Inne

Tak zwane przypadki

     Przypadki nie istnieją. Im więcej tak zwanych przypadków, tym bardziej wyglądają na poselstwo Losu. Ok, powtarzam się do znudzenia, bo już w wielu książkach o tym pisałam, w „Ricie” też. Powtarzam za innymi: za Mertonem, Kunderą, Cortazarem…Za kim jeszcze?
     A teraz konkretnie, o sytuacji z ostatniego roku. I w punktach, by było przejrzyściej, co w tym „przypadku” jest ważne:
   
      1. Czytałam namiętnie Orianę Fallaci. Szczególnie przemówiła do mnie „Siła rozumu” i „Wywiad z sobą samą”. W blogu na Parnasie odnosiłam się do poglądów Oriany. Cóż za styl, myślałam, czyta się jednym tchem, nie trzeba wracać, to też zasługa stylu. Stylu Fallaci, ale i przekładu na język polski. Bo zdarzyło mi się juz przeczytać powieść Nabokova, tłumaczoną jako „Przejrzystość rzeczy”, z której nic nie zrozumiałam i natychmiast wyciągnęłam pochopny wniosek, że głupia jestem i czytam bez zrozumienia. Potem okazało się, że ze mną nie jest aż tak źle, o wiele gorzej z tłumaczem i tymi w wydawnictwie, którzy mu zaufali.
Powtórzę więc, bo to ważne: Fallaci przetłumaczona jest świetnie, co jest zasługą Joanny Wajs.

     2.  Dostałam do przeczytania kilka tomików wierszy, ksero książek, bez okładki tytułowej. Spośród nich miałam wybrać najlepszą i uhonorować ją nagrodą Dżonki, wręczaną na  krakowskich Targach Książki. Wybrałam, napisałam uzasadnienie. Nie wiedziałam, co wybrali inni jurorzy (Izabela Cywińska, Krystian Lupa, Remek Grzela). Organizatorzy próbowali sę do mnie dodzwonić, ale ponieważ byłam  albo w podróży, albo na spotkaniu autorskim i przez większą część dnia miałam wyłączony telefon, więc im się  nie udało. Nocą, w przeddzień wręczania nagrody, dopadła mnie dzika determinacja. Zadzwoniłam do organizatorów, by powiedzieć, że jeśli mój „typ” nie dostanie Dżonki, to wypisuję się z kapituły,  a także nie przyjadę na wręczenie nagród. Do tej chwili nie znałam nazwiska zwycięzcy, czyli nie wiedziałam kogo typowałam. Kiedy usłyszałam nazwisko, zapytałam, czy to jest ta sama Joanna Wajs, która tłumaczyła Fallaci.
Chciałam poznać laureatkę, a to znaczyło, że muszę jechać (do Krakowa) ze Szczyrku, gdzie jeszcze rano podpisywałam książki. Laureatka nie przyjechała, bo się rozchorowała. Pomyślałam, trudno. Po powrocie napisałam do niej prywatny list gratulacyjny.

     3. Szukając ciekawostek o kotach, potrzebnych mi do powieści „Wielka parada kotów”, znalazłam w Internecie koci portal, który mi się spodobał. Okazało się, że Joanna Wajs jest jego redaktorką.

    4. Rozmawiam ze znajomymi o poetach ze Śląska. Mówię, że lubię wiersze pana  X.  – A wiesz, że jego narzeczona niedawno dostała Dżonkę – ktoś ze znajomych próbuje mnie uświadomić nie tylko poetycko, ale i towarzysko.

     5. Zapraszam na spotkanie do biblioteki autora popularnych bajeczek dla dzieci o kocie Filemonie. Na koniec rozmowy pan mówi, że przyjedzie z jeszcze jedną osobą.  A któż to taki, pytam. Rozmowny autor dawaj mi opisywać, że mądrą, że lubi koty i prowadzi portal o kotach. Od razu dopowiadam, że to poetka, tłumaczka, itd.
– Panie się znacie? – pyta autor.
– Jeszcze nie – odpowiadam, ale już nic nie wyjaśniam, bo musiałabym dużo opowiadać, prawda?

CDN.

in / 1138 Views

1 komentarz

  • ~babatendai 24 lutego 2007 at 22:50

    nie wiedziałem, że i kundera taki „nieprzypadkowy”…ale jeśli tak, to chyba niezbyt mu łatwo tę „planowość” uzasadnić. czułość losu? magia jakaś? boska zabawa klockami lego? czasem rzeczywiście ma się silne wrażenie lawinowości zdarzeń- niestety także negatywnych…ale jak to wytłumaczyć, usensownić..? nic nie wiem- jak powiedziała mi ostatnio fishkil…pozdrawki naniedzielne!

    Reply
  • Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.