Postanowiłam zrewolucjonizować swoje życie.
Żyć dokładniej.
Do tej pory nie miałam czasu zwiędnąć, bo się spalałam. Może po to, by śmierci, tej wariatce, jak mówił Edward Stachura, zostawić tylko popiół. Chlubiłam się swoim spalaniem, podpowiadałam sobie: Spalmy tę czarownicę, będzie cieplej.
Bynajmniej teraz nie chcę się skazywać na więdnięcie, ale mam wielką potrzebę żyć dokładniej. Celebrować to, co lubię. Jak spacer, to spacer, jak dziś, o poranku. Jak zabawa z wnukiem, to na całego ( to zresztą mi się udaje).
Spotkałam wczoraj poetkę, której nie widziałam 14 lat. Pomyślałam: to nie ona, chyba coś się stało. Przecież ona była wysoka i wiotka, poza tym młoda.
Przed kilkoma dniami rozmawiałam z zaprzyjaźnionym chirurgiem, który mnie znów skazał na męki rehabilitacyjno-kregosłupowe. Chirurg się rozmarzył, patrząc na zdjęcie mojego kregosłupa i nic stąd ni zowąd, zaczął wspominać, jaką to ja byłam demoniczną, cudowną, niebezpieczną kobietą. I przypominał mi cuda-wianki z przeszłości.
Nagle uzymysłowiłam sobie, że on używa czasu przeszłego, jakby mówił, o kimś, kogo nie ma. A przecież jestem, siedzę obok, może mniej demonizmu we mnie, no ale jak długo można się wygłupiać. Z niektórych wariactw się wyrasta, prawda?
To prawda, spowolniałam, bo więcej wiedźmy we mnie niż czarodziejki. Wiedźma – to ta, która wie. I to jest teraz mój atut. Doświadczenie mi mówi, że każda potwora znajdzie swego amatora. Szukajcie, a znajdziecie. Ja nie szukam. Jest tyle innych, fajnych rzeczy do zrobenia.
Inne
6 komentarzy
Pani Marto, celebrowanie, potrzeba dokładniejszego życia… czyżby lęk przed upływem czasu? A spopielać można… złe wspomnienia, tych nie szkoda. Niech posłużą za nawóz temu, co przyjdzie, podobno na spalonym dobrze rośnie! 😉 Coś w temacie, wiersz Katarzyny Miller, który mówi mi, że im dalej, tym bliżej. Myślę, że i Pani się spodoba… :)Kocham tę starą kobietęwe mniewyprzedza mnie jej doświadczenieczeka na mnie cierpliwieprzy przyszłyh zakrętachuczę sięufna, że naprawi me błędyzbliżam się do niejoczekując spotkaniamojej dawnej wiecznejmądrości.
* przyszłychprzepraszam za lapsus klawiaturowy!
Owszem, lęk przed upływem czasu, ale nie w takim babskim sensie. Nie mam syndromu starzejącej się kobiety, która postanowiła oszukać świat i udawać młodszą. Wprost przeciwnie. Jeśli się czegoś naprawdę boję, to nie utraty urody, a niesprawności. Wiem, jaka niesprawna może być starość, bo moja matka ostatnie lata spędziła na wózku.Poza tym nareszcie wiem, co lubię. I chciałabym to sobie dać. Aby to zrobić, muszę zwolnić i pozbyć się spraw, które brałam na głowę, bo nie potrafiłam odmówić i dlatego, że byłam zanadto łakoma na życie we wszystkich barwach. Z przecież mogę skupić się tylko na ulubionych, prawda? Póki mogę.
Prawda! 🙂 I szczerze życzę, aby udało się to Pani, ponieważ "spowolnieć" jest często dużo trudniej, niż przyspieszyć. Zwłaszcza osobom tak aktywnym jak Pani. 🙂 Moje intencje odn. tego wiersza zostały chyba jednak źle zrozumiane… Może więc inaczej: upływ czasu nie zawsze niesie gorsze. Nie znam nikogo, kto chciałby wrócić do "minionego" siebie (włacznie z tamtym rozumem). To daje nadzieję.
Nigdy nie przypuszczałam, że mogłabym do Pani coś napisać. Ale dzieje się. I jest tyle rzeczy do napisania i nic. Nie wiem od czego zacząć. Nie zacznę nic. Nie dziś. Podziwiam. Po prostu. Będę tu często. Teraz, kiedy odkryłam. Czasami nie warto szukać. Poczekać, przemyśleć. Może później się do tego zabrać. Zdarza się, że szukamy i nie znajdujemy. A samo przychodzi. W najmniej oczekiwanym momencie.Eliza
Koniecznie proszę się odważyć, pozdrawiam.