Inne

Taki sobie poniedziałek

    Mamza sobą intensywny dzień. Dziś usłyszałam od poetki, która w życiu nic innegonie robi, tylko pisze wiersze, że innym ludziom mój 1 dzień wypełniłby conajmniej 4 dni. Zastanawiam się nad tym. Bo przecież mój dzień jeszcze się nieskończył i zamierzam kilka czynności do niego dorzucić.

Zapiszęgo w punktach, fakty, bez refleksji.

  1. Wstałam bardzo późno, o 7. 40 ( wyjątkowo dobrze mi się spało).
  2. O 10. 20 byłam na dworcu PKP ( 8 km od miejsca, gdzie mieszkam). Czekałam na poetkę, z którą o godz. 11.00 miałam prowadzić spotkanie dla dzieci. Nie wysiadła. Zorientowałam się, że przy sobie mam tylko jeden telefon, a może ona dzwoniła na ten drugi. Z poetkami różnie bywa. Zadzwoniłam do Januszka, by sprawdził rozmowy przychodzące na zostawionym w domu telefonie. Oczywiście, poetka się rozmyśliła i postanowiła do Katowic przyjechać samochodem. Zatelefonowałam do niej. Wyjechała z domu, nie zabierając adresu, gdzie ma dojechać, ani moich instrukcji, miała tylko swój telefon z numerem mojego, który zostawiłam w domu. Fajnie, no nie? I pyta, na jakiej ulicy ta biblioteka. Miało być tak prosto, wedle ustalonego planu, a teraz mogłam tylko rozłożyć ręce i kazać  jej sobie radzić, bo nie potrafiłam nijak wytłumaczyć, jak ma dojechać przez absolutnie rozkopane miasto.
  3. Poetka dojechała z 15 minutowym opóźnieniem, ale za to dała czadu i opanowała dzieciaki z ADHD, dla mnie bomba. Bo często tak bywa, że poetki piszą świetne wiersze dla dzieci, ale nie potrafią ich nimi zainteresować.
  4. O 12. 30 byłam już na gimnastyce rehabilitacyjnej; przez godzinę fikałam wszystkim, co miałam. Potem masaż i laser. Do domu przyjechałam o godz. 14. 20.
  5. Od 14.30 do 15.20 siedziałam przy kompie i odpisywałam na mejle, które nie powinny czekać. Zjadłam też rosół z lanym ciastem ( pychota).
  6.  O 15.30 siedziałam już u fryzjera. Pan Adaś zrobił mnie na ubóstwo i opowiedział 3 dowcipy, z których nie zapamiętałam ani jednego.
  7. Od fryzjera pojechałam do banku, czekałam tam, niestety, 20 minut, ale  w tym czasie przeczytałam dużo „Wyborczej”.
  8.  Od 17.00 do 18. 15 prowadziłam spotkanie z poetką, która nic tylko wiersze pisze. Na szczęście, dobre, Kiedy to powiedziałam, oburzyła się. – Jak to? Przecież ja jeszcze żyję – powiedziała. Poetka miała wielką ochotę ze mną po spotkaniu dalej dyskutować o swoich wierszach, ale niezbyt się do tego pomysłu zapaliłam.
  9. O 18. 45 odstawiłam samochód na parking, w sklepie jarzynowym kupiłam dużego pomidora i czereśnie. Pan za mną, cuchnący piwem, dziwił się, na co mi pomidor, za który mogłabym kupić puszkę piwa. On kupił 3 puszki i ani jednego pomidora.
  10. Do domu przyszłam o 19.00. Zrobiłam sałatkę z pomidora, zielonej sałaty, cebuli, ogórka, oliwek, kaparów, sera feta w kosteczkach, oliwy z oliwek. Do tego pieczeń z karkówki w ziołach duszona ( to dzieło Januszka) + żółta szparagowa fasolka+ lampka białego wina.
  11. Jest teraz godz. 20. 13, siedzę przy biurku i piszę to, co piszę, popijając mocną herbatę. W tzw. międzyczasie rozmawiałam z Agatką, wysłałam sms-a do  Madzi, rozmawiałam z Pawciem, który zna 2 nowe słówka: „mamy go”, rozmawiałam 3 minuty z koleżanką.
  12. Za chwilę wskoczę do wanny i porozmawiam chwilę z Ewką. O 21.00 usiądę w fotelu i będę oglądać 3 odcinki „Skazanego na śmierć”. Januszek powiedział, że tego nie zdzierży i będzie mi towarzyszył najwyżej 20 minut, a potem zajmie się komponowaniem w komputerze kolejnej kantaty w stylu Rubika . Za skomponowaną wczoraj ma 5 gwiazdek od słuchaczy.
  13.  Po filmie wejdę do swojej ukochanej sypialni i będę tam robiła to, co bardzo lubię.
  14. Więcej grzechów nie pamiętam. Nie żałuję niczego, czyli żadnego.

 

 

in / 1972 Views

16 komentarzy

  • ~kasia 4 czerwca 2007 at 21:46

    exstra blog

    Reply
    • Marta 5 czerwca 2007 at 20:38

      Dzieki, buźka

      Reply
  • ~Agnieszka 4 czerwca 2007 at 22:07

    A ile ten Pawcio Kochany już ma?I gdzie zniknął album, w którym była jego piękna buźka?

    Reply
    • Marta 5 czerwca 2007 at 20:44

      Pawcio 10 wrzesnia skończy 2 latka. A album się wsysnął, bo gamoń zemnie i nacisnęłam, co nie trzeba. Pozdrawiam.

      Reply
      • ~Agnieszka 7 czerwca 2007 at 19:32

        Jaki gamoń? Przecież możemy założyć, ze tak właśnie miało być i zrobiła to Pani zgodnie z planem. O!

        Reply
        • Marta 7 czerwca 2007 at 19:51

          Oj, Agnieszko, az tak perfekcyjna to ja znów nie jestem, choć na taka się kreuję.

          Reply
  • ~Madzia 5 czerwca 2007 at 21:12

    To bardzo pracowity dzień 😉 i taki ciekawyy 😉 jeszcze Pani zapamiętuje te godziny? Respect 🙂 buziaki pozdrawiam ! 😉

    Reply
  • ~sil 5 czerwca 2007 at 21:24

    rzeczywiście dzień pracowity, z drugiej strony nie tak bardzo. większość z tego i tak pewnie sprawia Pani przyjemność, prawda? za to u mnie – praca, praca, a właściwie nudne siedzenie i niecnierobienie, czyli tzw. krecia robota i wiatr w polu. pozdrawiam i życzę Pani i sobie również – wielu dni pracowitych, ale satysfakcjonujących.

    Reply
    • Marta 7 czerwca 2007 at 08:42

      Oczywiście, że to,co robię sprawia mi przyjemność. Nie wyobrazam sobie wykonywania pracy bez tej przyjemności. Nigdy w zyciu takiej nie wykonywałam, choć oczywiście zdarza się, ze w ramach tego, co się robi, nad czym się pracuje, są i mniej frapujace chwile, nużące…długo by o tym mówić. Nie mozna zawsze zajadać deserów, po prostu. Wszystko zalezy od nastawienia do swojej pracy. A jesli coś nam nie odpowiada, to znaczy, ze trzeba szukać dalej. Pozdrawiam ciepło.

      Reply
  • ~marcinwlondynie.blog.onet.pl 5 czerwca 2007 at 21:40

    Bosko! Dzien na pelnych obrotach. |Jestem ciekawy tej fryzury… 🙂 Pozdrawiam

    Reply
    • Marta 7 czerwca 2007 at 08:43

      Marcinie z Londynu, niewiele się zmieniło w tej fryzurze, pan Adam trochę zaszalał i wystrzępił mnie, bo uważa, że powinnam być brdziej trendy babcią, hihi.

      Reply
  • ~Marta 6 czerwca 2007 at 21:02

    Fajne takie życie, codziennie coś innego, codziennie spotkania z ludźmi- interesującymi, fascynującymi, albo i nie ;] Może nie na pełnych obrotach, ale przynajmniej nie powierzchownie, a już na pewno inspirująco. O. Tak chciałabym żyć.

    Reply
    • Marta 7 czerwca 2007 at 08:47

      O, tak, fajne, ale pełne obroty dają mi czasem w kość. Dobrze, ze umiem czasem sie zatrzymać albo wyłączyć. Wszystko powinno być inspirujące, mnie najbardziej inspiruje tzw. twórcza nuda, czyli kilka dni nicnierobienia i snucia sie z kąta w kąt. Może i dobrze, ze nie za często mogę sobie pozwolić na takiego typu lenistwo, bo nadmiar pomysłów by mni wtedy przytłoczył. Pozdrawiam.

      Reply
  • ~SoMeOnE 8 czerwca 2007 at 15:21

    Czytałam ”Do rana daleko” i nie moge zrozumieć jaki sens ma ta książka. Zero akcji, zabawnych scen, zagadek i zabawy=/ pomysł z piaskownicą mi się podobał=)

    Reply
    • Marta 8 czerwca 2007 at 15:26

      O, Boże, jaka biedna jesteś! Może Ci ktoś wytłumaczy, bo moja rola skończona, nie zwykłam klarować, co autor chciał przez to powiedzieć.Pozdrawiam.

      Reply
  • ~SoMeOnE 8 czerwca 2007 at 15:45

    Aha, nie napisałam tego dlatego bo jestem chamska albo coś, tylko chciałam napisać swoje zdanie na temat tej ksiązki, a tylko tą czytałam z tych co Pani napisała.

    Reply
  • Skomentuj ~marcinwlondynie.blog.onet.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.