Inne

Pracowity dzionek

Pracowitydzionek

 

    Bardzopracowity dzionek.

Właściwiecały przy komputerze, w pisaniu, choć pomiędzy łapałam się domowych robótek,które mi się wtedy najbardziej podobają. Siedzę, myślę i widzę, że dolna półkaregału z książkami jest zabałaganiona, więc przerywam pisanie i porządkuję, cooznacza, że wyrzucam: starą książkę telefoniczną, segregator z wizytówkami, zktórych nigdy nie zrobiłam użytku, wycinki z gazet w innym, nie oglądane odtrzech lat. Na co mi to i po co, do kosza z nimi. Janusz, jak to zobaczył wpadłw panikę i chciał ratować. Dla niego wszystko, absolutnie wszystko ma wartośćmuzealną.

Pomiędzypisaniem ugotowałam swoją ulubioną zupę: krupnik na kurzych skrzydełkach. Pies zadowolony.

     Wieczoremzobaczyłam film „Cząstki elementarne”, na podstawie powieści  Michela Houellebecqa. Okrutna rzecz o samotności i wykorzenieniu,o zagubionych, przegranych ludziach, pozbawionych nadziei, sensu, niezdolnychdo budowania relacji międzyludzkich, ogołoconych z wartości, a jednaktęskniących za tym, co ludzkie, czyli serdeczne.
Nie powinnam takich filmówoglądać, nie zimą, nie kiedy jest ciemno i słońca mało.

in / 1071 Views

4 komentarze

  • ~Krycha 12 stycznia 2008 at 11:41

    Witaj, Marto!Przeczytałam i żałowałam. Były momenty, że robiło mi się niedobrze.Miałam jeszcze do przeczytania jego drugą powieść „Platforma”,ale nie odważyłam się, bo bałam się, że znowu będę żałować. Filmu nie miałbym ochoty oglądać i dziwię się Tobie, że się na niego skusiłaś. Jestem ciekawa, czy czytałaś książkę, bo jeżeli nie, topewnie nie bardzo wiedziałaś co Cię czeka podczas oglądania.Jedyną dobrą stroną tej książki jest to, że na długo zostaje w pamięci, mimo, że chce się o niej zapomnieć. Tak, przynajmniej, było w moim przypadku. Pozdrawiam, Krystyna

    Reply
    • ~Marta 12 stycznia 2008 at 11:48

      Doskonale wiedzialam o czym jest ksiazka, bo przeczytalam wszystkie mozliwe recenzje. Samej ksiazki się nie odwazylam przeczytać. Liczyłam na to, ze w filmie będzie uproszczenie, ale nie było. Film jest moze i bardziej okrutny od książki. Czasem lubię się katować, hihi.

      Reply
  • ~czak192 12 stycznia 2008 at 18:03

    Dla mnie proza Michela Houellebecqa to mimo wszystko pewnego rodzaju przenicowane katharsis. Uwolnienie tłumionego cierpienia, odreagowanie zablokowanego napięcia, stłumionych emocji, skrępowanych myśli i wyobrażeń, które podlegały kontroli mechanizmów obronnych, ego lub kontroli społecznej (persony jednostki). Teoretycznie uwolnieniu podlegają przede wszystkim moje kompleksy psychiczne, które dezorganizowały funkcje ego i niepokoiły świadomość, a praktycznie – oddycham z ulgą. Cieszę się, że mimo wszytko moja wyobraźnia (nie mówiąc o życiu na jawie) nie jest AŻ tak chora jak autora „Cząstek elementarnych”. Może moja ta myśl, to jednak syndrom kurdupla? Ale pisarz z niego znakomity, tak jak świetnym reżyserem jest Tarantino. Tylko Tarantino się bawi, Houellebecq cierpi.

    Reply
    • ~Marta 12 stycznia 2008 at 19:27

      O, tak, masz rację. Ja tez pomyslalam, ze nie ma we mnie Houellebecqa, nie ma Jelinek, a więc nie jest najgorzej. Tylko ze to marne pocieszenie. Literatura nie jest moralna lub niemoralna. Jest dobra albo zla. Ta nie jest najlepsza. W koncu Dostojewski tez obnazal zlo. rzecz w tym JAK.

      Reply

    Skomentuj ~Krycha Anuluj pisanie odpowiedzi

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.