Inne

Pijemy martini extra dry

Pijemy martini extra dry

 

      Pijemy martini extra dry i smucimy się.

Piję ja z sobą, boJanuszek whisky. Pijemy trzecią lampkę, więc o jedną już za dużo, trudno, takilife, gdzie te czasy, kiedy się nie liczyło, tylko cieszyło. Mamy powody dosmutku. Liczby mnogiej używam celowo, by mi było raźniej.


     Dziś pogrzebaliśmy Leona, którego nazywaliśmy Leszkiem. Leonmiał 82 lata, więc trochę sobie pożył. Był mężem mojej matki chrzestnejJeanette, która jest prototypem matki chrzestnej Magdy, bohaterki jednej zmoich pierwszych powieści, wydawanej do dziś, pod tytułem „Magda.doc”.

Leszek zmarł pięknie. We śnie. Poprzedniego dnia wrócił zJeanette z sanatorium, wczasowali się tam, jak na starszych ludzi przystało. Nadrugi dzień Jeanette wstała pierwsza, zrobiła śniadanie i zdziwiła się, że Leszkowisię tak dobrze śpi. A kiedy przyszła go obudzić, zobaczyła, że go nie ma. Toznaczy jest, ale martwy. Leon, jaki był, każdy widział. Ja go lubiłam. Cieszyłsię, kiedy ktoś go odwiedzał i zawsze pokazywał swoją radość. Wiedział, żelubię dobre alkohole (w młodości bardziej), więc to on pierwszy pokazał miuroki martini i campari. Jeanette przygotowywała atrakcyjne francuskie dania, aich synowie, cisi, małomówni, siedzieli w swoich pokojach, gdzie głównym meblembyły podświetlone akwaria z przedziwnej urody rybami i glonami. Dziś są50-letnimi mężczyznami, a pamiętam czasy, kiedy się rodzili i kiedy odwiedzałammoją chrzestną matkę, przynosząc jej w prezencie folderki w stylu „jak pielęgnowaćniemowlę” (to był najprawdziwszy prezent, na jaki mnie było stać). Leszek lubiłśpiewać, Jeanette gotować i opowiadać.


     Dziś pogrzeb był piękny. Skrzypek zawodził Schumana, japłakałam. Bo lubię sobie popłakać na pogrzebach, wtedy bezkarnie można poużalaćsię nad sobą.

Mogę tu napisać wszystko o nich, bo i tak nie przeczytają.To znaczy ona, Jeanette, nie przeczyta. Nie ma w domu komputera, ani Internetu.

      Jeanette była jasnością mojego życia, zawsze. Bo nigdy się mnie nie wyrzekła izawsze była po mojej stronie. Zawsze też pamiętała o tym , kiedy się urodziłam,składała mi prawdziwe życzenia, odwiedzała i przynosiła prezent. Drobiazg, aleto był powiew z innego świata. Życzliwego.

      Na pogrzeb przyjechała także siostra Jeanette, Krystyna, zmężem, Mirkiem. Nie poznała mnie. – Bo i ja się starzeję – pocieszyłam ją. – Tonie dlatego – powiedziała – to dlatego, że kumam dopiero od tygodnia. Takpowiedziała „kumam”. Ale ona zawsze była typem młodzieżówy. Krystyna, jak się okazało, jest po wylewie i powoli wracado życia.  – Kiedyś czytaliśmy o tobie w Internecie– powiedział mąż Krystyny, ale teraz oddaliśmy komputer wnukowi, bo namniepotrzebny. – O, to błąd, nie będziecie mieli kontaktu ze światem –powiedziałam. – Ona jest całym moim światem – powiedział mąż Krystyny,przytulając ją.


      No więc pijemy martini, bo świat jest piękny i ludziedobrzy.

Jeden dobry, Leszek, Leon, właśnie od nas odszedł.

Mniej dobroci w świecie.

in / 852 Views

1 komentarz

  • ~babatendai 7 września 2010 at 22:30

    pozdrowienie ciepłe, Martuś, od tego, który też po Twojej stronie- zawsze!

    Reply
  • Skomentuj ~babatendai Anuluj pisanie odpowiedzi

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.