Inne

sobotnio

Wpunktach:


1.Kończę czytać „Dolinę Radości” Stefana Chwina (pomysł świetny, styl też, miejscamisiada dramaturgia).


2.Wczoraj na Forum o przemocy było ciekawie, dobrze znaleźć się wśród myślącychpodobnie, którym  nie trzeba tłumaczyćoczywistości.  Największe wrażeniezrobiła na mnie opowieść dziewczyny, która pracuje w ośrodku pomocy dla bezdomnych.Najgorsze – pewnej urzędniczki, posiadającej funkcję pełnomocniczki wojewody ds.rodziny ( przedtem, tzn. za poprzedniego rządu funkcja – równego statusu mężczyzni kobiet), która potem i tak została „ukarana”, ponieważ na sali był jej byłyuczeń, który wypomniał jej metody „równania” uczniów do parteru.


3.Pewien Brutus, skądinąd zaprzyjaźniony ze mną, wielce utalentowany i pracowitydramaturg, na swoim blogu opisał moje szaleństwo. Tak to bywa, jak się człowiek„zadaje” z pisarzem. 

Wklejamponiżej, na niebiesko.

Dodamjeszcze tylko, że owszem, próbował ugościć nas nie tylko winem. Zrobił jakieśświństwo, które nazwał klopsikami w sosie miętowym, ponoć specjalność jegodomu. Ale moje koleżanki, Ślązaczki, przezornie przywiozły ze sobą w krauzach (czyli słoikach) rolady wołowe w sosie, kluski śląskie i modrą kapustę, tak więcgłodne nie byłyśmy. Jak już człowiek zamieszka w Warszawie, to już nawet klopsyw miętę wrzuca.

 

ZapiskiRemka Grzeli:

Wczorajwieczorem miałem tak zwaną „próbę śląską”. Marta Fox, odkąd prowadziją GPS, nabrała ochoty, by przyjechać do Warszawy samochodem. Słuchając mojegomarudzenia a propos pisania komedii, postanowiła zapakować do auta swoje trzyprzyjaciółki – aktorki scen śląskich, specjalistki od komedii i zabrać nawycieczkę. Późnym wieczorem usłyszałem przed domem pisk opon. A potem dzwonekdo drzwi, nie spodziewałem się nikogo, myślałem, że to pan, który przychodzi popieniądze za odśnieżanie okolicy. Zanim się zorientowałem w sytuacji na kanapiesiedziały cztery kobiety, mówiące równocześnie. „Słuchaj, sprawa jestpoważna – powiedziała Marta – musisz tę komedię napisać. Przyjechałyśmy zrobićpróbę czytaną”. „No właśnie” – wtrąciła przyjaciółka Marty.Poszedłem zrobić kawę, przyniosłem razem z dwiema flaszkami wina. „Jeślito jest kawa, to poproszę o herbatę, a jeśli to jest herbata to poproszę okawę” – powiedziała Marta i wszystkie równocześnie zaczęły się śmiać.Trzeba przyznać, że były  w doskonałych nastrojach. Kiedy szedłem dopokoju drukować tekst, aktorki wciąż mówiły równocześnie, śmiejąc się, więcniewiele byłem w stanie wyłowić z tych monologów. Podałem kartki. Marta czytaładidaskalia, a aktorki podzieliły się rolami, z tym że najbardziej z nichcharakterystyczna czytała jedyną rolę męską. To, co one robiły z moim tekstemmożna porównać tylko do tego, co w sztuce „Patty Diphusa” wg.Almodovara Laluś robi z utworem Tiny Turner. A Prince zrobiłby wszystko, żebyzjeść z nimi śniadanie. Słuchałem zachwycony. Najśmieszniejsza okazała sięaktorka odgrywająca rolę śpiewaczki operowej Józefiny Grimaldi, bo okazało się,że sama skończyła studia wokalne w Akademii Muzycznej (i to w Barcelonie -wciąż Almodovar!). Przerywały sobie: „Teraz ja!” „Nie, teraz ja,ty masz zszarganą dykcję!” „Ja mam zszarganą dykcję?! A ty mi rolęukradłaś?!” „Ja tobie? Nie wzięłabym nawet”. W pewnym momenciezrobiło się gorąco i komedia zaczęła zmierzać w stronę thrillera. Nawet trochęsię przestraszyłem, na szczęście tekst się już kończył, bo przecież komedianieskończona jeszcze. „Dziewczynki, bo nie będziemy z Remkiem odwiedzaćwas w Skolimowie” – powiedziała Marta. Usłyszałem ponownie zwielokrotnionyperlisty śmiech. „I co nie ma więcej?” – zapytała aktorka grająca wmojej komedii byłego UB-eka, aktualnie makijażystę w zakładzie pogrzebowym. Iwcale nie pytała o wino, bo wciąż jeszcze butelka była przynajmniej do połowypełna. Pytała o tekst. A więc miała apetyt. Kiedy tekst się skończył,powiedziały: „Siadaj, i pisz. Poczekamy, przynajmniej jedną scenę!””Nie masz wyjścia, myśmy tu swoje talenty wiozły aż ze Śląska”.Usiadłem, przymuszony i napisałem półtorej stroniczki, a aktorki zaczęłyprzeglądać albumy z fotografiami, naśmiewając się z tego, jak wyglądałem, kiedymiałem wąsy. Mówię wam, taki najazd to i farsa i dramat równocześnie. Naszczęście nie wybierałem się w żadną podróż, bo, jak pamiętacie, poprzednioprzez Martę F. nie wsiadłem do samolotu na wakacje do Rio. Podałem tekst.”Taki dialog, to ty sam sobie graj” – powiedziała urażona Marta.”Źle?” – zapytałem. „Źle?! Okropne!” Wyrywały sobiewydrukowane kartki. „No, chłopie… Ten tekst to możesz wystawiać tylko wEkwadorze”. „Czemu ma to wystawiać w Ekwadorze?” „Bo imjest wszystko jedno!” – odburknęła aktorka grająca rolę śpiewaczkiJózefiny.
Próba skończyła się nad ranem, i mam nadzieję Hołowczyc z GPS-a zaprowadził jeszczęśliwie na miejsce.

 

 

 

in / 1383 Views

5 komentarzy

  • ~Jula 24 czerwca 2007 at 12:19

    Zaglądam, bo już się uzależniłam.Też uważam,że KUCHNIA POLSKA najlepsza,a regionalne, to cudeńka smakowe.Właśnie wołają mnie na obiad.

    Reply
  • ~Jana 24 czerwca 2007 at 23:45

    Ciekawe, czy ten Hołowczyc z GPS-a zna też drogę do Krefeld? Nawet nie musiałabyś wozić krauzy z roladami!

    Reply
    • Marta 1 lipca 2007 at 09:39

      Hołowczyc wie wszystko, naprawdę, wiec i do Krefeld by mnie zaprowadził. Kiedyś sie mówiło: Niech Cię, Bóg prowadzi…

      Reply
  • ~Nikt 1 lipca 2007 at 09:12

    Dramaturgia w „Dolinie radości” nie siada, bo jej po prostu nie ma. Już sam początek powieści jest kuriozalny. Cesarski poterunek policji w Monachium po I wojnie światowej, Kacper Hauser pojawia się w Ansbach, nie w Norymbergii itp.itd. Mnóstwo innych błędów historyczno-faktologicznych i logicznych. A koniec zupełnie poroniony. Rozumiem demontaż pomników, ściaganie z chmur na ziemię, ale pewne symbole są już polem kulturowym. Jeśli już to pole nawozimy to z głową. Cel, metoda, środki, a tego zabrakło.”Złoty pelikan” był znacznie lepszy. Mimo wszystko Stefan Chwin to dobry, nawet bardzo dobry pisarz.

    Reply
    • Marta 1 lipca 2007 at 09:40

      Ale „Dolna Rdości” to rodzaj basni, tam wszystko zdarzyć sie może, wiec logikę trzeba odłozyć na bok. A stylistą Chwin jest przednim, to fakt.

      Reply

    Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.