Inne

Cygaro Wilhelma

szewczyk

Nie pamiętam czasów, gdy królował w „Marchołcie”, na Warszawskiej w Katowicach. Zdarzało mi się tam bywać, kiedy „Marchołt” był już poza chwilami swojej świetności i klimatami bohemy. Namiętnie czytałam wprawdzie „Poglądy”, ktore redagował i oglądałam jego gawędy „Z dymkiem cygara”, emitowane przez I program telewizji, ale osobiście poznałam Wilhelma Szewczyka dopiero w roku 1990, w Klubie Literackim ZLP na ul. Misjonarzu Oblatów.
Palił swoje nieodłączne cygaro i czasem popijał whisky, którą przynosił z sobą.
Wówczas dym mi nie przeszkadzał, bo i ja paliłam, tyle że papierosy. Któregoś wieczoru, po spotkaniu literackim w tymże klubie, zaczęliśmy rozmawiać i dogadaliśmy się, że jesteśmy Koziorożcami. Był koniec grudnia, za kilka dni miał nadejść nasz dzień urodzin, mój o kilka dni wcześniej, bo ja z 1 stycznia.
Wilhelma Szewczyka wyraźnie to ucieszyło i zaprosił mnie do swojego domu na śniadanie, krupnioka i golonkę. Obiecał sam przyrządzić te smakołyki. Zapisał sobie mój numer telefonu i powiedział, że zatelefonuje, by potwierdzić spotkanie i ustalić godzinę.
Jakaż byłam zadowolona, rozpowiadałam o tym każdemu, bo czułam się wyjątkowo wyróżniona zaproszeniem kogoś, kto na Śląsku był legendą.
Pisałam wówczas do różnych czasopism związanych z kulturą, byłam po debiucie prasowym, ale jeszcze przed książkowym. 30 grudnia, przed południem, pan Wilhelm Szewczyk zatelefonował. Swoim niskim głosem powiedział: Mam zapisane, by dzisiaj do pani dzwonić, ale nie wiem po co.
Nie byłam wówczas na tyle śmiała, by przypomnieć.
Ja też nie wiem, powiedziałam, odbierając sobie szansę na krupnioka, golonkę, nie mówiąc już o zobaczeniu biblioteki domowej, która liczyła 30 tysięcy woluminów. Tę zobaczyłam w dwa lata później, kiedy z prof. Grażyną Szewczyk, córką pisarza, przeprowadzałam wywiad do „Śląska”, już po śmierci jej ojca (rok 1991).
Był Wilhelm Szewczyk znawcą Śląska i jego spraw. W swojej twórczości skupiał się przede wszystkim na lokalnej problematyce. Lubiłam jego eseje, niektóre wiersze, a zachwyciłam się książką o Lou Salome „Marnotrawstwo serca”.
Od 18 lat Miejski Dom Kultury w Czerwionce-Leszczynach, skąd pochodził pisarz (urodził się w Czuchowie, dzisiejszej dzielnicy Czerwionki-Leszczyn), organizuje konkurs poetycki „O Cygaro Wilhelma”. Jego pomysłodawcą i współorganizatorem jest poeta, Stanisław Krawczyk, mieszkający w pobliskim Dębieńsku.
W tym roku miałam zaszczyt być jurorką w tymże konkursie (protokół na stronie domu kultury) wespół z prof. Marianem Kisielem, dr Pawłem Majerskim i Katarzyną Niesporek.
To wielka radość wyławiać z 10 kg wierszy 10 dag poezji.
Wręczenie nagród odbyło się w Starej Piwnicy, gdzie i Wilhelm Szewczyk spotykał się ze swoimi czytelnikami. Był to świetnie zorganizowany konkurs. Dyr. Mariola Czajkowska zadbała o nagrody. Myślę, że każdy z nagrodzonych poetów poczuł się w Czerwionce pogłaskany i hołubiony.

in / 1209 Views

Brak komentarzy

Napisz swoją opinię

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.