Inne

Danuta Lubina -Cipińska

 

Danuta Lubina-Cipińska
dziennikarka, pisarka:

 

     Poznałam ją wroku 1990, kiedy pracowałam w Teatrze Dzieci Zagłębia jako kierownik literacki.Przyjechała na premierę sztuki (nie pamiętam której) jako dziennikarka GazetyWyborczej. Buzia grzecznej uczennicy, spódniczka czarna przed kolana, buty napłaskim obcasie. Polubiłam jej recenzje: rzetelne, mądre, trafiające w sedno.Często w „moje sedno”, więc od razu poczułam w niej bratnią duszę.

Zawsze punktualna,akuratna,solidna. Bardzo pracowita. Ale też potrafiąca przysiąść spokojnie,opowiadać radośnie, smacznie, zarażać energią. Śmiać się od ucha do ucha albozłościć, ciskając gromy.

     I tak jej pozostałodo dziś.

DanusiaLubina-Cipińska mówiła wczoraj, w redakcji „Śląska” o „Kobiecie zaklętej wkamień”. Zwięźle, konkretnie, smacznie, jak to Danusia. Wiem, że co mówiła, tomyślała.

Kiedyś zajmująca sięzawodowo tylko dziennikarstwem, dziś autorka 10 książek.

Dużo razemdoświadczyłyśmy. Liczę się z jej zdaniem. Bo Danusia ma dystans docodzienności, potrafi sprawy ustawić we właściwej kolejności i nagle to, cowydawało się nieprawdopodobnie obciążającym bagażem, uzyskuje ciężar, którymożna udźwignąć.

     Myślę, że i ona liczy się z moim spojrzeniem na sprawy. Pamiętam, jak ją pocieszałam, kiedy jej syn, Michał miał problemy w szkole z matematyką. To, co dla Danusi było kamieniem, dla mnie zaledwie małym problemem, który trzeba rozwiązać. Tutaj ja miałam dystans, nie na darmo pracowałam w szkole i poznałam ją od środka. Dziś Michał skończył studia, robi doktorat, uczy się języka chińskiego w Pekinie (stypendium), podróżuje, pisze reportaże.

      Niewiele czasu terazspędzam z przyjaciółmi.

Ale zdarza nam sięzaszaleć, jak wtedy, z Wami, czyli z Twoim mężem, Zbyszkiem, bo Wy zawsze razemi to krzepi, i z Ewką Grucą, która umarła, a ja wciąż nie wierzę, i Zbyszkiem Grucą,jej mężem, pamiętasz, Danusiu?

Siedzieliśmy u nas,w domu, przy okrągłym stole, zajadając, czym chata bogata, popijając wnadmiarze, wymieniając się opowieściami, słuchając teatralnych anegdot Zbyszka,recytując, co kto pamięta i wtórując śpiewaczce w arii z „ Nabucco”.

Jacy byliśmy wtedyszczęśliwi !

Zbyszek Grucapowiedział: – Słuchajcie, świat jeszcze nie zwariował, skoro nam się chce takczas spędzać.

 

     Danka jest prawdziwąpodróżniczką, czyli moim przeciwieństwem.

Ona kocha i naturę,i kulturę. Zupełnie inaczej niż ja, bo dla mnie zawsze za dużo natury wnaturze, więc na wszelki wypadek wybieram dobry hotel zamiast niewygód podróży.Z przyjemnością natomiast słucham jej opowieści z wypraw do Azji, Indii, gdzieja tylko palcem po mapie, bo wiem, że to nie bajka, w której odważyłabym sięuczestniczyć.


     Och, mogłabym długoo Danusi, ale zamiast pozwolę sobie zacytować kilka fragmentów artykułu paniEwy Wanackiej (Wspólne Sprawy, nr 222, 223)

 

 

„Jej ród, ród Lubinów już blisko 400 lat mieszka wKatowicach! W eseju, który zdobył I nagrodę w konkursie miesięcznika „Śląsk” natekst o Katowicach, pisze, że jej rodowe nazwisko znalazło się wśród nazwiskkatowickich zagrodników spisanych w 1702 roku! Obok takich nazwisk jak Sowa,Zając, Skiba, Stawowy, Grządziel… – Matecznik mój – mówi autorka – znajdujesię w samym centrum Katowic. To wąski pas ciągnący się od Rawy w górę, w stronęBrynowa. To dawne rodzinne pole, na którym dziś stoi m.in. gmach ŚląskiegoUrzędu Wojewódzkiego. Na starej mapie Katowic pole to można zobaczyć. Wyglądajak wąska wstążeczka.”

 


 „Była bodaj pierwszą dziennikarką i autorką książek, która zaczęła łamaćstereotypy o czarnym Śląsku, regionie ciężkiej, fizycznej pracy, regionieszpetnym i zadymionym, w którym nikt poza Ślązakami nie chciałby żyć.Stereotypem, że poza kopalniami i hutami Śląsk jest pustynią kulturalną, zktórej uciekają ludzie utalentowani, bo takie mniemanie utrzymywało się aż dokońca PRL. Zanim padły w ostatnich latach hasła o energii Śląska, zanimKatowice zaczęto promować jako miasto wielkich wydarzeń. Oczywiście rangęŚląska podnosiły tuzy: Kazimierz Kutz, Wilhelm Szewczyk, Tadeusz Kijonka iwielu innych, walczących o uznanie dla Śląska i jego wartości cywilizacyjnych ikulturowych. Danuta Lubina-Cipińska zaczęła im sekundować w latach 90.ubiegłego wieku, gdy jako dziennikarka „Gazety Wyborczej”, „Rzeczpospolitej” iinnych pism.”

 

„Po maturze postanowiła pójść na architekturę. Na egzaminiezabrakło ułamka punktu. Przeniosła papiery na polonistykę. Dodała st

udiadziennikarskie na Wydziale Radia i Telewizji. Praktyka w telewizji wykazała, żeto dobre dla niej miejsce. Po magisterium – nastał stan wojenny. Wieluwykładowców straciło pracę, niektórzy byli internowani. W tej sytuacji pracę wmediach uznała za niemożliwą. Poszła uczyć do szkoły. – Gdy „wybuchła wolność”– mówi – a „Gazeta Wyborcza” ogłosiła, że przyjmuje młodych dziennikarzyzgłosiłam się, choć do najmłodszych już nie należałam.
No i zaczęła się wielka przygoda z dziennikarstwem.”

 

 

„Ale któregoś dnia spostrzegła, że czuje pewien niedosyt.Dziennikarstwo jest zawodem fascynującym, ciekawym, uprawiający je czuje, żedziała w samym środku życia, że co dzień nawiązuje kontakty z ciekawymi ludźmi,ale… ten końcowy produkt nerwów, poszukiwań, emocji i talentu – artykuł,reportaż, esej – żyje tylko jeden dzień. Razem z gazetą ląduje już nazajutrz wkoszu lub w składzie makulatury”.

 

„– Rozczarowała się Pani do dziennikarstwa?
– Nie rozczarowałam. Ale traktuję je po swojemu.
Po swojemu czyli tak, jak w opublikowanych książkach. Danuta Lubina-Cipińskawydała ich już 10. Otwieram jedną z nich, wydaną w 2008 r. Tytuł „Śląsk jakAmeryka”. Rozmowy, portrety, reportaże, eseje. We wstępie do książkizatytułowanym „Tropicielka skarbów i śladów” socjolog, prof. Marek S.Szczepański pisze, że z tekstów autorki wyłania się obraz fascynujący./…/.Opowiada, tłumaczy Śląsk i jego specyfikę pogranicza (tu dodajmy, że topogranicze odbiło się i na rodzie Lubinów, babka pani Danuty była Niemką – awięc płynie też we mnie i krew niemiecka – stwierdza), ale także budzisumienie, bo ta ziemia w jej teks-
tach to ciągłe zmaganie się z trudną przeszłością, niepewną przyszłością, aletakże stereotypami i niewiedzą, które wciąż pokutują w transformacyjnej Polsce.

Wśród rozmówców autorki znaleźli się m.in. Kazimierz Wódz,Jacek Wódz, Horst Eckert, Kazimierz Kutz, Tadeusz Kijonka, Henryk Bereska,Jerzy Buzek, Wojciech Kilar, Lech Majewski, Jerzy Duda-Gracz, Krystian Lupa,Franciszek Pieczka, Zofia de Ines, Lidia Grychtołówna, Zygmunt Brachmański,Wincenty i Andrzej Grabarczykowie, Piotr Paleczny, Jerzy Milian i inni – jakiprzegląd związanych ze Śląskiem intelektualnych i artystycznych postaci!
Na 50-lecie istnienia Państwowego Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” pisarka wydałaspecjalną okolicznościową książkę.

 
„Karuzela z Krystynami” (książkę napisała razem z Anną Gomułką). To wspaniałaksiążka dla kobiet, zwłaszcza po czterdziestce. A jak one same mówią: –czterdzieści plus VAT. Spodziewałam się, że to będą po prostu relacje ze świętaKrystyn, które zostało powołane przez znaną dziennikarkę, animatorkę życiakulturalnego, wicemarszałek Senatu RP, Krystynę Bochenek w Katowicach i potemogarnęło całą Polskę.”

 

 

„W książce „Ziemia z uśmiechu Boga”, w 12 rozmowach o GórnymŚląsku, zawarta jest szeroka wiedza o regionie i jego potrzebach z punktuwidzenia prominentnych rozmówców, a są nimi Krystyna i Andrzej Bochenkowie,Krystyna Doktorowicz, Joanna Helander i Bo Persson, Jerzy Illg, Józef Musioł,Magdalena i Adam Pastuchowie, Tadeusz Sławek, Marek S. Szczepański, biskupTadeusz Szurman, ksiądz Jerzy Szymik, Piotr Uszok, arcybiskup Damian Zimoń.Niezwykle interesująca książka, mnóstwo problemów, atrakcyjna forma”.

 

„Autorka dziesięciu już zwartych pozycji wydawniczych choćnie zrezygnowała jeszcze z dziennikarstwa, publikuje w prasie codziennej i wczasopismach, ale bardziej ją pociągają wypowiedzi książkowe, pracuje na codzień w Biurze Prasowym Wojewody Śląskiego.  A w książkach stara się,poprzez rozmowy i wypowiedzi ludzi znanych i kompetentnych,  odrzucającychwciąż pokutujące w kraju stereotypy, przekazać prawdę o tej ziemi.  Mieszka na osiedlu J. Kukuczki w Katowicach.”

Źródło:

Ewa Wanacka: http://ksm.katowice.pl/wspolne-sprawy/index.php?id=968



in / 1228 Views

4 komentarze

  • uleczka16 13 listopada 2009 at 19:59

    Niezwykle miłe jest to, że pisze Pani tak ciepło o drugiej osobie. Zazdroszcze Pani Danucie:) Wazne jest to by miec oparcie w innym czlowieku. Miec swiadomosc ze ma sie na kogo liczyc, kto skomentuje uczciwie jakas rzecz. ps/ odpowiedzialam na Pani komentarz pod notka o patrityzmie. Pozdrawiam, Ula.

    Reply
    • Marta 14 listopada 2009 at 08:39

      Dziękuję za te miłe uwagi. Pozdrawiam.

      Reply
  • czekolada0@poczta.onet.pl 14 listopada 2009 at 23:37

    Skończyłam dzisiaj czytać ,,Karolinę XL”. Dziękuję za to, że należy Pani do pisarek, które nie oczerniają młodzieży,która rozumie nasze uczucia, problemy… Często spotykam się z określeniem 'jaka to jest dzisiejsza młodzież’. Pani łamie te stereotypy. Ukazała Pani Karolinę jako ciepłą osobę, która potrzebuje miłości, bezpieczeństwa, zaufania, a nie fizycznego zaspokojenia, czy jakiś złych uczynków, typu nadmierne picie alkoholu. Podziwam za to zrozumienie dla nas i tak obiektywne spojrzenie na różne sprawy, tj. duża naiwność nastolatek. Dziękuję za wszystkie książki, dzięki którym miałam okazję zastanowić się co jest w życiu ważne. Pozdrawiam 🙂 w wolnym czasie zapraszam: http://www.ulica-sezamkowa22.blog.onet.pl

    Reply
    • Marta 15 listopada 2009 at 09:22

      Buźka czekoladowa !

      Reply

    Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.