, a mnie po godzinie obudziłpolicjant, w związku z czym miałam wiele kłopotów, ale to inna opowieść.
W Paryżu mieszkam weleganckiej kamienicy, z szyfrowanym wejściem, ukwieconym i zabluszczonympatio, na VII piętrze, z którego okien widać wieczorem oświetlony czubek Eifflai poświatę, rozrzucaną przez zamieszczony tam reflektor. Z balkonu widzęukwiecone i zadrzewione dachy Paryża, bo tutaj każdy kawałek przestrzenizaprojektowany jest po to, by sprawiać przyjemność.
Tym razem bzikujęnie tylko na punkcie metra, ale i rowerów, stojących w różnych częściach miasta,którymi od niedawna mogą się poruszać paryżanie. Mając odpowiednią kartę, możnasobie wziąć rower, jeździć nim, gdzie się chce i odstawić zupełnie gdzieindziej, wedle mapy ustawienia rowerów. Dla mnie bomba. Przeniosłam teneksperyment w wyobraźni na polskie warunki i wiem, z jakich powodów by się nieudał.
Metrem zachłystuję się przez jeden dzień „kolorystycznie”, na„zielono” i „czerwono”, bo wybieram sobie te kolory linii i wysiadam, gdzie misię chce. Plątanina linii wielopoziomowego metra jest dla mnie ciągle ósmymcudem świata.
Nie mogłabym po Paryżu jeździć swoim pegotem, który tutaj jestnajpopularniejszym samochodem, bo nie potrafiłabym go zaparkować. Jak oni torobią, nie wiem, ale między jednym a drugim autem nie pozostaje więcej niżcentymetr przerwy, co nie dawałoby szans na wyjechanie się z tej kolejki.Francuzi się jednak nie przejmują, rozkołysują swoje autko, stukając do przodu,do tyłu i wyjeżdżają. Dlatego wszystkie samochody jeżdżą postukane, poobijane ikto by się przejmował takimi drobiazgami. W Niemczech byłoby to niemożliwe, botam jest zupełnie innego rodzaju porządek.
W Paryżu odzywasię we mnie kronopio, potrafiący cieszyć się wszystkim jak dziecko, kolorowymiliniami metra, chłopakami tańczącymi na Trocadero, Japonką grającą w metrzeConcorde na dziwnym instrumencie, przypominającym dźwięki cytry. Chłopcywyczyniają w tańcu iście akrobatyczne sztuczki, ich popisy nadawałyby się doprogramu w najlepszej rewii. Japonka mnie intryguje z wielu powodów: przechodzęobok niej o różnych porach dnia i nocy, wrzucam grosik, uśmiechamy się, a potemsię zastanawiam, kiedy ona je i kiedy sika, skoro cały czas pracuje.
Spacerki paryskie
Fajnie odwiedzaćulubione miejsca i nie śpieszyć się do następnego obiektu, który koniecznietrzeba zobaczyć. Robimy tutaj 15-
Rano próbujemy zrobić plan spaceru, a wieczorem okazuje się,że i tak kończymy go w innym miejscu niż planowaliśmy.
Po raz pierwszyodwiedziłam cmentarz na Montparnasse, gdzie leży wielu bliskich sercu twórców:Guy de Maupassant, Jean-Paul Sartre, Charles Baudeaire, Samuel Beckett, Simonede Beauvoire, Roger Callois, Ionesco.
Maupassant żyłtylko 43 lata. Licealistom kojarzy się zapewne jako autor niewinnych noweli obyczajowych, w stylunaturalistycznym. To jednak tragiczna i skandaliczna postać literaturyeuropejskiej, wielki awanturnik, szalejący od Tunisu do Maroka i Afryki Centralnej. Zżerał go syfilis, którydoprowadzał pisarza do dzikich ataków szału, mizantropii, ślepoty, a mimo tociągle Maupassant pisał, a z choroby zrobił sobie sztandar: „Mam syfilisa , tego,na który umarł Franciszek I jestem dumny, bo nade wszystko pogardzammieszczuchami. Mam syfa, alleluja, więc siłą rzeczy nie muszę się już obawiać,że go złapię”.
Na cmentarzuspędziłam kilka godzin, bo uparłam się, by znaleźć grób Julio Cortazara, co misię nie udało mimo planu i dokładnego czytania napisów na każdym pomniku. Choćmoże nie do końca…bo znaleźliśmy jeden grób bez napisu, w remoncie. Przebadawszy plan cmentarza pod każdym kątem,Janusz stwierdził, że to musi być Cortazar. Grób musiał być skromny, zaniedban
yi może władze miasta postanowiły go wyremontować. Pomyślałam, że to w styluCortazara, tak nie zadbać o siebie po śmierci, bo dbają famy i nadzieje, a kronopie mają to gdzieś.
Kawę piłam w Cafe duDome, gdzie spotykali się Lenin iTrocki.
Santa Rita czuwa
We Francji SantaRita jest znana bardziej niż w Polsce.
Na wprost Moulin Rouge ma swoją kaplicę. Pojechałam tam, bomiałam do pogadania. Niestety, kaplica, umieszczona na parterze kamienicy, teżbyła w remoncie. Janusz zrobił mi zdjęcie przed oknem-witrażem,przedstawiającym Świętą. Zawiedziona, przez chwilę poczułam się, jak tenkrasnoludek, podróżujący w filmie„Amelia” i sfotografowany na tle różnych znanych obiektów.
Przechodzącprzez Place de Madeleine, postanawiamzajrzeć do tej znanej mi już świątyni. Jej budowę zakończono za Ludwika XVIII ito on ponoć zadecydował o finalnym kształcie budowli, która ma formę świątyni greckiej na zewnątrz i rzymskiejwewnątrz. Jest to w Paryżu jedyna świątynia katolicka bez krzyża. Za czasówBonapartego planowano wielką kopułę i kłócono się o przeznaczenie gmachu (bank, opera, giełda, muzeum Wielkiej Armii).
W kościele kupiłamdługą, cienką świeczkę, by ją zapalić w którymś z miejsc wyznaczonych wewszelkich możliwych, dobrych intencjach. Stanęłam przed takim miejscem i coś mi szepnęło, by przejść dalej idopiero tam tę świeczkę zapalić. Kiedy to zrobiłam, Janusz zapytał: – Skądwiedziałaś, że ona tu jest? – Kto?- Zdziwiłam się. – Jak to kto? SanteRita, bo przed jej obrazem zapaliłaś świeczkę.
Nie wiedziałam, przysięgam. Nie wiedziałam, naprawdę, alekiedy spojrzałam na obraz, zobaczyłam, że to ona i że dziwnie się do mnieuśmiecha.
Wieczoremspacerujemy po Polach Marsowych. Znów mnie ciągnie na Trocadero, by podziwiać tańczących chłopaków. Janusz patrzy na mniepodejrzanie. Spacerujemy więc jeszcze deptakiem nad brzegiem Sekwany. I znówcoś mnie ciągnie, by zejść schodami w dół, nad samą rzekę. – Tam nic nie ma –mówi Janusz, ale idzie za mną. Próbujęzracjonalizować swoją ciągotkę i mówię, że chcę mieć fotkę na tle stojącej tambarki. – Po tej stronie też są barki itu jest ciekawiej – upiera się Janusz. A ja się upieram, że chcę do tamtej. Ondla świętego spokoju się zgadza.
W domu wrzuca fotki w laptop, przeglądamy je, także te przybarce. I nagle widzimy na niej napis: Ste Rita.
Nie wiedziałam, naprawdę. Z daleka nie widzę za dobrze, mimookularów.
9 komentarzy
Niesamowita ta historia z obrazem Św. Rity i ta z barką. No, brakuje mi słów :o)
czyli brak nowości na blogu był spowodowany wyjazdem? w takim razie jestem spokojna, już bałam się, że straciła Pani ochotę na pisanie. a to byłaby wielka szkoda. Paryż ponoć jest piękny o każdej porze roku. może kiedyś się też tam wybiorę?
Ale Wam fajnie!!! Narobiliście mi takiej ochoty, że chyba jeszcze w tym roku pojadę. Pozdrawiam i życzę pięknych następnych dni.
Ale magia! I prosimy o dużo fotek, jak już będziecie w domu. Uwaga na metro paryskie, ponoć łatwopalne. I szalejcie dalej.pa.
O, tak – prosimy o fotki!Ciesze sie, ze pisze Pani z Paryza, obawialem sie, ze blog pobedzie bez wpisu na czas wakacji…
Tak ! Masz rację Marto ! Długi pobyt w Paryżu, to nie to samo, co kilkudniowa wycieczka. Byłam w Paryżu dwa razy,po dwa miesiące.Mieszkałam na barce. Życie na wodzie, jak są wszystkie wygody,jest cudowne. Pont Neuf, czyli „Nowy Most”, który łączy obydwabrzegi rzeki z leżącą pośrodku wyspą lle de la Cite’, zwaną ” StarymSercem Paryża”, był z barki widoczny i nocą pięknie oświetlony.Nie bez powodu Paryż zwą ” Miastem Świateł ” , a w Sylwestraprzechodzi to ludzkie wyobrażenie. Pięknie!!!
Tak ! Masz rację Marto ! Długi pobyt w Paryżu, to nie to samo, co kilkudniowa wycieczka. Byłam w Paryżu dwa razy,po dwa miesiące.Mieszkałam na barce. Życie na wodzie, jak są wszystkie wygody,jest cudowne. Pont Neuf, czyli „Nowy Most”, który łączy obydwabrzegi rzeki z leżącą pośrodku wyspą lle de la Cite’, zwaną ” StarymSercem Paryża”, był z barki widoczny i nocą pięknie oświetlony.Nie bez powodu Paryż zwą ” Miastem Świateł ” , a w Sylwestraprzechodzi to ludzkie wyobrażenie. Pięknie!!!
Potrzebuję św.Rity, bardzo…
Oj, oj… Pani Marto! Ja z całego swojego serduszka życze Pani tylu podróży… Ile miał ten wspomniany krasnoludek w filmie „Amelia”! Albo i więcej… !!!