Inne

czary-mary

     Przyjechałam do obcego miasta, do Oleśnicy, zalogowałam się w hotelu, zjadłam dobrą kolację w restauracji, po której poczułam się tak leniwie, że położyłam się do łóżka z „Dziewczyną z zapałkami” Anny Janko. Nawet mi za bardzo nie brakowało tego, że nie mogłam podłączyć laptopa do sieci bezprzewodowej ( zapomniałam karty). Ania napisała opowieść autobiograficzną, jakże inną od mojej „Rity”. Licytowałam się po cichu, która z nas bardziej cierpiała, hihi i która z nas lepiej na tym cierpieniu wyszła.
     W środku nocy obudził mnie telefon, dzwonek był bardzo głośny i w starym tradycyjnym stylu. Podbiegłam do biurka, w słuchawce była cisza. Pomyślałam, że gdyby się coś stało, moi bliscy zadzwoniliby na telefon komórkowy. W pokoju było bardzo ciemno, żadnej poświaty od oświetlonych wież kościołów, na które patrzyłam przed snem. Próbowałam zapalić lampkę. Nie działała, nic nie działało, Oleśnica była czarna. Była godzina 2. 48, podejrzałam w komórce. Powoli zapadałam znów w sen.
   Jeszcze nie zasnęłam do końca, kiedy znów zadzwonił telefon. Wyskoczyłam z łóżka, podniosłam słuchawkę i cisza. Próbowałam zadzwonić do recepcji, podświetlając tarczę telefonu światełkiem z komórki. Telefon był głuchy. Była godzina 3. 52.
O 4. 23 telefon zadzwonił po raz trzeci. Znów głuchy. Pomyślałam, że zejdę do recepcji i zapytam, o co chodzi z tym dzwonieniem. Na korytarzu była czarna noc. Po omacku podeszłam do windy, ale nie działała, bo nie było prądu. Nie odważyłam się zejść pieszo z V piętra. Ze strachem dobiegłam do pokoju i założyłam łańcuch na drzwi. Czekałam.
    I dopiero wtedy wpadłam na genialny pomysł:  odłożyłam słuchawkę. Rozprężyłam się na tyle, że powoli zaczynałam wchodzić w fazę alfa.
O 4.27 zadzwonił ponownie, mimo że słuchawka była odłożona.
Czy wyobrażacie sobie, co pomyślałam? Naprawdę musiałam się uszczypnąć, by ból mnie urzeczywistnił. A potem jeszcze telefon dzwonił o:

4.35,
4.58,
5.12,
5.19.
Słuchawka była odłożona. Sznurka ze ściany nie potrafiłam wyrwać. Próbowałam.
O 5. 37 włączyło się światło, nad łóżkiem, nad biurkiem zaczął grać telewizor, buczeć wentylator w łazience. Był sygnał w telefonie. Zadzwoniłam do recepcji i opowiedziałam o głuchych telefonach, nie kryjąc irytacji.
– Dlaczego pani nie odłożyła słuchawki – zapytała rezolutna recepcjonistka.
– Odłożyłam, przysięgam. A on dzwonił… o 4. 23, o 4.35….
– Skąd pani wie, że właśnie o tej ?
– Bo zapisywałam.
– Jak pani zapisywała, skoro było ciemno? – dopytywała coraz bardziej niedowierzająco.
– Mam wprawę w pisaniu po omacku, czasem się budzę w nocy i zapisuję wiersz, który mi się przyśnił.
– Może jednak pani mi wyjaśni, dlaczego telefon dzwonił?
– Bo nie było prądu.
– Jak to możliwe?
– Nie wiem, miała pani pecha.
– A inni? Innym nie dzwonił?
– Nikt się nie skarżył.

 Po trzech godzinach snu i tajemniczych zjawiskach w nocy miałam spotkanie autorskie. Kochani, jeśli głupio gadałam, wybaczcie, już wiecie dlaczego.

CDN.

in / 1542 Views

6 komentarzy

  • ~jagoda 6 kwietnia 2007 at 04:57

    Tak naprawdę nie czytałam Pani książek, ale podoba pani blog. Po prostu styl, jakim Pani pisze, powinien być dostępny dla każdego. Wyszukuję blogi pisarzy, ponieważ sama staram się pisać. Nie jestem oczywiście profesjonalistką a raczej grafomanką. Bardzo zależy mi na ocenach osób piszących zawodowo. Dalatego też będę bardzo wdzięczna za Pani ocenę tego co piszę Proszę odwiedzić mój skromny blog i powiedzieć co Pani o tym myśli. Pozdrawiam i życzę wesołych świąt. Mój blog: Moje_pismidlo.blog.onet.pl

    Reply
    • ~n-n 6 kwietnia 2007 at 10:39

      Więcej pokory droga Jagodo! Czytaj dużo, pisz dużo, są konkursy poetyckie, prozatorskie, a gdyby „profesjonaliści” czytali tylko „grafomanów” i ich oceniali, to nie mieliby czasu na pisanie swoich książek i zajmujących blogów również nie… A swoją drogą za moich czasów, chyba musiałbym nie mieć wstydu i fatygować takiego Różewicza, żeby zamiast nowego wiersza napisał kilka słów o moich „próbach”. No, ale czasy nam się zbiesiły a pisarze zeszli z Olimpu i można do nich się odzywać poprzez komunikatory, blogi, etc. Przyznanie się w pierwszym zdaniu komentarza, że się nic nie czytało z twórczości autora, do którego się napisało jest mało eleganckie. Czytaj i ucz się droga Jagodo!

      Reply
      • ~marta 6 kwietnia 2007 at 20:18

        N-N, dziękuję za wsparcie, bardzo dziękuję.

        Reply
  • ~Kumpel Behemota 6 kwietnia 2007 at 10:44

    Pani!To się już nie powtorzy! Rozmawialem z Behemotem… Podobnie jak ja uwielbia wódkę i grę w szachy, szybko znaleźlismy wspólny język. Z telefonem to była pomyłka, ktoś coś pokęcił. Chodziło o Jammie Foxa! Pytałem go co z tym hipopotamem… Bo paradoksem jest fakt, że samo słowo Бегемот w języku rosyjskim oznacza hipopotama… A toto takie nieruchawe! A przecież czarny kot o imieniu Behemot (oryg. Бегемот) jest sługą Szatana w powieści Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”. – Michaił coś spaprał! – wzruszył ramionami.

    Reply
    • ~marta 6 kwietnia 2007 at 20:19

      Buuuu…a więc to tak ! Jednym słowem: spisek. A ja myślałam, że ktoś mnie kocha, tylko się boi wyznać.

      Reply
  • ~Julia 6 kwietnia 2007 at 12:22

    U mnie to byłby zawał na miejscu Pani Marto!! 😉 telefon dzwoni, choć sluchawka odłożona….nawet sobie tego nie potrafie wyobrazić, jeszcze to noc…brrrrrr..;-)))Pozdrawiam serdecznie i świątecznie!!!!!

    Reply
  • Skomentuj ~marta Anuluj pisanie odpowiedzi

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.